Mazowiecka Narew to z pewnością rzeka trudna i wymagająca. Kilka lat temu rybą przewodnią był tutaj leszcz, potem wszystko się zmieniło i najczęściej łowiono krąpie. Teraz jednak próżno szukać jednych i drugich. Co prawda krąpiki jeszcze czasem do stołówki przypływają, ale nie są to egzemplarze z których kiedyś słynęła rzeka. Nie inaczej jest z leszczem. Jest go po prostu mało lub pojawia się sezonowo, gdy jest w ciągu tarłowym lub gdy z tarła spływa. Na pewno dobrym momentem, aby odwiedzić narwiańskie brzegi jest wysoka, albo wręcz alarmowa woda na Wiśle. Gdy występuje tak zwana wiślana cofka jest to najlepszy moment na narwiańską przygodę.
W dniu mojego wędkowania woda była niestety niska, ale i tak pojechałem bo dobry rok nie wędkowałem nad Narwią. Wypad traktowałem czysto rekreacyjnie i rekonesansowo.
Zanęta owocowa Optima i melasa od Profess
Spożywka bogata w robaki i pieczywo fluo.
Nad Narwią nie używam gliny. Tutaj łowi się nieco inaczej, Mieszanka musi być treściwa, pełna „mięsa”, z grubszą frakcją i z olbrzymią ilością pieczywa fluo. Do kotła dałem zatem słodką, owocową zanętę z serii Optima od Profess, którą dodatkowo zmelasowałem i dwukrotnie przesiałem. Znam wędkarzy, którzy łowiąc na koszyk nie przecierają zanęty, co uważam za spory błąd. Tylko dobrze nawilżona i spulchniona na sicie zanęta będzie pracować w koszyczku jak należy. Na końcu do zanęty dodałem parzone, białe robaki i mrożoną pinkę.
Klonek z Narwi.
Ranek należał do krąpików. Kilka rybek miało wersję mikro, co potwierdziło moje przypuszczenia, że coraz ciężej tutaj o przyzwoitą rybę. Krąpie nie były moim głównym celem. Liczyłem na jakieś bonusy w postaci cert, kleni lub jazi. Z resztą niedługo po zaczęciu wędkowania i zanęcenia łowiska kilkoma koszykami, całkiem ładny jak na panujące warunki, kleń zameldował się na wędce. Ryba mierzyła jakieś 36-37 cm. Okazem nie była, ale takie są właśnie narwiańskie realia w mojej okolicy. Kolejną godzinkę przeszkadzała drobnica. Czasem na haku zameldowała się smętna płoteczka lub przypominający żyletkę krąpik. Dopiero po zmianie przyponu z żyłką 0,10 i haczykiem 18 udało się skusić „lepszą” rybę. Był to jaź! Okazem może nie był, ale bardzo mnie ucieszył, bo ostatnio łowię ich coraz mniej. Ryba połakomiła się na 3 robaki, dwa barwione na czerwono przystrojone jednym białym.
Jaź połakomił się na trzy robaki podane na haku numer 18.
Żałuję też potężnego brania na czerwonego robaka, gdzie po strzale i załomotaniu szczytówką, ryba zdjęła dendrobenę i ogołociła mi hak. Niestety nie wcięła się. Trudno, zapoluję na nią następnym razem
Ryby po szybkiej fotce zaraz wrócą do siebie.
Tak wyglądał mój wędkarski narwiański ranek. Do domu wracałem już po godzinie 9-tej. Skwarna pogoda i masa komarów i meszek nie dały wysiedzieć dłużej nad wodą, Zabrakło wiatru, który przegoniłby latające towarzystwo. Do następnego!
Tekst i foto: Marcin Cieślak