ZAWODY

I PUCHAR PORTALU MOCZYKIJE.NET

           Pierwszy Puchar Moczykije.net przeszedł do historii. Tego, że wędkarskich emocji  i wysokiego poziomu sportowego nie zabraknie było wiadome od początku. Obawy dawały tylko tutejsze żerujące ryby, które nie jednego wędkarza potrafią nauczyć pokory. Szczególnie te z błońskiej, flagowej wody, która była areną zmagań niedzielnej imprezy do najłatwiejszych nie należą. Często bywa tak, że nawet prawdziwego wyjadacza błońskie leszcze wyprowadzają w przysłowiowe pole. Kaprysy ryb to oczywiście jedno, ale kunszt ich łowienia i determinacja to drugie. A ta była potrzebna co pokazywała szczególnie przedostatnia i ostatnia godzina w niektórych stanowiskach. Wtedy to jakby ryby bardziej rozochocone chętniej pobierały pokarm. Szczegóły wyjaśnię za moment…

Losowanie.

Po porannym deszczu i wilgotnym poranku nad wodą zaczęło się przejaśniać więc losowanie  przebiegło już bez użycia parasola. Zapowiadał się ciepły i słoneczny dzień. Tradycyjnie miało wiać, ale specyfika łowiska wymaga na tę okoliczność być zawsze przygotowanym. Odkąd pamiętam na „Babskiej-Nowej” zawsze wieje. Łowisko podzieliliśmy na cztery sektory. Dwa, pierwsze sektory ulokowane zostały od topól aż do skraju prostej. Pozostałe dwa mieściły się od początku tak zwanej burty i ciągnęły się, aż do końca zatok. Zawodnicy mieli mieć ponad 2 godziny na przygotowanie, dlatego myślę, że nawet Ci z odległych stanowisk mogli na spokojnie dojść lub dojechać i rozłożyć sprzęt. Nęcenie zaplanowaliśmy na dwadzieścia po dziewiątej, a punktualnie o wpół do zawodnicy zaczęli łowić.

Bliskość grążeli zawsze gwarantuje ryby.

Samo losowanie dostarczyło już wielu emocji. Szybko okazało się, że najlepsi będą walczyć ze sobą w poszczególnych strefach. Do pierwszej strefy trafili faworyzowany Paweł Sobolewski, który w tym roku niemal zawsze staje tu na pudle, a także doświadczony Tomek Iwanowski i Maciej Chłopecki. Stanisław Syga i Mateusz Łapacz też mieli chrapkę na zwycięstwo. Jak się potem okazało czołówkę z sektora dzielnie gonił Mariusz Lipski. Drugi sektor wylosowali między innymi Mariusz Sułek, którego chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Reprezentujący polskiego Normarka zawodnik miał stoczyć bój z Tomkiem Sikorskim, który reprezentował nasz portal,  a także Michałem Brzezowskim, Filipem Gosem i Markiem Stachurskim. Do sektora C trafili świetnie znający wodę Michał Kierzkowski, a także młode wilki błońskiej dziewiątki Jakub Pamięta i Jakub Wróblewski. Nie wiadomo było co pokażą świetnie łowiący goście Maciej Mierzejewski, Jacek Pietrzak i Paweł Kępka. Ostatnia strefa przebiegała na całej burcie i walkę tutaj stoczyć mieli reprezentanci koła 22 z Zegrza Adam Laskowski, Radosław Parchan i Jarosław Antonowicz. Uważać trzeba było na Arka Szczepaniaka i Sebastiana Góździa oraz Tomka Urbańskiego, którzy nie raz już pokazywali że wędkować potrafią. Oczywiście pozostali, których nie wymieniłem też już nie raz stawali na pudle i tak naprawdę powinienem z tego miejsca wymienić chyba wszystkich startujących.  Zapowiadały się więc prawdziwe wędkarskie emocje.

Co działo się w poszczególnych strefach?

W sektorze A przez pierwszą godzinę na haczykach meldowały się tylko pojedyncze, malutkie jazgarze. Potem w niektórych stanowiskach falami zaczęła wchodzić ryba. Od początku brylował Maciej Chłopecki, który odławiał krąpie i leszczyki z matcha. Potem ten świetny zawodnik udowodnił, że zna się również na łowieniu pełną tyczką. Siatka Maćka szybko zapełniała się średnimi rybami. Końcowy wynik to 3790 punktów i dwójka sektorowa. Dobrego losowania do końca nie wykorzystali Stanisław Syga i Mariusz Lipski. Obaj zawodnicy przekroczyli barierę  900 punktów, ale chyba wszyscy spodziewali się, że łowiąc w bezpośredniej bliskości grążeli wyniki będą nieco większe. O ile Stanisław wynik swój okrasił ładnym karasiem i linkiem, w siatce Mariusza znalazły się niemal same leszczyki. Na uwagę zasługuje jednak wynik Tomka Iwanowskiego, który dobrał się do leszczy i regularnie utrzymał rybę w łowisku już do końca zawodów. Ponad 4500 punktów dało pewne zwycięstwo w sektorze i jak się potem okazało w całych zawodach. Jeszcze raz wielkie brawa i gratulacje!

Stanisław Syga w akcji. Precyzyjne podanie towaru na takich zawodach jest zawsze kluczowe.

  

Karaś srebrzysty to fajny bonus tam gdzie ciężko o rybę.

    

W sektorze A walczyli także Stanisław Chamczyk, Ryszard Dziekański i Jacek Piekut.

  

  

Tomek Iwanowski do leszczy dobrał się po godzinie.

Po piętach deptał mu Maciej Chłopecki.

  

Mariusz Lipski wyłowił 975 gram. Mateusz Łapacz ryb szukał łowiąc batem.

Paweł Sobolewski tych zawodów do udanych nie zaliczy.

Drugi sektor od samego początku był dla zawodników nie lada wyzwaniem. W ruch poszły wędki odległościowe i tyczki. Niestety nie wiadomo czemu ryba odeszła z płytkich stref akwenu i zaczęła się rzeźba. Pojedyncze rybki do siatki trafiały tylko u nielicznych. Łowisko świeciło pustką. Wędkarstwo jest jednak nieprzewidywalne. Szczególnie przekonał się o tym łowiący na skrajnym stanowisku Filip Gos. Niemal zawsze z tego miejsca łowiło się przyzwoite ryby. Na zawodach łowisko tego sympatycznego zawodnika świeciło pustką. Odpowiednia taktyka i co najważniejsze regularne donęcanie w końcu sprowadziło ryby do niektórych stanowisk. Klasę pokazał Mariusz Sułek, który dzięki uporowi skusił leszcze do brań i w ostatnią godzinę wyłowił z wody ponad 2400 punktów. Kilka żerujących  leszczy Mariusz dosięgnął odległościówką, a resztę wyłowił z wody tyczką. Drugi w sektorze był Tomasz Sikorski, którego wynik blisko 900 punktów stanowił mieszany rybostan leszczowo-płociowy co na tej wodzie zdarza się bardzo rzadko. Reszta zawodników nie zdołała dogonić liderów. No cóż może następnym razem powiedzie się lepiej. Wszystkim na pewno należą się brawa za upór i walkę do końca.

Darek Jasiński tym razem trafił między pomosty.

Marek Stachurski w poszukiwaniu błońskich leszczy.

Wędkarstwo nie ma barier. Mateusz Błażejewski poluje na pierwsze punkty.

Michał Brzezowski wylosował połowę prostki.

Mariusz Sułek podczas kubkowania łowiska.

Reprezentujący Moczykije, Tomek Sikorski podczas nęcenia.

Grzesiek Samul z błońskim łowiskiem mierzył się po raz pierwszy.

Henryk Lipski ostatecznie zajął piąte miejsce w swoim sektorze.

Filip Gos miał w łowisku same jazgarze.

Sektor C rozciągał się od strony zatok i zahaczał nielubianą przez wędkarzy burtę. Niesamowitą przygodę w tej strefie przeżył Michał Kierzkowski, który podczas gruntowania zaczepił zestawem matchowym przypon karpiowy z rybą na końcu. Karp oceniany był na blisko 8 kilogramów i odczepił się tuż przed podebraniem. Ryba namieszała w łowisku jednak na tyle wystarczająco, że Michał przez kolejne cztery godziny odłowił tylko kilka małych rybek.

Wędka wygięta do granic możliwości. Na końcu matcha uwiesił się duży karp.

W sektorze tym pokaz łowienia matchówką dał Jakub Pamięta, który udowodnił, że jeśli nie ma ryb pod tyczką da się je łowić z odległości. Wynik ponad 1700 gram leszczyków okrasił bonusowy jaź. Prawdziwą walkę zademonstrował także młodziutki Kuba Wróblewski, który siedząc obok bardziej doświadczonych zawodników wyłuskał z wody sporą ilość, jak na panujące warunki, mikropłotki  i  z wynikiem ponad 500 punktów zajął drugie miejsce w swojej strefie. Kuba niemal wszystkie ryby wyłowił ze skróta. Brawa za determinację i upór.

    

Kuba Pamięta od początku postawił na matchówkę. Pozwoliło mu to wygrać sektor C. 

W łowisku Michała Kierzkowskiego po rannym mocowaniu się z dużym karpiem świeciło pustką.

    

Jacek Pietrzak ostatecznie zajął szóste miejsce w swojej strefie.

Zawsze uśmiechnięty Piotr Bartczak szukał ryb z tyczki.

  

Bogdan Recielski i Bartek Natkański. Ten drugi miał w łowisku kilka linów. Niestety nie były to ryby wymiarowe.

Maciej Mierzejewski podczas szukania ryb z tyczki.

Jakub Wróblewski coraz częściej staje na pudle. Tym razem ten młodziutki zawodnik dopisał na swoje konto dwójkę sektorową.

Paweł Kępka zajął czwarte miejsce w swojej strefie.

Ostatni sektor przebiegał na całej długości burty. Tradycyjnie ryba na burcie nie chciała wchodzić pod tyczkę, dlatego należało sięgnąć po odległościówkę. Prawdziwą klasę pokazał Jarosław Antonowicz, który losując teoretycznie słabe miejsce wyłowił z łowiska matchówką ponad 3000 punktów. Połów okrasił także przyzwoity jaź. Drugie miejsce w strefie zajął kolega z zegrzyńskiego koła Adam Laskowski, który także sięgnął po matcha. Pozostałe miejsca nie darzyły rybami co szybko przełożyło się na wyniki. Niektórzy co powiedzieli po zawodach, zaryzykowali z taktyką co szybko odbiło się na ilości ryb w siatce.

Adam Laskowski wszystkie ryby złowił z matcha.

Jarosław Antonowicz wyłowił z wody 3090 gram i pewnie wygrał sektor.

W tym dniu zegrzyńską dwudziestkę dwójkę reprezentowało kilku zawodników. W akcji Radosław Parchan.

Łukasz Krawczyk wylosował osłoniętą od wiatru zatokę, ale tego dnia ryb w niej nie było.

Ten leszcz dał Arkowi Szczepaniakowi trzecie miejsce w swojej strefie.

Sebastian Góźdź w akcji. 

  

Daniel Siarkowski i Jarosław Komorowski zajęli odpowiednio ósme i czwarte miejsce w sektorze.

Tomek Urbański tych zawodów do udanych na pewno nie zaliczy.

Po zawodach przyszedł czas na posiłek w postaci pieczonego kurczaka i pysznej zupy. Dekoracja przebiegła bardzo sprawnie. Nagrody w postaci dyplomów i nagród rzeczowych trafiły do rąk najlepszej ósemki, a stylowymi szklanymi trofeami nagrodziliśmy najlepszą szóstkę. Nie zabrakło też olbrzymiej ilości zanęt i glin, w postaci pakietów którymi obdarowaliśmy wszystkich uczestników. Całości dopełniło losowanie nagród rzeczowych. W tym dniu nie było zawodnika, który wróciłby do domu bez nagrody! Z tego miejsca ponownie gratulujemy zwycięzcom i gwarantujemy podobną atmosferę za rok. Z racji tego ile ciepłych słów usłyszeliśmy już po imprezie jesteśmy pewnie, że ta bardzo wam się spodobała i zapewne trafi na stałe do wędkarskich kalendarzy. Na pewno będziemy podnosić poprzeczkę, aby kolejne zawody wypadły jeszcze lepiej.

Najlepsza ósemka.

Prawie wszyscy uczestnicy.

Szczególne podziękowania należą się oczywiście sponsorom, których wymienię w losowej kolejności. Nagrody ufundowali:

  

Sponsorzy nie zawiedli. W losowaniu nagród pocieszenia dla pozostałych pomagał najmłodszy Moczykij 🙂 

Każdy kto został do samego końca, otrzymał nagrodę losową i pakiet zanętowy. 

Sponsor generalny imprezy : Winner sprzęt wędkarski, pellety i dodatki, odzież, pokrowce.

Sponsor: Portal moczykije.net – siedzisko wędkarskie.

Sponsor: Gliny Natura – pakiety glin wędkarskich.

Sponsor: SARS – pakiety zanęt i portfele na przypony.

Sponsor: Eko-Farma Żelechów – tygodniowy karnet wstępu.

Sponsor: sklep Szuwarek z Błonia – sprzęt wędkarski.

Sponsor: Stynka – pakiety zanęt.

Sponsor: Goldfish  – pakiety zanęt.

Sponsor: Matchpro – pakiety zanęt.

Sponsor: Carpio – pakiety zanęt.

Sponsor: Marlin – pakiety zanęt.

Sponsor: Hooka TV – półroczne abonamenty z dostępem do wędkarskiej telewizji Hooka TV.

Sponsor: Magazyn Karpmax – smycze, odzież, filmy o tematyce wędkarskiej.

Po zawodach powiedzieli:

Tomasz Iwanowski zwycięzca zawodów: Wody zupełnie nie znałem. Wymieszałem zanętę w stosunku 1 do 1 leszczową z płociową Stynki, rezygnując z pieczywa fluo. Na całe wędkowanie użyłem 1 litr tej mieszanki. Litr zanęty wymieszałem z 7 litrami mieszanki glin. Postawiłem na glinę wiążącą i ziemię bełchatowską w stosunku 6 kilogramów wiążącej do 2 kilogramów ziemi. Następnie glinę wymieszałem z zanętą w stosunku 7:1. Do tego 250 ml dżokersa. Do kubka przygotowałem 2 kilogramy mieszanki glin wymieszanej z 0,5 l dżokersa. Przynęty haczykowe stanowiły ochotka, pinka i cięty czerwony robak na wypadek pojawienia się w łowisku większych ryb. Jeśli chodzi o donęcanie to zacząłem kubkować dopiero po pierwszej rybie. Następnie co 2-3 leszczyki podawałem kulkę wielkości orzecha włoskiego. Ponieważ miałem w łowisku mocny wiatr starałem się śledzić podmuchy i przy mocniejszych porywach kulkę zasypywałem collerem, a gdy wiatr trochę cichł nie używałem kleju wcale. Jeśli chodzi o zestawy to rozłożyłem cztery topy, a na nie powędrowały zestawy 2x 0,5 grama, 1x 0,7 i 1x 0,9 grama. Wszystkie zestawy zrobiłem na śrucinach, bez oliwek. Przypon kładłem na dnie. Na haczyk wędrowały 2-3 ochotki. Muszę przyznać, że błędem było użycie złych spławików. Stalowe antenki byłyby lepsze przy innych, mniej wietrznych warunkach. Myślę, lepiej by się łowiło gdybym użył spławików z antenkami węglowymi, szczególnie, że spora ilość brań to były brania wystawiane. Z czasem ryby przesunęły się odrobinę na wypłycenie i tam chętniej pobierały pokarm. Ogólnie jestem bardzo zadowolony, ale pozostał niedosyt bo w ostatniej godzinie puściłem kilka ryb.

 

Jarosław Antonowicz zwycięzca sektora B: Wiedziałem, że w tym stanowisku łowi się głównie odległościówką. Wygruntowałem płytki blat na około 25-27 metrze i tam podałem zanętę. Gruntowanie wskazało wypłycenie o obszarze około 7 x 7 metrów z gwałtownymi spadkami po bokach. Ryby pojawiły się już pół godziny po zanęceniu. Pierwszą rybą ku mojemu zaskoczeniu był ładny, bonusowy jaź. Sporej ilości drobnego leszczyka nie mogłem zaciąć, ale ryby co ważne trzymały się łowiska i pola nęcenia. Donęcałem lekkim towarem rozrobionym w stosunku 1:1:1 z gliny wiążącej, ziemi i gliny rozpraszającej. Jako, że leszcze łowię głównie na kanale Żerańskim bazowałem na podobnej zanęcie pachnącej karmelem. Przypon położyłem na dnie i co ciekawe ryby reagowały na dość „grubą” przynętę. W tym dniu skuteczny był kaster. Ochotka kusiła jazgarze a te były za małe, aby mogły robić wagę. Spiąłem też dużą rybę, która wpłynęła w pobliskie grążele. Jeszcze raz dziękuję, że mogłem brać udział w tak fajnych zawodach.

 

Jakub Wróblewski – dwójka z sektora C:  Ziemię z zanętą mieszałem w stosunku 1:4 z przewagą ziemi, do tego odrobinę dżokersa. Do kubka użyłem gliny z dużą ilością dżokersa. Niestety kapryśna burta sprawiła, że z tyczki nie złowiłem nic. Ratowałem się więc skrótem. Wszystkie, drobne rybki złowiłem pół metra od brzegu. Zawody bardzo mi się podobały.

 

 

Mariusz Sułek – zwycięzca sektora B: Po cennych wskazówkach kolegów z moczykije.net oraz odbytych treningach Tomasza oraz Marcina którzy podzielili się swoimi spostrzeżeniami, wszystko wskazywało że ryb w łowisku jest sporo. Postanowiłem użyć bogatą mieszankę w stosunku 50/5o – ziemia z zanętą. Użyłem sprawdzoną zanętę, która znakomicie sprawdza mi się przy połowie leszczy, mianowicie DynamiteBais White Chocolate & coconut o delikatnym aromacie kokosu wymieszanego z białą czekoladą. Naturalnie zanęta jest jasna więc przyciemniam ją ziemią Bełchatowską, osobiście używam ziem Gienek-Gliny. Myślę, że są są unikatowe i w 100% powtarzalne. Towaru zrobiłem równo z limitami, mając dobre info o łowisku wiedziałem, że istotne jest nęcenie 2 punktów: tyczka oraz match. Tak tez zrobiłem. Tyczkę zanęciłem kilkoma kulami z łapy, z niewielka ilością „dżoka” oraz znikomą ilością zanęty na tak zwany dywan. 15 kul bogatszych w robactwo podałem z kubka punktowo. Około 20 kul posłałem na mniej więcej 30m pod odległość. W tych kulach znajdowały się kastery, dżokers. Po 40 minutach bez brania, spoglądając na sąsiadów szukających ryb to na tyczce to na matchu zdecydowałem podnęcić pod nogami, tuż za nadbrzeżnymi trawami. Patrząc na sytuacje po głowie chodziły myśli o zerze, wiec to mobilizujący argument do działania oraz szukania ryb. Pierwsze rybki trafiły się tuż pod nogami. Były to niewielkie płotki, ale mając kilka sztuk w siatce mam ryby i honor uratowany, możemy szukać dalej. Co jakiś czas sprawdzając i donęcając tyczkę skupiałem się na odległościowce i po upływie 2 godzin pierwsze branie i ryba. Uśmiech szybko gaśnie jak tym bonusem okazuje się niewymiarowy lin. Postanowiłem donęcić przygotowałem kolejne 10 kulek dodatkowo zadipowanych ciekawym dodatkiem liquidem TigerNuts Dynamite Baits. Niespełna po kilku minutach od donęcenia odławiam 3 leszczyki. To dobry znak, sąsiad z prawej Tomasz Sikorski mówi jest szansa, że ryby przemieszczają się do nas 🙂 Po odłowieniu leszczyków z matcha postanowiłem tym samym sposobem co na matcha podniecić tyczkę i tak to do wody wyjechało 5 kulek zadipowanych Tigerem, i to był strzał w 10! Na godzinę przed zakończeniem zawodów leszczyki zaparkowały pod tyczką i tak do ostatniej minuty sukcesywnie je odławiałem 🙂 Na zakończenie chciałby serdecznie podziękować chłopakom z moczykije.net za zaproszenie oraz za perfekcyjnie zorganizowaną imprezę! Za super atmosferę, moc nagród oraz upominków na blisko 50 zawodników. Nikt nie odjechał z pustymi rękoma! Tak trzymajcie i do zobaczyska podczas kolejnej edycji Pucharu moczykije.net

 

Tomek Sikorski- dwójka z sektora B -NASZ CZŁOWIEK W STAWCE: Przed zawodami byłem na treningu i na brak ryb nie narzekałem. Przygotowałem bogatą mieszankę opartą na zanęcie Stynka LESZCZ ZAWODNICZY. Dałem jej cały kilogram i okrasiłem odrobiną biszkoptu i słodzika. Stawiałem na leszcze i nic więcej mnie nie interesowało. Prognozy zapowiadały lekkie załamanie pogody, więc taktyka ta była troszkę ryzykowna , ale cóż. Jakiś pomysł trzeba mieć. Całość wymieszałem 1:3 z mieszanką ziemi i ciężkiej gliny rzecznej . Dodatkowo na wypadek gdyby rybka gorzej reagowała na donęcanie zanętą , zostawiłem mieszankę ziemi i gliny do jokersa. Zrobiłem też jeżyki z ochotki i dżokersa, aby leszczyki utrzymać w łowisku. Zanęciłem oczywiście tyczkę na pełnej długości i matcha na 30 metrze. W matcha nie wierzyłem bo byłem przekonany, że ryba pod tyczką będzie od razu. Sektor na prostej dawał komfort, ale personalnie był bardzo mocny. Z każdej strony doświadczeni i utytułowani zawodnicy. Niedługo po pierwszym sygnale urywam pierwszą rybkę. O zgrozo za chwilę zrywam wentyl. Mój magiczny i dopracowany po treningu zestaw i top z naciągiem idealnym przestał istnieć. Wszystko zaczynam od początku. Ryby jednak nie współpracują. Zaczyna się poszukiwanie punktów gdziekolwiek . Sąsiedzi łowią mikro płotki tuż pod nogami. Ja szukam ryb na 30 metrze. Niestety tam też biała ryba nie wpłynęła, bo łowię matchówką mikro jazgarze. Punktuje, ale to nie o to chodzi. Trwa to wszystko długo, a mi jako współorganizatorowi zaczyna być przykro, ze pomimo dopięcia na ostatni guzik wszystkiego nie udało nam się namówić ryb do współpracy. Nie zaniedbuję jednak swojego łowiska . Donęcam i sprawdzam tyczkę i match’a. Obserwuję również mojego utytułowanego sąsiada, Mariusza Sułka, który jest dla mnie papierkiem lakmusowym. Gdy Mariusz w trzeciej godzinie zacina leszcza z matchówki, jestem pewien, że także w moje dobrze zanęcone łowisko ryby wpłynęły. Skrupulatnie wygruntowany zestaw leci na 30 metr… Po chwili wjazd i mam leszczyka. Drugie branie zepsute, postanawiam zanęcić lepie kulę, w drugiej ręce już trzymam procę i wjazd spławika…Zacinam źle, czuję przez chwilę ładny ciężar i zacięta za mocno ryba schodzi! Leszcz stracony w łowisku płoszy całe stado. Nie inaczej było tym razem. Donęcam jednak i ….. Zrywam gumę od procy. Nie nazwę tego pechem, to po prostu brak czasu na porządny przegląd sprzętu przed zawodami. Moja wina, a nie pech. Naciągnąłem gumę, ale jej mniejsza długość to inna moc i precyzja nęcenia. Jednak szansa była bo gdy zaczęliśmy odławiać z matcha ryby, powiedziałem , że za pół godziny wejdą też pod tyczkę. Czasu pozostało mało , ale ryby weszły. Tu swój kunszt pokazał Mariusz, bo wyłowił wszystko co mógł, a ja spinałem ryby lub zacinałem zbyt wcześnie. Udało mi się kilka złowić w tym piękne płocie. Szczegóły zaważyły na końcowym sukcesie. Na pocieszenie pozostało , że w tak mocnym sektorze kończę na 2 miejscu z dużą stratą do Mariusza. Zabrakło dbałości o szczegóły. Zabrakło czasu na porządne przygotowanie.

Maciej Chłopecki – dwójka z sektora A: Do zawodów przygotowałem się na podstawie tego co mówili mi koledzy z błońskiej „9”. Przygotowałem się na łowienie odległościówką i tyczką. Zanętowa klasyka, 0,5 kg Gros Gardons, 0,25kg Lake. Jeśli chodzi o glinę był to mix : ziemi bełchatowskiej oraz Argilli. Po wylosowaniu stanowiska (nr 4) dowiedziałem się, że jest to całkiem dobre miejsce z płytkim blatem ok. 25m od brzegu i dość głębokim , ale podobno rybnym dołkiem pod tyczką. Mój nos przeczuwał jednak, że ryby będą na tym blacie, a nie pod tyczką, dlatego większość towaru przeznaczyłem pod odległościówkę. W związku z różnicami głębokości i wypłyceniem po prawej stronie stanowiska na tyczce, postanowiłem wrzucić towar sklejony i precyzyjnie podany kubkiem. Warto dodać, że moje stanowisko było ulokowane na winklu, a ja sam nie wziąłem poprawki na wiatr, który wzmagał się z każdą minutą. Był on nieprzyjemny i zdecydowanie utrudniał łowienie. To właśnie on przyczynił się do przedwczesnego zakończenia mojego łowienia z odległościówki (poplątane dwie wędki). Jak się okazało na tyczce wcale nie było łatwiej biorąc pod uwagę komfort łowienia. Podmuchy z prawej strony sprawiły, że łowienie stało się dość trudne technicznie z czym nie do końca sobie poradziłem. Gdy zacięcie ryby zbiegło się z podmuchem wiatru, hol ryby kończył się fiaskiem. Każdy hol starałem się wykonać dość szybko i zdecydowanie ze względu na to, że większość złowionych przeze mnie ryb stanowiły małe leszczyki (50-100g), które często były zapięte za delikatną błonkę w pyszczku. Kto łowił tak małe „bremesy” wie, że jest to dość niewdzięczna ryba do holowania. Takie same ryby miałem też na początku zawodów łowiąc matchem. Były momenty, że leszczyki odskakiwały, wtedy w łowisku pokazywały się 5cm płotki. Jak się okazało, uzyskałem piąty wynik zawodów i drugi wynik wagowy (3890g). Przegrałem z zawodnikiem siedzącym na stanowisku otwierającym, który lepiej poradził sobie w tych warunkach. Czuję lekki niedosyt, bo wiem, że wynik powinien być lepszy, ale tym razem wiatr mnie pokonał. Z tego miejsca chciałem podziękować „Moczykijom”, którzy zdecydowanie stanęli na wysokości zadania. Co prawda nie wygonili wiatru z mojego stanowiska, ale robili co mogli, żeby każdy był zadowolony, nie wyjechał znad wody głodny i bez nagrody. Były to jedne z najfajniejszych zawodów w jakich miałem przyjemność wziąć udział. Co ważne, zawody odbyły się w miłej, koleżeńskiej atmosferze. Humory dopisywały, mimo że nie wszyscy mieli okazję zmierzyć się z błońskimi okazami.

Kuba Pamięta -zwycięzca sektora C : Do zawodów byłem dość dobrze przygotowany. Ze względu na różne oblicza łowiska praktycznie na każdy sektor miałem przygotowany inny wariant łowienia. Po losowaniu wiedziałem, że trafiłem do niezbyt rybnej strefy. W miejscach „burtowych’’ niemal nigdy nie da się zrobić dobrego wyniku tyczką, dodatkowo moje stanowisko pozbawione było odpowiedniej roślinności przybrzeżnej, co wykluczyło możliwość łowienia małych płotek ze skróta. Dlatego postanowiłem skupić się na odległościówce. Do łowienia przygotowałem dwie wędki matchowe z 14-gramowymi spławikami zamontowanymi na stałe. Na żyłce znajdowało się ok. 0,7 grama na jednej wędce i ok. 1,2 grama na drugiej.  W moim odczuciu kluczowe było dokładne wygruntowanie, ze względu na niezwykle pofałdowane dno, a także precyzyjne nęcenie. Wiedziałem, że jeśli przynajmniej część kul spadnie na obszarze większym niż 1,5 m x 1,5 m będę pozbawiony szansy złowienia jakichkolwiek ryb. Na nęcenie wstępne zmieszałem 4 litry gliny z dwoma garściami słodkiej zanęty, 400 ml dżokersa, 100 ml ochotki i 50 ml parzonej pinki. Do całości dodałem nieco liant a collera, tak aby przy ściskaniu kul nie zabić delikatnych larw. Ulepiłem ok. 30 kul , które dość poprawnie wystrzeliłem w łowisko. Już w drugim rzucie udało mi się zaciąć pierwszego leszczyka, a w kolejnym następnego. Donęcałem co pół godziny mieszanką gliny z dżokersem, ochotką, kasterem i szczyptą zanęty. Przez pierwszą godzinę złowiłem trzy leszczyki i trzy piękne krąpie. W drugiej godzinie  dołowiłem wymiarowego jazia i dwa leszczyki, w trzeciej tylko jednego leszczyka, natomiast w czwartej praktycznie nic. Jest to winą mojego dosyć nierozsądnego gospodarowania robakami, zwłaszcza dżokersem i ochotką. Niesklejone robaki były łatwym łupem dla mikro okoni, jazgarzyków i płoteczek, których tego dnia miałem setki, jeśli nie miliony w łowisku. Te małe rybki skutecznie wyjadały wszystkie robaki i atakowały niemal każda przynętę , która zawisła na haczyku, mocno utrudniając mi złowienie następnej średniej ryby. Najskuteczniejszy tego dnia okazał się cięższy zestaw , minimalnie przegruntowany (2-5 cm ) , a najskuteczniejszą przynętą dwie ochotki. Ostatecznie moje 10 ryb ( nie licząc jazgarzyków i mikro płotek 😀 ) ważyło 1745 gram, co dało mi 1 miejsce w sektorze i 4 miejsce w klasyfikacji generalnej.

Adam Laskowski – dwójka z sektora D: Z tyczki nie złowiłem nawet jednej ryby. Wszystko co w tym dniu udało mi się złowić dosięgnąłem odległościówką. Mój błąd polegał na zbyt małej ilości spożywki i dżokersa. Do zawodów podszedłem zbyt ostrożnie. Myślę, że dużo lepiej bym połowił, gdybym użył nieco mniej sklejonej mieszanki z przewagą zanęty. Momentami było widać, że ryba chcę jeść. Niestety zbyt ostrożne i zachowawcze nęcenie na początku zawodów nie do końca pozwalało rozkręcić się rybom. Nie byłem też przygotowany na łowienie ze skróta, a przy brzegu kręciły się ryby. Mimo, iż nie połowiłem wyśmienicie w końcowym rozrachunku udało mi się zająć dwójkę w moim sektorze z czego jestem na prawdę zadowolony. Zawody bardzo mi się podobały i mam nadzieje, że spotkamy się na następnej edycji.

Patronat nad imprezą objęło koło numer 9 z Błonia oraz Burmistrz miasta Błonie, Zenon Reszka. Szczególne podziękowania składamy na ręce Marzeny Lemańskiej i Agnieszki Markowskiej- Grzeszczyk za upieczenie pysznych ciast do porannej kawy. Podziękowania dla Cezarego Wieczorka za pomoc przy organizacji zawodów a także dla Mateusza Łapacza za pomoc techniczną przy ważeniu.

Do zobaczenia za rok.

Tekst i foto: Marcin Cieślak

Foto: Tomek Sikorski, Paweł Cieślak, Piotr Cieślak, 

 

 

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress