Majowa wiosna to bez wątpienia czas karasi. W mojej okolicy już od połowy marca zaczynają się karasiowe łowy. Okres ten trwa do końca maja z przerwami kiedy “japony” spływają na tarło.
Rzut oka na moją karasiową metę!
Gdzie szukam karasi?
Na karasie poluję zawsze w miejscach płytkich. Grunt pół metra a czasem nawet mniejszy wcale nie jest przesadą. Nawet jeśli woda jest prześwietlona od słońca to jej temperatura jest nieco wyższa od tej z głębszych partii zbiornika. Karasie są ciepłolubne dlatego skorzystają z takiego solarium. Płycizny obfitują także w pierwsze wylęgi owadów i wodnych żyjątek, które są przecież przysmakiem ryb. Wszelkie okolice trzcin, rozległe muliste zatoki są idealne na wiosnę nie tylko tą wczesną ale również tą majową. Nie bójcie się szukać karasi w mocno zamulonych wodach. One na pewno tam są, wystarczy odpowiednio podać im jedzenie.
Po takie ryby warto wstawać o świcie.
Klasyk czy methoda?
Jeśli miałbym wybrać którąś z metod pewnie zastanawiałbym się długo. Klasyk będzie lepszy na nieco twardszym dnie. Możemy wtedy podać więcej żywego lub mrożonego robactwa. Zauważyłem, że nieco gorzej łowi się klasykiem a brań jest mniej kiedy zaczyna wschodzić podwodna roślinność. Wtedy lepiej sięgnąć po method feeder. Methoda będzie lepsza także w mulistych zatokach. Wystarczy zastosować pływającą przynętę. W takich miejscach potwierdziłem niejednokrotnie skuteczność dumbellsów i wspomnianych pop’upów. Jednoznacznie trudno mi stwierdzić, która z metod jest lepsza ponieważ tłuste japońce łowiłem zarówno methodą i klasykiem, a skuteczność danej metody zależała w gruncie rzeczy od wybranego miejsca i oczywiście łowiska.
Japoniec jak malowany!
Jeśli chodzi o smaki karasie nie są wybredne. O ile zapachy kozieradki, wanilii lub karmelu będą odpowiednie do klasyka, to podczas wędkowania na methodę sięgam po uniwersalny orzech tygrysi i palonego ziemniaka. W mojej ocenie to połączenie to istna petarda jeśli chodzi o ilość brań. Z czystym sumieniem polecam właśnie na majowe wyprawy, kiedy ryby żerują odważniej i nie trzeba bawić się w delikatne, ochotkowe aromaty.
Połączenie orzecha tygrysiego i ziemniaka to moja majowa petarda!
Tym razem dublet.
Brania karasi są pewne i mocne. Co prawda ryby może nie zabierają wędek jak karpie, ale i tak brania nie da się pomylić z leszczową obcierką. Jeśli nie wiecie na co zapolować w maju, ruszajcie na japońce. Połamania!
Tekst i foto: Marcin Cieślak