„Kot by się nie pożywił” – tak pewnie powiedział by mój dziadek widząc liczbę ryb, którą podczas zawodów w ostatnią niedzielę wyłowili zawodnicy błońskiej 9-tki. Podczas pierwszej naszej tegorocznej imprezy spławikowej niespodzianki więc nie było. Kapryśne błońskie wody, które w pełni sezonu darzą rybami niemal bez opamiętania, gdy tylko temperatura spada, mają w zwyczaju zamieniać się w studnie. Z małymi wyjątkami, ale o tym za chwilę. Liczba uczestników, jak zawsze nie mała, bo wystartowało nas aż 29-ciu! Pamiętajmy, że to początek marca, temperatura ledwo na plusie i choć szybko pojawiło się słoneczko, to prognozy nie nastrajały optymistycznie. Liczba „wariatów” na liście startowej kolejny raz więc znacząco przekraczała ogólnopolskie „kołowe” normy:)
Terenem zmagań była tym razem żwirownia „Czarna”. Tajemniczy, przynajmniej dla mnie akwen, o bardzo urozmaiconej linii brzegowej z cyplem wchodzącym w środek wody. Woda przypomina momentami niektóre pokręcone angielskie komercyjne akweny, gdzie tyczką niemal dotykamy przeciwległego brzegu. Ciekawa, ale trudna i zdecydowanie nierówna woda. Tu wszędzie jest blisko, a ryba zdaje się być szczególnie płochliwa. Nieliczne wieści z treningów dawały jednak do zrozumienia, że da się coś złowić. Tylko jak? Na co? i ile? …. to było zagadką. Przynajmniej dla mnie, bo miałem łowić tu trzeci raz w życiu.
Mój „pierwszy raz” pamiętam doskonale, bo udało mi się wygrać tu turę i przypieczętować tym samym tytuł Mistrza Koła 2014. Ryb jednak wtedy było jak na lekarstwo. Drugi raz to już prawdziwa masakra, bo złowiłem 2 płotki, ale i tak nie było źle, bo wielu kolegom wtedy ręce rybką w ogóle nie pachniały;) Z resztą wędkarskiej elicie startującej tego dnia na Kanale Żerańskim w GPP również:D. Tak czasami bywa. Teraz piszemy kolejny rozdział.
Do walki przystąpiliśmy punktualnie o 9 -tej. Dla wielu z nas było to pierwsze wędkowanie w sezonie i to niestety było widać. Ja przynajmniej byłem mocno nieogarnięty;) Dodatkowe spore przeziębienie, chore zatoki i łzawiące oczy nie pomagały. Nawet zestawy, które założyłem na początku, musiałem zmienić ponieważ antenek już podczas gruntowania w ogóle nie widziałem. Grube sygnalizatory w takich warunkach to nie najlepszy pomysł, ale wyboru nie było. Albo coś widzisz, albo nie! Błędy można było popełnić już podczas wstępnego nęcenia. Z takiej okazji oczywiście skorzystałem;) Z ostrożności i ze względu na temperatury prawie zimowe, nie podałem ani grama spożywki na początek. To zemściło się tym, że drobniutka płoteczka nie odwiedziła mojego łowiska przez ponad dwie godziny.

Malowniczy widok na sektor A

Sektor B znajdował się na brzegu pomiędzy „Czarną”,a „Babską”

Zacięta walka w Sektorze C, który podobnie jak A był mocno zawinięty i obejmował cypel i brzeg prostopadły
Kombinacje alpejskie nic nie dawały. Dwa niewielkie okonie, po niemal trzech godzinach wędkowania, to nie to o czym marzyłem na otwarcie sezonu. Walka jednak trwała. Choć ryb prawie wszędzie praktycznie nie było, to kilka płytszych miejsc nagrzewanych słońcem dawało szansę na lepszy wynik. Brawa dla kolegów, którzy to wykorzystali.
W sektorze A zdecydowanie najlepiej zapowiadały się wyniki Marka Stachurskiego i Marcina Sobczaka

Jakub Pamięta walczył jak lew i również odławiał co jakiś czas niewielkie czerwonookie:)
U mnie na głębokości ponad 2 metrów długi czas nic się nie działo. Potem udało mi się kilka płoteczek odłowić, ale to wszystko na co tego dnia mogłem liczyć. Z resztą niemal na wszystkich stanowiskach wędkarze walczyli o każdy punkt. W każdym sektorze i na każdym stanowisku widać było pełne skupienie i próby złowienia czegokolwiek, co pozwoliło by osiągnąć przyzwoity wynik.

Norbert Nabierzyński

Piotr Bartczak

Marek Kwak

Sebastian Góźdź

W dłoni Rafała Klimczaka naprawdę jest ryba. Uwierzcie na słowo;)

Tu zdecydowanie już widać;).Wiosenna płoć Marcina Makarewicza
Koledzy, którzy ustawili sobie ryby małą dawką spożywki na początku, coś tam w miarę regularnie, jeśli można tak powiedzieć odławiali. Czasami były to „listki”, ale zdarzały się także wyjazdy podbieraka po nawet stu gramowe sztuki. W takich warunkach to bonusy na wagę kilku miejsc w klasyfikacji. Ja również rzutem na taśmę sięgnąłem po podbierak, ale spora w tych warunkach płoć uratowała mnie jedynie od zajęcia ostatniego miejsca w sektorze.
Zupełnie w odmiennym nastroju był Marcin Sobczak, który kończył nasz sektor łowiąc już na prostopadłym do naszego brzegu. 2440 punktów to w tych okolicznościach wynik marzenie dający zwycięstwo nie tylko w sektorze, ale i całej imprezie.
Również Kuba Pamięta, aktualny Mistrz Koła, regularnie odławiał drobne rybki co dało mu 3 pkt sektorowe. Wieść niosła, że na stanowisku z nr 2 dobrze radził sobie Marek Stachurski. Potwierdziło się to podczas ważenia. Marek uzyskał drugi wynik w sektorze A. (1665 pkt)

Takimi rybkami Marek budował swój wynik
W pozostałych strefach z rybą było jeszcze gorzej, a mój niemal gaszący światło wynik, dawał tam pierwszą połowę stawki!! Zwycięstwo w sektorze B padło łupem Marcina Newczyńskiego. Tu do triumfu wystarczyło 755 punktów. W sektorze C skutecznie korygował swoje łowienie Paweł Sobolewski, który uczynił to co mi się nie udało i po przenęceniu dobrał się w końcu do ryb. Wynik 1370 gram, dawał dwukrotną przewagę nad drugim tu zawodnikiem. Był nim z resztą zdobywca GPX Koła w 2015 roku, Sebastian Góźdź, który przez 2 godziny siedział z czystą siatką.
PEŁNE WYNIKI
Z powodu słabych wyników nikt nie zamierzał płakać. Dobry humor nas nie opuszczał, a i ja mimo choroby, złego początku sezonu oraz zdecydowanie najgorszego wyniku w historii startów w spławikowych zawodach w kole nr 9, również byłem zadowolony ze spotkania z wesołym błońskim towarzystwem. Nie muszę dodawać(ale dodam:), że zawody jak zwykle rozegrano we wspaniałej atmosferze. Wisienką na torcie był ciepły i pyszny posiłek i oczywiście dekoracja najlepszych.

Zdecydowany zwycięzca I eliminacji do GPX Koła, Marcin Sobczak

Najlepsi tego dnia zawodnicy:)

Wszyscy, bądź prawie wszyscy uczestnicy zawodów:)
Pierwsze zawody do Grand Prix Koła za nami. Kilku kolegów zaliczyło dobre występy i z pewnością poczyniło krok w kierunku walki o tytuł. Kilku zawodników liczących się w stawce będzie musiało odpisać swoje pierwsze wyniki i już koła ratunkowego nie mają. Kolejna wpadka to koniec marzeń o GPX Koła 2016! Przed nami jeszcze 5 zaliczanych do cyklu zawodów, oraz Mistrzostwa Koła, które w tym sezonie podzielono na dwie oddzielne tury rozgrywane w maju i wrześniu. Walki zatem co nie miara. Do zobaczenia na kolejnych zawodach.
Tekst:Tomek Sikorski
Foto:Piotr Cieślak, Paweł Cieślak, Tomek Sikorski