ZAWODY

NARWIAŃSKA NIŻÓWKA W UKROPIE.

                           Kolejna moja rzeczna przygoda rozpoczęła się w dniu największego ukropu i najniższej wody od lat. Zwabiony nad rzekę liczyłem na jakieś ryby. Wiadome było, że 30 stopni w cieniu pozytywnie na brania nie wpłynie. Liczyły się jednak chęć  odpoczynku i relaks. Wieczny brak czasu sprawia, że człowiek nie może wybrzydzać. Gdyby w tym dniu padał grad i była ujemna temperatura pewnie też stawiłbym się nad brzegami Narwi, z tyczką i całym moim wędkarskim bagażem. Łowić po prostu trzeba zawsze bez względu na pogodę.

nizowkaTak niskiego stanu wody nad Narwią nie notowano od lat.

Około 9- tej pojawiłem się nad rzeką. Późno! Widać chęć odpoczynku jest dla mnie nie mniej istotna, jak możliwość wyspania. Tym razem pojechałem w prawo, więc można powiedzieć był to debiut po tej stronie Narwi. Nie tracąc jednak nadziei wziąłem się za gruntowanie mojego stanowiska. Wędrówka z tyczką wzdłuż brzegu pozwoliła szybko namierzyć podwodną rynnę z kamieniami! To jakaś nowość jeśli chodzi o tą rzekę, ponieważ zazwyczaj oprócz zatopionych patyków i muszli dno jest czyste i piaszczyste. Oczywiście przy tak olbrzymiej niżówce, wody nie mogło być za wiele.

Narew…. miejsce moich rzecznych zmagań.

  rze

Na pełnej długości tyczki miałem około 1,5 metra gruntu. Dodatkową nadzieję dawał silny brzegowy nurt! Zazwyczaj pływam tutaj lizakami w granicach 12 – 16 gram. Tym razem optymalna gramatura zestawów wahała się w przedziale, aż 20 – 25 gram!

Z uwagi na dość mocny uciąg nie żałowałem kleju. Półtorej paczki bentonitu trafiło do kotła razem z glinami i zanętami firmy STYNKA. Podczas wizyty Tomka Iwanowskiego zapowiadaliśmy używanie tych zanęt, stąd nie powinno nikogo zdziwić, że wszystkie komponenty i dodatki również pochodziły od tego producenta. Do 3 kilogramów zanęty leszczowej dołożyłem brasem oraz pieczywko fluo. Mięsna okrasa złożyła się z  około pół litra białego w miksie z pinką. Jako, że nie miałem możliwości zamrożenia robaków, całość została sparzona.

 

Na zdjęciu po prawej widoczne pieczywko fluo, które świadczy o bogatej zawartości paczek Stynki.

Mój towar na wstępne nęcenie.

 

Na haczyk białe oraz pinka, a także super Clone firmy Winner. Tak w tym dniu wyglądał arsenał moich przynęt.

Pinki Winner ….

Pierwsze wstawienia ostro przeczyściły mój portfel z przyponami. Jakie dno , takie łowienie… Na szczęście dzień wcześniej zawiązałem spory zapas przyponów na żyłce Fiume ITALIANA. Przyponówki są mocne i sprężyste. Idealnie nadają się jako uzupełnienie rzecznych zestawów.

Wybrałem żyłkę nr 0,12 o wytrzymałości ponad 2 kilogramów.

Upał zaczął już dość mocno doskwierać, a do stołu przyszły pierwsze babki. Zachęcam wszystkich do obchodzenia się z tymi rybami równie wyjątkowo i delikatnie, co z większymi okazami. Szanujmy naturę, szczególnie część tych gatunków objęta jest ścisłą ochroną gatunkową!

Jeden z gatunków Babki.

Kolejne wstawienia zaczęły owocować w ryby. Tradycyjne krąpie i płocie zagościły w mojej podwodnej stołówce. Częste donęcanie ściągało babki i pojedyncze egzemplarze białorybu.

 

 

Kilka udanych holi uchwycił obiektyw aparatu.

 

Jedno z mocniejszych przytrzymań zaowocowało także fajnym leszczem. Ostatnio w rzece łowię tych ryb naprawdę mało dlatego nawet taki egzemplarz dał mi powód do radości. Po 3 godzinach wędkowania słońce paliło zbyt mocno, aby wysiedzieć na koszu. Myślę, że jak na zupełny brak wody i temperatury iście równikowe, wynik nie był, aż tak zły. Widać warto zaglądać nad rzekę o każdej porze.

Leszczyk wybrał białe robaki z winnerowską pinką Super Clone.

Wyniki tego upalnego wędkowania ..

Tekst i foto: Marcin Cieślak. Foto : Marzena Lemańska, Paweł Cieślak

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress