Michał Kaj jeden z najbardziej utalentowanych wędkarzy młodego pokolenia. Od wielu lat nieprzerwanie reprezentant kraju, mistrz Polski, drużynowy wicemistrz świata, medalista GPP, krajowy multimedalista wędkarstwa spławikowego. Zadaliśmy kilka pytań naszemu kadrowiczowi.
Michale łowisz w kadrze nieprzerwanie od 11 roku życia. Jak to skomentujesz?
Do kadry dostałem się po moim pierwszym występie na Mistrzostwach Polski Kadetów, które odbyły się w Opolu w 2010r., gdzie zdobyłem 6 miejsce. Nie był to jednak przypadek i od tego czasu nieprzerwanie jestem członkiem kadry. Bardzo się cieszę, że mogę reprezentować nasz kraj już tyle lat i będę robił wszystko by móc to robić jak najdłużej.
Bardzo mnie ciekawi jak zdobywałeś MP kadetów w 2013 roku?
Pamiętam te zawody do dziś. Byłem bardzo zmotywowany po niezbyt udanych rok wcześniej MP w Szymanowicach, do których byłem bardzo dobrze przygotowany po tygodniowych treningach, lecz losowanie (komputerowe) pierwszego dnia wykluczyło mnie z walki o wysoką lokatę.
Mistrzostwa Polski w 2013r. zostały rozegrane na jeziorze Rogozińskim w Rogoźnie. Treningi zaczęliśmy od poniedziałku i od razu było widać, że ryb jest naprawdę sporo. Aby być w ścisłej czołówce należało złowić około 5 kg ryb w 3 godziny. Na treningach testowaliśmy wiele wariantów, łapanie średnich rybek z dna na tyczkę lub 7 m bata oraz szybkościowe łapanie uklejek. Każda z trzech ww metod dawała przyzwoity wynik i ciężko było wybrać tą najbardziej opłacalną. Po naradzie z tatą i ówczesnym moim trenerem Ferdynandem Woźnym stwierdziliśmy że zanęcimy tyczkę jak wszyscy, lecz zaczniemy od łapania uklejek i będziemy obserwować co się dzieje. W pierwszej turze wylosowałem miejsce zupełnie pozbawione jakichkolwiek ruchów wody, gdyż wiatr wiał z lewej strony gdzie były 3 wysunięte stanowiska. Coś w formie małego cypla i to tam żerowała większość ryb. Uklejek niestety od początku nie było zbyt dużo i przez pół godziny złapałem około 30 sztuk, co było raczej słabym wynikiem. Następnie przeszedłem na tyczkę i do końca regularnie odławiałem średnie rybki. Zająłem tego dnia 2 miejsce w sektorze i przegrałem tylko z sąsiadującym, moim bardzo dobrym kolegą Jędrkiem Paprockim. Była to dobra pozycja wyjściowa do niedzielnej tury, byłem zadowolony z wyniku i z optymizmem przystąpiłem do drugiej. Po naradach stwierdziliśmy, że rezygnujemy z łowienia uklejek od początku i okazało się to dobrym posunięciem, ponieważ ryby na tyczce były od początku i regularnie je odławiałem przez całą turę. Dało mi to bardzo dobry wynik i jedynkę sektorową, łącznie 3 pkt po dwóch turach. Okazało się, że zawodników z tą ilością punktów było trzech, ale nikt z jedynką sektorową, z dnia pierwszego nie powtórzył swojego wyniku. Miałem najwyższą wagę z naszej trójki i zdobyłem wymarzony tytuł Mistrza Polski.
Jesteś także V-ce Mistrzem Polski Juniorów z 2015 ? Przegrałeś tylko z Marcinem Kurzepą. Opowiesz o tym coś więcej? Jak łowiło Ci się w Częstochowie?
W Częstochowie zawsze łowi mi się bardzo dobrze, jest to dosyć trudna technicznie ale moim zdaniem równa woda. Treningi jak zwykle przed MP zaczęliśmy na początku tygodnia. Od razu było wiadomo, że ryb nie jest dużo, lecz biorą regularnie. Skupiliśmy się na wyselekcjonowaniu odrobinę większych płotek oraz zwabieniu w łowisko byczków, które znacząco podwyższały wagę. Średnia waga na jedną rybę w ciągu dwóch tur dała mi około 60 g., co na tym zbiorniku było wtedy bardzo przyzwoitym wynikiem. W pierwszej i drugiej turze wywalczyłem jedynkę sektorową i razem z Marcinem Kurzepą mieliśmy tyle samo punktów, jednak to on miał większą wagę i zdobył tytuł Mistrza Polski. Pozostał mały niedosyt, gdyż brakło niewiele, lecz mimo to byłem bardzo zadowolony, bo był to dopiero mój drugi rok w juniorach.
Rok 2014 był dla Ciebie szczególny bo zdobyłeś II V-ce Mś w drużynie. Opowiesz o tym sukcesie?
Był to mój pierwszy rok w juniorach i czułem się ogromnie wyróżniony dostając powołanie na wyjazd do Holandii. Byłem najmłodszy z kadrowiczów i wiedziałem, że będę musiał się bardzo starać aby znaleźć się w czwórce startujących zawodników. Kanał na którym rozgrywane były Mistrzostwa był bardzo wymagający i nieprzewidywalny. Aby znaleźć się w czołówce sektora należało złowić oprócz drobnicy jakąś wiekszą rybę, którą najczęściej okazywał się leszcz. Nasza taktyka polegała na odławianiu drobnych rybek ze “skróta” oraz co jakiś czas sprawdzeniu tyczki czy nie zameldował się jakiś bonus w polu nęcenia. W moim przypadku niestety nie udało mi się złowić żadnej większej ryby w ciągu dwóch dni, lecz mimo to zdobywałem dobre punkty dla drużyny przegrywając tylko z zawodnikami, którym udało się złowić większą rybę.
W której grupie wiekowej łowiło się “łatwiej” – w kadetach czy juniorach?
W jednej i drugiej poziom jest bardzo wysoki, więc ciężko mi to jednoznacznie określić. Starty w kadetach są czasem, w którym wszyscy dopiero poznajemy jak to wszystko wygląda w profesjonalnym wędkarstwie. Po przejściu do juniorów widać sporą różnicę między zawodnikami 15-letnimi, którzy ledwo skończyli bycie kadetem, a 18-letnimi którzy zaraz będą zmieniać kategorię. Uważam, że w kadetach i juniorach jest wiele dobrych zawodników i obie kategorie reprezentują wysoki poziom więc w każdej jest tak samo trudno.
Masz autorytet w dziedzinie wędkarstwa?
Moim autorytetem jest Wiktor Walczak. Znam go od dzieciństwa, gdyż pochodzi z mojego okręgu i zawsze marzyłem o tym aby kiedyś osiągnąć tyle co on. Póki co, wydaje mi się, że jestem na dobrej drodze i zamierzam się rozwijać z roku na rok coraz bardziej aby móc w przyszłości pochwalić się taką ilością zdobytych tytułów.
Muszę zapytać też o Francję i zmagania na rzece River La Vilaine. Zdobyłeś tam pamiętne 7 miejsce. Jak wspominasz tą imprezę?
Łowisko to było niewątpliwie jednym z najtrudniejszych na jakich wędkowałem. Odcinek na którym łowiliśmy miał szerokość około 30 m. Na tyczce 10 m był spory spad, który kończył się 3 m dalej. Pan Darek Ciechański wpadł na pomysł, żebyśmy spróbowali łowić 6 el. topami z wyrzutu aby sięgnąć zestawem na tzw półkę i tam odławiać ryby. Był to dobry pomysł i w pierwszej turze u mnie sprawdził się bardzo dobrze. Zdobyłem 4 pkt. i przegrałem znacząco z trzema pierwszymi zawodnikami, którzy odławiali cefale na odległościówkę. Drugiego dnia po obfitych opadach woda zaczęła mocno płynąć i łowiliśmy listkami. Ciężko było łapać przy takim nurcie z wyrzutu, lecz szybko okazało się, że nie jest to konieczne bo ryby w nurcie brały pod tyczką. Tego dnia cała drużyna pokazała, że jesteśmy mocni w takich warunkach i w drugiej turze drużynowo jeśli dobrze pamiętam zajęliśmy drugie miejsce, a sam indywidualnie w sektorze również byłem drugi. Przez dwa dni w sumie zdobyłem 6 pkt co dało mi indywidualnie 7 miejsce, co było wtedy najwyższym miejscem indywidualnym osiągniętym przez kadeta z Polski na równi z Jakubem Derlagą. Do teraz rozmyślamy co by było gdyby płynęło przez 2 dni, hehe.
Masz jakieś ulubione łowisko, albo ryby które uwielbiasz łowić?
Najbardziej lubię szybkościowe łowienie średnich rybek, najbardziej płotek. Tak się składa, że w moim mieście jest takie łowisko (Jezioro Odrzykowskie), gdzie w ciągu 3 godzin łowi się 200 ryb, dających wagę od 10 do 14 kg. Jak mam wolny weekend to często wybieram się tam na trening z moim tatą.
Co poradziłbyś najmłodszym czytelnikom moczykije.net?
Przede wszystkim się nie poddawać. Dążyć do postawionych sobie celów, jak najwięcej trenować i wyciągać wnioski z każdego wypadu nad wodę.
Twoi koledzy z drużyny z Mś w Irlandii, które odbyły się na jeziorze Inniscara, opowiadali o specyficznej taktyce nęcenia płoci i leszczowych hybryd z ręki gdzie zużywa się olbrzymie ilości mieszanki. Jak opiszesz swoje łowienie? Jak skomentujesz ten sukces?
Łowisko było bardzo wymagające, głębokość ponad 4 m i ciągnący się spad pod tyczką, który kończył się dopiero na 20 m. Kule rzucaliśmy ponad metr bliżej niż spławik, aby trafiły w miejsce łowienia. Nęcenie jednej kulki na minutę pozwalało nam przez całą turę utrzymać ryby w łowisku, które szybko uciekały sąsiadom jeśli nie były tak intensywnie nęcone. Pierwszą turę mogę zaliczyć do najlepszych w moim życiu, łowiłem jak z automatu i wiedziałem, że dobrze mi idzie więc nie czułem tak dużej presji. Ostatecznie wygrałem sektor ze sporą przewagą. Zrobiliśmy tego dnia drużynowo 3 jedynki, co było świetnym wynikiem. Drugiego dnia warunki trochę się zmieniły i ryby pod tyczką brały zdecydowanie ostrożniej. Tego dnia z godziny na godzinę łowiło się coraz mniej ryb i w ostatniej godzinie najlepsze okazało się łowienie matchem. My jednak nie byliśmy do tego przygotowani, gdyż ze względu na bardzo intensywne nęcenie i ograniczoną ilość zanęty nie mogliśmy sobie pozwolić na nęcenie dwóch miejsc. Mimo to łowiąc do końca na tyczkę wszyscy zrobiliśmy bardzo dobre punkty dla drużyny i zdobyliśmy tytuł V-ce Mistrzów Świata.
Przypomnijmy także 2016 rok gdzie zająłeś 2 stopień podium w GPX Polski juniorów?
Był to dosyć dobry sezon, w każdych zawodach z cyklu, oprócz pechowego Oświęcimia zajmowałem miejsce w pierwszej szóstce. Zawody w Kluczborku pamiętam najbardziej gdyż wygrałem wtedy ze sporą przewagą i świetnie mi się tam łowiło. Po tych zawodach wyszedłem na prowadzenie w cyklu, później były Mistrzostwa Polski w Szymanowicach gdzie zdobyłem 6 pkt i również 6 miejsce, nadal utrzymując się na pozycji lidera w cyklu grand prix i zostały już tylko Dwory. Tego roku nie wpasowaliśmy się z taktyką i niestety na moje konto wpadło sporo punktów przez które spadłem na drugie miejsce w klasyfikacji grand prix.
Czy w wolnych chwilach znajdujesz jeszcze czas na “zwykłe, niezawodnicze” wędkowanie?
Przy takiej ilości zawodów jest ciężko, ale gdy tylko mam jakiś wolny weekend lub wcześnie skończę lekcje to razem z tatą wybieramy się nad wodę. Oprócz wyczynowego łowienia na tyczkę lubię czasem usiąść na fotelu z feederkiem i czekać na branie większej ryby, lub wziąć spinning w rękę i pospacerować po brzegu w poszukiwaniu drapieżników.
W jakiej metodzie czujesz się najlepiej? Tyczka, a może jednak match ?
Zdecydowanie tyczka.
Pochwal się rekordami – największa złowiona ryba?
W tej kwestii nie bardzo jest się czym chwalić, ale dwie najwieksze ryby o których moge powiedziec to karp 5kg ze stawu komercyjnego wyciągniety na tyczkę, oraz sandacz 88cm złowiony na spinning.
Na koniec bardzo chciałbym podziękować wszystkim którzy mnie wspierają i pomagają w rozwoju. W szczególności mojemu tacie Piotrkowi, który bardzo się angażuje abym osiągał jak największe sukcesy. Dziękuję również firmie MatchPro – Krzysztof Kałużny oraz Panu Edmundowi Gutkiewiczowi za ogromne wsparcie materialne.
Zapraszam również do zapoznania się z moją stronką, na której oferuję wiązanie zestawów wędkarskich na zamówienie
https://www.facebook.com/ZestawyWedkarskieMichalKaj/
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Marcin Cieślak
Foto pochodzi z prywatnych zbiorów Michała Kaja.