Wypad do Szwaderek był właściwie wynikiem spontanicznego pomysłu. W ostatniej chwili podjęliśmy decyzję o pewnie ostatnim w tym roku polowaniu na drapieżnika, a już na pewno na Mazurach. Nad Jezioro Zawady popularnie zwanym też Zawadzkim , które słynie z pokaźnych okoni dotarliśmy jeszcze przed świtem.
Jezioro Zawady nie należy do wielkich jezior
Wodowanie łódki poszło niezwykle sprawnie i gdyby nie małe problemy z linką od kotwicy za tą sprawność postawiłbym nam szóstkę.
Sceneria przypominała nam, ze czekają nas łowy niczym z najstraszniejszych horrorów. Gęsta jak mleko mgła, która spowiła jezioro nie tylko ograniczała widoczność pływania, ale również długość rzutów naszych zestawów.
Rano mgła była jeszcze większa
Ku naszemu zdziwieniu okonie rano gdzieś przepadły i były nie do namierzenia. Do tego obfite, jak na tą porę roku, zielsko nie dawały zbytniego wyboru. Musieliśmy poszukać szczupaków!
58 centymetrów Daniela
Te dzięki Bogu od razu zaczęły z nami współpracować. Nie były to okazy, ale każdy co najważniejsze łowił. Daniel już na samym początku poskromił prawie 60 cm zębatego. Potem na naszych haczykach zaczęły meldować się „podwymiarki”.
Paweł prezentuje jednego ze swoich krótkich szczupłych
Piotrek też nie odstawał w szczupakowych łowach
Ani ja…
Potem były już tylko całusy i szczęśliwe powroty do domu z jeziorowej toni.
Wraz z opadnięciem mgły łatwiej mogliśmy namierzyć twarde blaty gdzie liczyliśmy na grube okonie. Jezioro wszak pozbawione jest górek, stoków czy podwodnych garbików. Kilka naprawdę fajnych garbusków udało nam się z takich miejsc wyłowić.
Zaczęliśmy od małych dubletów
Później trafiały się „lepsze” sztuki
A jeden Pan chyba nawet zakochał się w …. rybach 🙂
Największego bo prawie 30 cm okonia trafił Paweł. Ja i Piotrek mieliśmy na koncie odrobinę mniejsze sztuki.
Paweł i jego okonie
na szczęście mi i Piotrkowi też coś skubnęło paproszka..
Ten dzień należał jednak do „kaczodziobych”. Boczny trok skutecznie prowokował Esoxy co udowodnił Paweł doławiając na koniec 58 centymetrowego szczupaka.
Nie muszę chyba wspominać o tym iż kilka z naszych okoniowych paproszków zostało w paszczach drapieżników. To był udany i co najważniejszy rybny dzień.
Połamania!
Tekst i foto: Marcin Cieślak
Foto: Piotr Cieślak, Paweł Cieślak
Film : Paweł Cieślak