Memoriał Zygmunta Bukraka to jedna z najpopularniejszych, obok Mistrzostw Okręgu imprez na Mazowszu. Tym razem jednak frekwencja przeszła najśmielsze oczekiwania organizatorów i zawodników. Ponad 90-ciu zapisanych na listy startowe miłośników sportowego spławika świadczy o tym, że Zygmunt Bukrak to postać, o której wędkarska Brać nie ma zamiaru zapomnieć.
Zygmunt Bukrak – człowiek legenda polskiego wędkarstwa spławikowego. Był jednym z założycieli koła nr 21 PZW w Wołominie .Doskonały wędkarz i pedagog. Trener kadry narodowej juniorów oraz seniorów. Spod jego ręki wyszło wieku wędkarskich mistrzów, którzy zdobywali lub w tej chwili zdobywają medale na imprezach ogólnopolskich i międzynarodowych. Za swoją pracę otrzymał wiele odznaczeń m.in. Srebrny Krzyż Zasługi RP.

Adam Niemiec i Artur Kocikowski
Oczywiście ilość to nie wszystko. Nad Kanał Żerański zjechała więc śmietanka Mazowieckich zawodników, oraz najlepsi wędkarze z całej Polski. W tym uczniowie samego Mistrza. Już za tydzień na popularnej „Kobiałce” odbędzie się ostatnia w tym roku odsłona zmagań z cyklu Grand Prix Polski. Była więc okazja na sprawdzenie co w wodzie piszczy i mocny trening w warunkach bojowych. Takiej okazji nie przepuścili także kadrowicze. Na starcie nie zabrakło więc Mistrzów Świata, Grzegorza Mazurczaka i Adama Niemca, a także wielu innych medalistów Mistrzostw Polski i uczestników GPP, czyli najwyższych rozgrywek w kraju.
Dla mniej doświadczonych zawodników była więc to frajda, a dodatkowo możliwość sprawdzenia się i podpatrzenia kilku niuansów, które właśnie w tym sporcie na pewnym już poziomie, robią różnicę. Nie bez kozery więc na starcie pojawiło się wiele osób. Każdy start u boku Mistrzów Świata i innych gwiazd polskiego spławika jest okazją do wspięcia się na wyżyne swoich umiejętności.
Warto dodać, że Koło nr 9 w Błoniu ma potężny udział w tej frekwencji, bo wystartowało nas aż 15!
Zanim doszło do losowania, zawodników i gości przywitali Krzysztof Wytrykus, prezes Koła nr 21 w Wołominie i Krzysztof Bukrak, znakomity wędkarz, członek Kadry Narodowej i Mistrz Polski 2007. Na zdjęciu z prawej strony Grzegorz Mazurczak losuje stanowisko.
Rywalizację rozpoczęliśmy punktualnie o 10 . Dziesięć minut wcześniej na przestrzeni niemal kilometra rozpoczęła się istna kanonada, czyli bombardowanie wody różnej maści kulami. Na 13 metr poszybowały mieszanki gliny i zanęty oraz samej gliny. Potem już tylko wisienka na torcie w postaci smakowitych robaków podanych w sklejonej glinie za pomocą kubeczka i można czekać na płocie i leszcze.
Pod nogami z kolei niewielkie ilości towaru miały nam pomóc w przechytrzeniu małych płotek, a co odważniejsi posłali także kilkadziesiąt kul niemal pod drugi brzeg, aby ryby odławiać za pomocą odległościówki.
Szybko się stało jednak jasne, że najbardziej będą się liczyć Ci, których ubrania podczas najbliższych czterech godzin pokryją plamy od zanęty uklejowej. Wielki powrót alborelli na Kobiałkę stał się faktem. Już dawno podczas większych zawodów tu organizowanych ukleje nie decydowały o końcowym sukcesie.
Młodzież szybko zorientowała się, że tego dnia łowienie uklejek to klucz do sukcesu. Na zdjęciu po prawej Zuzia Użlis walczy o podium w kadetach.
Ukleje nie żerowały wszędzie i nie brały wszystkim. Niektórzy łowili je niemal przez całe zawody, a inni musieli szukać ich nawet z tyczki. W niektórych miejscach pojawiały się na 20 minut i znikały bez śladu nie zważając na liczne zabiegi zawodników. Czary nie pomagały. Część wędkarzy mimo szczerych chęci nie była w stanie znęcić srebrnych rybek w swoje łowiska.
Zupełnie zawiodła taktyka obrana przez wędkarzy polujących na leszcze. Tu i niżej podpisany nie dokonał odpowiedniego research’u i miał nadzieję , że to złote łopaty i nieco mniejsze łopatki, będą trafiać do siatki. Nadzieja jednak jak to często bywa okazała się matką … wynalazków. Dopiero po zawodach dowiedziałem się, że od niemal dwóch tygodni nikt na „Kobiałce” leszczy nie łowił. Pamiętając jeszcze niedawną eliminację PLWS, gdzie to bremesy decydowały o końcowym sukcesie można było poczuć zawód. Nieruchoma antenka spławika na 13 metrze determinowała więc poszukiwania ryb innymi sposobami. Niektórzy wędkarze jednak próbowali szczęścia i do końca mieli nadzieję na średnie ryby z tyczki.
Dla wielu łowienie uklejek to ostateczność i na zawodach tego typu unikają tej techniki jak ognia. Często słyszeliśmy „mam trochę uklejowej tak na wszelki wypadek” . Wziąłem i ja ot tak, żeby w razie czego nie wyzerować. Nie ma tu jednak mowy o celowym i dobrze przygotowanym łowieniu uklei, a wiemy przecież, że aby osiągnąć odpowiedni wynik na alborelli wszystko musi grać jak w zegarku. Ci, których uklei uczył Zygmunt Bukrak wiedzieli jak to bezrybie przekuć na swój sukces.
Sytuacja wyglądała tak przez całe niemal zawody. Kto miał ukleje to je łowił z różnym powodzeniem, a kto nie, to kombinował jak mógł z 2 liniami nęcenia, czy kantem na którym zbierają się mikro płotki i krąpiki. Dobrą taktyką było również łowienie uklejek specjalnie przygotowanymi zestawami z tyczki. Tak łowił między innymi Adam Niemiec, który gdy tylko ukleja odskakiwała „od bata” ganiał ją z tyczki i robił to skutecznie cały czas punktując. Dobrego wyboru dokonali Ci , którzy postawili na odległościówkę, przynajmniej tak mi się wydaje obserwując poczynania mojego kolegi z Koła PZW nr 9, Mateusza Łapacza, który w pięknym stylu przez całe zawody skutecznie odławiał niewielkie płotki spod drugiego brzegu. Duże brawa.
Na godzinę przed końcem łowienia postawiłem już wszystko na jedną kartę. Wóz, albo przewóz. Jedna większa zdobycz to przy takim braku ryb, co najmniej kilka miejsc do góry. Czasem warto zaryzykować. Położyłem zestaw na dnie w oczekiwaniu jeśli nie na leszcza, to na jakiegoś garbusa miary 30+ , które czasami wchodzą w jokersa i windują swego łowcę w tabeli. Zjadłem w międzyczasie obiad:), który dostaliśmy nieco wcześniej na stanowiska i spokojnie do końca próbowałem dołowić bonusa z tyczki . Zamiast okonia udało się przechytrzyć ładną płoć, która wzięła zaraz po tym jak kanał się obudził i ruszył. Ryba zatem kręciła się w łowisku, jednak pomimo delikatnych zestawów na stojącym kanale ciężko było ją skusić do brania. Gdyby kanał wcześniej się obudził, czerwonookich mamusiek w siatkach wielu zawodników było by więcej.
Po 4 godzinach nie było niespodzianek. Duży wynik waga wskazywała tylko wtedy, gdy żywe srebro w dużej ilości znajdowało się w siatce zawodnika. Sektor A wygrał weteran Feliks Piórkowski, który z wynikiem 4315 o kilka uklejek wyprzedził drugiego Piotrka Pytkowskiego.

Sektor B padł łupem reprezentanta Ożarowa, Tomasza Krupińskiego. Drugi w tej strefie był Zbyszek Turek z Kobyłki.
Sektor C i cały 6- ty Memoriał im Zygmunta Bukraka wygrał Grzegorz Mazurczak , który nie miał sobie równych w łowieniu uklei. Wynik 6530 mówi wszystko. Drugi w sektorze był Robert Kowalczyk, który również bardzo skutecznie odławiał ukleje(4910 pkt), a trzeci Krzysztof Bukrak, który większość drobnych ryb złowił ze skróta.
W sektorze D, wyniki były mniejsze. Tu jednak także triumfował zawodnik drużyny Traper Siedlce, Mistrz Polski i Świata, Adam Niemiec. Ukleje tego znakomitego wędkarza ważyły 3710 gram.
Drugi był Kamil Górecki z teamu Boland, a trzecie miejsce w sektorze D zajął wspomniany wyżej Mateusz Łapacz, który w większej części do wagi, przedstawił płotki złowione odległościówką(2850 pkt)
Pozostałe kategorie były zdecydowanie mniej licznie obsadzone, ale walka była również zacięta.
Poniżej jeszcze kilka zdjęć z dekoracji.
Gratulacje dla najlepszych naszych zawodników, czyli reprezentantów „Dziewiątki” . Jakub Pamięta za zwycięstwo w kategorii juniorów, Zuzia Użlis za 2 miejsce w kadetach i Mateusz Łapacz za 3 miejsce w sektorze seniorskim.
Znakomita koleżeńska atmosfera, uśmiechnięci ludzie i sportowa rywalizacja przyciągną z pewnością znów rzesze wędkarzy już za rok na „Kobiałkę”, by zmagać się w siódmej edycji Memoriału Zygmunta Bukraka . Może tym razem i leszcze przyjmą zaproszenie?
Tekst i foto:Tomek Sikorski
foto: Agnieszka Użlis