Marcin Kurzepa – brązowy indywidualny i drużynowy Mistrz Świata juniorów w kategorii U-25, dwukrotny Mistrz Polski, pięciokrotny medalista Mistrzostw Polski, od kilku lat nieprzerwanie członek kadry narodowej. Mimo młodego wieku Marcin ma na koncie już mnóstwo sukcesów. Zadaliśmy kilka pytań wschodzącej, młodej gwieździe wyczynowego spławika
Witam, na wstępie chciałbym Ci podziękować że zgodziłeś się na rozmowę i pogratulować przywiezionych dwóch brązowych medali z Mistrzostw Świata Juniorów z Irlandii. Nawiązując chciałbym od razu zapytać o łowisko w Coachford. Co łowiłeś i jaka była Wasza taktyka? Opowiedz o tym sukcesie.
Witam i dziękuję za zaproszenie do wywiadu, z przyjemnością opowiem co nieco o moim wędkarskim świecie.
Jezioro Inniscarra zapamiętam jako jedno z najtrudniejszych na jakim dane mi było rywalizować. Niezwykle wymagające, techniczne przez dużą głębokość – nawet 6m pod tyczką. Należało dopracować najdrobniejsze detale zestawów, bo przy tak sporej głębokości nawet jedna czy dwie śruciny mniej w wianuszku obciążenia głównego powodowały plątanie się zestawów. Kluczowa była także konsystencja zanęty, a przede wszystkim konsekwencja w odławianiu drobnej ryby tyczką.
Odległościówka nie była brana pod uwagę?
Pod odległościówką można było liczyć na większe leszcze, lecz strata nawet kilku minut znacznie odbijała się na końcowym rezultacie. Na dodatek trzeba było wyselekcjonować nieco większe hybrydy spośród drobnej płoci. Bardzo ważne było donęcanie. Po każdej rybie, a nawet po niezaciętym braniu w wodzie lądowała kulka mieszanki gliny z zanętą wielkości małej śliwki. Ponadto łowienie utrudniał wiatr. Po tygodniu łowienia 6 elementowymi topami i wyciąganiu po 130-150 ryb miałem problem podnosić prawą rękę przez następny tydzień.
Jak porównasz te zawody z tymi organizowanymi w Holandii i Serbii?
Przed wyjazdem do Irlandii myślami wspominałem mistrzostwa w Serbii, gdzie odławialiśmy szybkościowo drobne ryby skrótem. Naszej kadrze doskonale pasuje ten styl łowienia. Tymczasem zastaliśmy połączenie holenderskiego – niebywale trudnego technicznie, a zarazem szybkościowego łowienia. Irlandia dała nam zupełnie nowe doświadczenia, nie potrafiłbym wskazać w Polsce łowiska, które by chociaż w niewielkim stopniu odzwierciedlało Inniscarrę.
Masz na koncie pięć medali Mistrzostw Polski w tym dwa złote, które uzbierałeś w latach 2011-2015. Które Mistrzostwa zapadły Ci najbardziej w pamięci?
Oczywiście te organizowane w Rogoźnie i na częstochowskiej Hucie, na których zdobyłem złote medale. Łatwiej byłoby mi wskazać, które wspominam najgorzej, a tu wybór jest prosty – mój miejscowy Kanał Dwory w 2016 roku, gdy coroczna dobra passa została przerwana. Każdy sukces na Mistrzostwach Polski daje mi wielkiego kopa by dalej pracować na najlepsze wyniki. Kto wie, gdzie bym był gdyby nie Mistrzostwa Polski na Krukach, na których zdobyłem brąz w kategorii u14. Mistrzostwa Polski zawsze były i będą dla mnie priorytetem. Przygotowuję się do nich mentalnie z parotygodniowym wyprzedzeniem. To obok Mistrzostw Świata najważniejsze zawody w roku.
Jak to wszystko się zaczęło? Kto wprowadził Cię w wyczynowy świat wędkarstwa? Jaką rolę w Twoim wędkarskim życiu pełni Twój tata?
Moja przygoda z wędkarstwem zaczęła się bardzo szybko. Swoją pierwszą wędkę dostałem od taty gdy ledwo co samodzielnie zacząłem chodzić. To właśnie mój tata – Andrzej – zakorzenił we mnie pasję do wędkowania. Zaczęło się od wspólnych wypadów nad wodę i naukę posługiwania się odległościówką. To właśnie od odległościówki zaczęła się moja przygoda z wędkarstwem. Gdy miałem 6 lat zacząłem chodzić na zawody “Lato z Wędką” organizowane przez moje bytomskie Koło. Później przyszedł czas na bata, a gdy miałem wystarczająco siły by utrzymać tyczkę to dostałem swoją pierwszą tyczkę. I tak się to wszystko zaczęło… Dziś tata jest moim najlepszym trenerem, nie zamieniłbym go na kogoś innego.
Od 2013 roku jesteś członkiem Kadry Narodowej. Jak opisałbyś atmosferę panującą w zespole? Jesteście jak rodzina ?
Atmosfera w kadrze jest doskonała! To z resztą widać na zawodach Grand Prix Polski. W sektorze u25 zawsze jest luz, nikt na nikogo krzywo nie patrzy, każdy sobie pomaga i wiem, że gdybym przyjechał na zawody bez ochotki to znalazłyby się osoby, które mnie wspomogą. A razem z atmosferą przychodzą wyniki na arenie międzynarodowej, to tak samo ważna kwestia jak odpowiednia taktyka.
Twój wędkarski autorytet?
Prawdę mówiąc, nie mam konkretnego autorytetu. Nie wzoruje się na konkretnej osobie. Uważam, że kluczem do rozwoju w tym sporcie jest obserwacja wielu najlepszych zawodników, a przede wszystkim wymiana doświadczeń po zawodach. Lubię zawodników, których cechuje proste podejście do nęcenia, którzy większą uwagę skupiają na technice łowienia.
Masz jakieś ulubione łowisko ?
Uwielbiam łowić duże leszcze na rzece Odrze w Kędzierzynie Koźlu, oraz łowić duże leszcze odległościowką na Kanale Dwory.
Co w wolnej chwili robi Marcin Kurzepa? Swoją przyszłość wiążesz z wędkarstwem?
W wolnej chwili… łowię ryby 🙂 Nie bardzo mam czas i chyba również ochotę robić coś innego. Chciałbym związać swoją przyszłość z wędkarstwem, w tym świecie czuję się jak ryba w wodzie, a czas pokaże co z tego wyjdzie.
Jaką radę dałbyś najmłodszym wędkarzom?
Moja rada – skupić się na dopracowaniu techniki łowienia, doskonalić wiedzę odpowiedniego dopasowywania się do warunków, nie szukać złotej mieszanki zanętowej, dużo startować na zawodach z najlepszymi, wyciągać wnioski po zawodach, wymieniać się doświadczeniami, nauczyć się przegrywać i cieszyć się z sukcesów.
Pozdrawiam czytelników moczykije.net 🙂
Pozdrawiamy również i życzymy dalszych sukcesów, oraz złota na następnych Mistrzostwach Świata.
Rozmawiał Marcin Cieślak.
Foto ze zbiorów Marcina Kurzepy.