Nie ma chyba ostatnio wędkarskiej relacji, żebyśmy nie narzekali na wiatr lub inne, mało sprzyjające warunki pogodowe. W tym przypadku wyjątku nie było! Nie chcę być marudny, ale jak opisać fakt, kiedy to po ciepłym i przyjemnym tygodniu przychodzi front z temperaturą zaledwie 2 – 3 stopni i wiatrem dochodzącym w porywach do 80 kilometrów na godzinę i to akurat w dzień zawodów. Z drugiej strony, dzień poprzedzający zawody był jeszcze gorszy, ponieważ do tego wszystkiego, padał ulewny deszcz. Podczas naszych zmagań na szczęście nie padało. To chyba jedyny pozytyw z tej pogodowej apokalipsy, ale o tym za moment..
Wiatr, momentami wyrzucał siatki na brzeg i przewracał wiadra z zanętą!
Zawody Wiosna 2017, które przypadły na kalendarzowy dzień wędkarza, zgromadziły na starcie niespełna 19 osobową ekipę. Jak na początek sezonu i pierwszy start zaliczany do tegorocznego cyklu GPX, frekwencja dość nieliczna. Zazwyczaj swoje starty zaczyna blisko 40 osób, ale w tak koszmarną pogodę, można absencję niektórych zrozumieć.
Najmłodszym wiatr nie straszny !!!
Areną pierwszej, tegorocznej imprezy spławikowej była glinianka Czarna, na której nieco wcześniej niż tydzień przed zawodami, trenowałem marcowe płotki. Woda ta wydawać by się mogło, jest dużo mniej kapryśna niż całkowicie losowa Babska- Nowa. Nic bardziej mylnego! O tej porze roku, wszystkie błońskie wody pokazują swe oblicza i sprawiają, że żaden z zawodników raczej nie uwierzy w przewidywalne wędkarstwo.
Teren zawodów podzielono na 3 sektory. Pierwszy ulokowany od drogi, zdawał się być najtrudniejszy, bo zawodnicy tam siedzący musieli znosić wietrzne warunki mocno dosłownie. Wiatr bowiem dmuchał im prosto w twarze. Drugi sektor, do którego z resztą przyszło mi trafić, to prostka idąca wzdłuż glinianki Babskiej, z równą, dość głęboką wodą. Tutaj huraganowe podmuchy wiały po wędkach z boku, dlatego wiadome było już na starcie, że wszyscy będą musieli skrócić się maksymalnie, inaczej któraś tyczka pęknie !
Wylosowałem stanowisko numer 13. Jak pech to pech !
Kilka słów o moim wędkowaniu. Trenując wcześniej na Czarnej, wiedziałem, że ryby są jeszcze bardzo niemrawe. Na treningu brania zanotowałem dopiero bo ekstremalnym odchudzeniu zestawu. Mając to na uwadze, od razu odpaliłem zestawy z żyłką główną 0,07 i przyponem 0,05 mm. Haczyki 24 uzupełniały całość. Do kotła powędrowało 100 gram spożywki i 10 razy tyle ziemi wymieszanej z czarną gliną. Postawiłem więc na bardzo ubogą mieszankę. Zanętowy podkład stanowił dżokers w ilości 150 ml podany w ziemi i czarnej glinie. Część mieszanki dokleiłem na wypadek pojawienia się płotek. Zanęciłem „skróta” i 10 metr tyczki. Łowienie w dalszej odległości groziło uszkodzeniem wędki, więc nie chciałem ryzykować. Zanęciłem także punktowo pod samymi nogami, w nadziei na jakąś niespodziankę, z której Czarna słynie. Tym razem jednak niespodzianki nie było, a pech dopadł i mnie. W końcu wylosowałem przecież stanowisko numer 13 !
Skupiony Piotr Bartczak.
Najgłębszych miejsc sięgnęli zawodnicy ulokowani w sektorze C, rozpościerającym się wzdłuż zachodniego brzegu Czarnej wody. Wędkarze tam losujący mogli cieszyć się z wiatru w plecy, co sprawiło że wielu wyjechało długimi jak na panujące warunki wędkami.
Rzut oka na sektor C
Jakub Wróblewski zmordowany przez wiatr.
Cztery godziny w takich warunkach do najprzyjemniejszych nie należały. Istne męki przechodzili zawodnicy siedzący od drogi. W tych „cyklonowych warunkach” najlepiej poradził sobie Jakub Wróblewski łowiąc 275 gram drobnej płotki. Kuba wykorzystał dobre losowanie, nieco płytszej wody i odłowił ile zdołał tyczką. Ale w tym dniu ryby nie dominowały wcale w płytszych strefach. Najlepszym przykładem może być Paweł Sobolewski, który jako jedyny odważył się łowić dalej i wykorzystując niczym nasi skoczkowie narciarscy wiatr w plecy, zaryzykował sięgnąć po pełną długość tyczki. Taktyka okazał się słuszna. Ryba bowiem stała w dołach i to w dalszej odległości od brzegu. Wynik Pawła – 675 punktów w takich warunkach należy uznać za bardzo udany.
Paweł Sobolewski a akcji.
i jego poławiane okazy !
Nieco gorzej poszło Kubie Pamięcie, który siedząc obok Pawła z podobnego „głęboczka” wyjął 365 pkt drobnej płotki. Mój sektor wyglądał jak istne bezrybie. 40 gramowy wynik zwycięzcy sektora mówi chyba wszystko. Dwie małe płotki Łukasza Bartosińskiego wystarczyły, aby stanąć w tym dniu na pudle i cieszyć się z jedynki sektorowej.
Na zdjęciach Ci, którzy jeszcze coś złowili…
Reszta zawodników łowiła pojedyncze ryby, albo nie łowiła nic. Tak to już z naszymi, kapryśnymi wodami bywa. Z tego miejsca jeszcze raz wielkie gratulacje dla wszystkich zwycięzców i pokonanych. Sami wiecie że łatwo nie było!
Pikantne i słodkie upominki ufundowała firma Dawntona. Z prawej zwycięska trójka .
Po zawodach przyszedł czas na podarunki ufundowane przez firmę Dawtona, które otrzymał każdy uczestnik zawodów, oraz pyszną grochową przygotowaną przez restaurację Serpe z Leszna. Tak oto zaczęliśmy pierwsze tegoroczne, spławikowe GPX. Oby następna impreza przebiegła w nieco bardziej optymistycznych warunkach. A już na pewno pogodowych!
Wodom cześć !
Wyniki najlepszej szóstki.
Punktowana szóstka.
Sezon spławikowy 2017 otwarty !
Tekst i foto: Marcin Cieślak