Ostatnie zawody błońskiego Grand Prix Koła PZW nr 9 był jednocześnie pierwszą imprezą tegoroczną w naszym kole, w której zdecydowaliśmy się wziąć udział. My, czyli ja niżej podpisany i Marcin. Sezon przeprowadzek i nowych wyzwań zbliża się ku końcowi, więc warto było spotkać się z kolegami i sprawdzić co w kapryśnej gliniance piszczy. Frekwencja dopisała, a i o poziom sportowy można było być spokojnym. Na starcie pojawiła się część złotej załogi okręgowej, uczestnicy Grand Prix Polski i inni głodni rywalizacji zawodnicy.
O tej porze roku „Nowa Babska”, na której przyszło rozgrywać imprezę, to woda nieobliczalna, trudna, stanowiskowa i w gruncie rzeczy można o niej napisać wszystko. Czasami jednak darzy też rybami i na to własnie wszyscy mieliśmy nadzieję.
Słoneczna panorama łowiska
Z jednej strony jest połowa października, ale z drugiej utrzymują się wysokie temperatury. Jaki zatem wariant nęcenia wybrać o tej porze roku? Wszak łatwo może się okazać, że albo przenęcimy rybę bardzo szybko, albo damy z kolei za mało towaru i nie ściągniemy jej łowisko. Tym bardziej, że do wody trafiło kilka tygodni wcześniej trochę linków i pięknych, złotych karasi. Zawodnicy postawili na różne szkoły nęcenia. Niektórzy łowili bardzo grubo, stawiając wszystko na jedną kartę.
Do mojego wiadra trafił wariant bezpieczny oparty o czarną zanętę płociową Profess o aromacie kolendry. Dzień wcześniej namoczyłem ją wodą z delikatnym dodatkiem melasy, aby ziołowej mieszance nadać jednak lekko słodkawy aromat. Taka zanęta wydała mi się odpowiednia na jesienną porę roku, a jednocześnie nie pozbawiała mnie na starcie kontaktu z lubiącymi słodkości świeżo wpuszczonymi linkami i karasiami. Wszystko miało się jednak, jak to zwykle bywa, okazać w praktyce.
Jednak aby osiągnąć pełnie szczęścia towar musiał trafić najpierw na drobne sito. Zanęta została przesiana i pozbawiona najgrubszych frakcji. To wszystko na wypadek, gdyby jednak większe rybki nie weszły w łowisko, a o miejscu w sektorze decydowały nieliczne małe rybki. Nie raz już tak bywało, a grubsza frakcja i dodatki w zanęcie szybko syciły nieliczne ryby.
ZAŁOŻENIA TAKTYCZNE: Rozrobiłem cały kilogram zanęty, jednak do mieszanki z Ziemią bełchatowską, Gliną Competition z dodatkiem Specjala, od Gliny Natura dałem tylko połowę, tak aby uzyskać proporcje 1:5. Drugi litr zostawiłem na donęcanie i straszenie jazgarzy. Warto wspomnieć, że jesienią i zimą to one pobierają co drugą przynętę zalegającą na dnie. Jednym ze sposobów jest donęcanie czystą, aromatyczną mieszanką zanętową, wszak wiadomo, że „małe sandacze” lubią robaczki, a aromatycznej spożywki niekoniecznie. Zestawy były bardzo delikatne. Praktycznie zrezygnowałem ze spławików powyżej 0,5 grama, gdyż wylosowałem dość płytkie miejsce. Dwudziestocentymetrowy przypon zakończony był haczykiem nr 20. Obciążeniem „bawiłem” się trochę podczas zawodów, a z racji tego, ze liczyłem na karasie w łowisku, to przeważał wariant do opadu.
Mieszanka czarnych glin z rdzawą competition miała dać smugę, która pobudzi płocie do żerowania.
Los mnie i Marcina przydzielił do sąsiednich sektorów. Ja w pierwszym sektorze wylosowałem dobre miejsce przy grążelach. Niestety w ostatnim czasie i podczas poprzednich zawodów z tego stanowiska padały tylko jazgarze. Patrz akapit z początku o nieobliczalności wody. Miałem jednak nadzieję , że aktywne nęcenie i ciągła praca kubkiem ściągnie w łowisko troszkę średnich ryb, które przepędzą pazerne mikrodrapieżniki.
Malownicze miejsce przy kapslach w ostatnim czasie darzy jazgarzami
Wędkowanie rozpoczęło się zgodnie z planem. Na większości stanowiskach zaczęły pojawiać się małe rybki. Każdy łowił co mógł. Jedynie Mateusz Łapacz dobrał się z matchówki do leszczyków, które szybko wywindowały go na fotel lidera.
Wieść niosła, że Marcin dobrze radzi sobie w drugim sektorze i stale odławia drobną płoteczkę. W tych warunkach regularność była bardzo ważna i nawet „żyletkami” w odpowiednim tempie można było zrobić dobry wynik.
Marcin rywalizował z łowiącym obok, Piotrkiem Bartczakiem o zwycięstwo w sektorze, bo tylko Ci dwaj zawodnicy regularnie mieli małą rybkę. Zagrozić mógł im jedynie ktoś, kto złowi coś większego. Zawodników, których większe ryby lubią w sektorze nie brakowało. Trzeba było być czujnym.
Co stanowisko to inna taktyka. Bartek Krzyżak w moim sektorze z kolei odławiał praktycznie same ukleje. Dodajmy, że ryby te jeszcze kilka sezonów temu trafiały się naprawdę sporadycznie.
Łowimy ukleje na Babskiej
Walka była wyrównana, liczyły się wszystkie małe rybki. Ten złowi 5 sztuk, tamten 6, a jeszcze inny 4. Niektórzy nie mieli szczęścia i ich stanowiska ryba omijała szerokim łukiem. Tego dnia taktyka na grubego zwierza zawiodła min. Pawła Sobolewskiego.
Także przy pomostach nie było łatwo o rybę, choć wydawało się, że to właśnie tam na płyciznach, karpiowate będą chciały złapać ostatnie promienie słońca.
Jak widać pomosty na Babskiej się sprawdzają!
Przez pierwsza godzinę dłubanie drobnicy, było naprawdę żmudne. Tylko niektórzy mieli szczęście do ładniejszych ryb. Marek Kwak złowił lina, który pomógł mu wywalczyć 2 sektorową.
Ruszyło się i coś u mnie. Do podbieraka trafił pierwszy linek. Szybka kulka z kubka wstawienie i po kilku chwilach na brzegu ląduje złoty karaś. Mechanizm zaczyna działać. Po donęceniu kolejne branie, znów guma wyjeżdża i …niestety spinam coś ładnego. Znów kubek i praca. Po spięciu ryby następuje dłuższa przerwa, a do stołu powracają jazgarze. Tym razem zanęta ich tak bardzo nie odstraszała. Wchodzi na szczęście po kolejnej godzinie zielony linek numer dwa. W sektorze jest nieźle, a w zawodach nie wiadomo. W ostatniej godzinie doławiam jeszcze niewielkiego, ale pięknego złotego karasia oraz okonia za 200 punktów i sporo nic nieważących jazgarzy. Wynik ponad 2600 punktów daje mi zwycięstwo sektorowe i 2 miejsce w klasyfikacji generalnej.
Ryby na 1 miejsce w sektorze. W ciężkich warunkach naprawdę cieszą.
Sektor na burcie wygrał Mateusz Łapacz uzyskując wysoką jak na te warunki wagę, 3365 gram, która ostatecznie pozwoliła mu wygrać całe zawody.
W środkowej strefie triumfował Marcin Cieślak, który regularnie łowił małe płotki i w bezpośrednim pojedynku pokonał Piotra Bartczaka.
Warto wspomnieć, że na cyplu dzielnie walczyły dwie nowe zawodniczki w naszym kole. Magdalena Socha i Ola Żabka nie odpuszczały i choć połowy nie były jeszcze imponujące to z pewnością taka wytrwałość w przyszłości będzie nagrodzona!
Ryb nie za wiele, ale za to jakie! Takie płocie cieszą oko fotoreportera:)
Po zawodach przyszedł czas na poczęstunek i dekorację najlepszej szóstki zawodów. Jak zwykle podczas Pucharu Burmistrza nie zabrakło nagród rzeczowych w postaci wędzisk i kołowrotków.
Pierwsza szóstka
Uczestnicy imprezy
Burmistrz Błonia, Zenon Reszka, pojawił się w na ważeniu, ale musiał wracać do obowiązków służbowych, wiec na dekoracji i nagradzaniu najlepszych nie mógł pozostać.
Burmistrz Błonia, Zenon Reszka i Prezes Koła nr 9, Cezary Wieczorek
WYNIKI
Sektor A
1.Tomasz Sikorski 2620 gram
2.Sebastian Góźdź 1410 gram
3.Bartek Krzyżak 1130 gram
4.Łukasz Bartosiński 905 gram
5.Bogdan Recielski 810 gram
6.Marek Stachurski 805 gram
7.Adam Bieniek 750 gram
8.Tomasz Lasota 745 gram
Sektor B
1.Marcin Cieślak 2120 gram
2.Piotr Bartczak 1540 gram
3.Paweł Sobolewski 1205 gram
4.Łukasz Zamiecki 1050 gram
5.Dariusz Jasiński 805 gram
6.Marcin Zakrzewski 745 gram
8.Bartek Natkański 0 gram
8.Mateusz Błażejewski 0 gram
Sektor C
1.Mateusz Łapacz 3340 gram
2.Marek Kwak 1725 gram
3.Piotr Krzyżak 1680 gram
4.Tomasz Niewiadomski 1450 gram
5 Jakub Pamięta 1220 gram
6. Stanisław Chamczyk 1180 gram
7. Maciej Błażejewski 965 gram
Tekst i foto:Tomek Sikorski
foto: Cezary Wieczorek