Klubowe zawody naszej paczki to już w sumie tradycja. Imprezę w kameralnym gronie będziemy cyklicznie powtarzać może nawet kilka razy w roku. Nad wodą zjawiliśmy się w tym samym składzie co w poprzedniej edycji. Wcześniejsze imprezy organizowaliśmy kiedy było już ciepło. Tym razem pogoda postanowiła spłatać figla i mimo kalendarzowej wiosny dzień przed zawodami z nieba zaczęło prószyć śniegiem a temperatura spadła poniżej zera. To był dla nas prawdziwy test i sprawdzian. Wszyscy byliśmy ciekawi kto w takich warunkach poradzi sobie najlepiej i czy ryby w ogóle będą chciały żerować. Aby wykluczyć lepsze lub gorsze losowanie albo przynajmniej ograniczyć zwycięstwo oparte na “farcie” postanowiliśmy zorganizować dwie tury, ale tym razem z przelosowaniem stanowisk. Dodatkowo zachowaliśmy zasadę, że dwa razy nie można wędkować na tym samym stanowisku. W pierwszej turze los rzucił mnie w środek strefy. Po mojej lewej usiadł zwycięzca poprzednich edycji Piotrek Leleniak. Najlepsze stanowisko, otworek oznaczony numerem 1 wylosował Paweł. Łowienie na naszym brzegu zapowiadało się na trudne. Po przeciwnej stronie koledzy mieli już na starcie duże utrudnienie w postaci przenikliwie zimnego wiatru, wiejącego prosto w twarz. Kto zbagatelizował pogodę szybko tego pożałował.
Jeden z amurów Pawła. Takie ryby dały zwycięstwo w pierwszej odsłonie.
Pełnołuski ze stanowiska numer 2. W pierwszej turze Piotrek złowił ich trzy sztuki.
Ustaliśmy, że możemy łowić wszelkimi metodami gruntowymi. Dozwolone było wędkowanie feederm klasycznym, methodą i innymi odmianami feedera, np. bombką. Zawody rozpocząłem bardzo dobrze. Na klasyka bardzo szybko do mojej siatki trafiły dwa półkilogramowe karasie. Bacznie obserwowałem Pawła, który mimo świetnego losowania początkowo nie mógł dobrać się do ryb. Straty zaczął odrabiać Piotrek, który zameldował na klasyka pierwszego karpia. W końcu ryby odpaliły też u Pawła. Były to spore jak na ten akwen amury i sportowe karpiki szybko budujące wagę. Methoda okazała się bezkonkurencyjna i dała Pawłowi zwycięstwo w turze z wynikiem 11950 gram. Drugą lokatę zajął Piotrek, który dołowił karpia, kilka karasi i rzutem na taśmę wyprzedził mnie o 200 punktów. Waga 11200 pozwoliła mu cieszyć się z dwójki po pierwszej turze. Moje 12 ryb na które składały się dwa amury, karp i dziewięć karasi dało mi wagę równe 11 kilogramów, co starczyło na trzecie miejsce. Pierwszą turę przełowiłem tylko feederem klasycznym zupełnie odpuszczając methodę. Najskuteczniejszą przynętą okazały się białe robaki. Reszta kolegów miała kłopoty. Widać było, że niektórym przenikliwy wiatr wybił z głowy szybkość i precyzję. Wpłynęło to oczywiście na odległe rezultaty i niskie wagi.
Tomek wyłowił z wody 2600 punktów, choć praktycznie przegrał z pogodą.
Drugą partię zaczęliśmy od przelosowania stanowisk. Los rzucił mnie na stanowisko numer 4 gdzie w pierwszej turze siedział Maciek Walecki. Po pierwszych trzech godzinach zmagań zdołał on wyłowić z wody 5380 gram i zająć 4 lokatę. Tym razem otworek wylosował Damian Bartosiewicz, który szybko dobrał się do ryb i po drugiej turze mógł dopisać do swoich punktów “jedynkę”. Jeśli chodzi o moje łowienie, początek drugiej odsłony znowu przyniósł mi dwa karasie na klasyka. Widząc jednak, że Piotrek, który znów siedział obok mnie wyjął z wody dwa karpiki na methodę, szybko dokonałem zmiany. Czarny pellet okraszony pomarańczowym waftersem dał mi kolejne dwa karasie ważące blisko kilogram oraz sporego karpia, którego wyjąłem 10 minut przed końcem. To wystarczyło, Damiana wyprzedzić nie zdołałem, ale dwa punkty z drugiej tury i łączna suma pięciu punktów dała mi zwycięstwo w całych zawodach. Wiedziałem, że punktami zrównam się z Piotrkiem, ale moja waga będzie lepsza. Największym pechowcem okazał się Paweł Cieślak, który mimo dobrego łowienia w pierwszych trzech godzinach, nie zdołał złowić później żadnej ryby i spadł sumarycznie w końcowym rozrachunku na miejsce czwarte. Swojej szansy nie wykorzystał też Maciek Walecki, którego skutecznie wyeliminowała z gry pogoda. Dobra, czwarta lokata po pierwszej turze została zaprzepaszczona i Maciek spadł na miejsce piąte.
Druga partia dała Damianowi jedynkę dzięki czemu udało się zaliczyć pudło.
Maciek Walecki prezentuje swoje punkty.
Kuba Jasztal pokazuje swoje wyniki. Pełnołuskie w tym dniu dopisały.
Zawody mimo zimna, były bardzo udane. Nie zabrakło walki do ostatnich minut, momentów zwrotnych, dramaturgii i pecha. Mimo, że niektórzy złowili mniej niż pozostali, nikt z grobową miną z “areny” nie schodził. Atmosfera była sportowa. Nie zabrakło pysznego ciasta do kawy, które rozeszło się w kilka chwil. Na koniec rozdaliśmy pamiątkowe trofea i nagrody. Mam nadzieję, że kolejna nasza rywalizacja będzie przebiegać w podobnej aurze, oby tylko pogoda tym razem zlitowała się.
Te ryby dały mi zwycięstwo
Najlepsza trójka
Uczestnicy
Ps. Podziękowania dla Menki 🙂 za pyszne słodkości.
Tekst i foto: Marcin Cieślak