Duży niedosyt, który towarzyszył mi po występie podczas zawodów ”Puchar Mazowsze Wędkuje” sprawił, że postanowiłem zrobić test czy zauważone błędy i wyciągnięte z nich wnioski, przełożą się na poprawę łowienia dużych ryb na komercji. Sprawdzianu koniecznie chciałem dokonać w boju, podczas zawodów. Na Halinowie treningi niektórych rzeczy ”bez boków” w mojej ocenie nie mają większego sensu i późniejszego przełożenia na to, co dzieje się podczas rywalizacji.
Poligonem doświadczalnym miały być ostatnie chyba w tym roku zawody na tym karpodromie, czyli druga odsłona imprezy Gienek – Big Game. Główną nagrodą w tym dwuturowym boju był kosz Rive. Na to jednak szans już nie miałem, bo w pierwszej edycji nie brałem przecież udziału. Można było jednak powalczyć o zwycięstwo w sektorze i sporą gotówkę, oraz o triumf w całych zawodach i pamiątkową statuetkę.
Pogoda w noc poprzedzającą zawody nie nastrajała optymistycznie. Było zimno i deszczowo, a to od razu przekłada się na słabe żerowanie ryb. Wiadomo było, że szału nie będzie, a mi towarzyszyła jedynie nadzieja, że podczas zawodów deszcz nas oszczędzi. Tak też się stało. Pomimo depresyjnego nieba, spowitego chmurami nie padało.
W rywalizacji wzięło udział 17 zawodników, a wśród nich prawie same znajome twarze z zawodów różnego szczebla. Na liście startowej pojawili się między innymi ubiegłoroczny wicemistrz Polski, Sylwester Dawidziuk, Krzysztof Warda, czy stały pogromca największych cyprinusów łowionych na zawodach, Lucjan Kacik. Nie zabrakło oczywiście braci Brzozowskich i małżeństwa Matczaków. Do Marleny Matczak dołączyła tym razem również, Krystyna Stasiak. Można powiedzieć, że Panie w naszym peletonie stanowiły już duży i ważny procent:D
Pierwszą edycję zawodów wygrał w pięknym stylu Ryszard Brzozowski i to on wraz z drugą ”jedynką” Arturem Matczakiem, byli zdecydowanymi faworytami do zwycięstwa w imprezie. Ci dwaj zawodnicy zresztą bardzo często triumfują w zawodach typu Big Game. Po losowaniu okazało sie, że podczas tego starcia, los rzucił ich do oddzielnych sektorów. O zwycięstwo w całym cyklu powalczą zatem trochę jakby korespondencyjnie. Oczywiście nikt nie wykluczał tego, że obu panów może pogodzić ktoś trzeci.
Gienek, czyli charyzmatyczny organizator zawodów i właściciel marki gienek-gliny.pl poinformował podczas odprawy, że w przyszłym sezonie planuje większą imprezę składającą się z co najmniej kilku tur, rozegranych na różnych akwenach. Co to będzie dokładnie? Pewnie czas pokaże:)
Sektory rozlokowane zostały prostopadle do siebie na grobli oraz brzegu bez pomostów. W sektorze A faworytem bezsprzecznie był Ryszard Brzozowski, który ostatnio mocno gromi wszystkich podczas licznych zawodów komercyjnych.
Wiadomo było jednak, że Krzysztof Brzozowski, dobrze władający match’em Krzysztof Warda oraz inni zawodnicy tanio skóry nie sprzedadzą.
Kolejny raz z rzędu trafiłem na brzeg bez pomostów, czyli tego dnia sektor B. Stanowisko, które wylosowałem nie nastrajało mnie optymistycznie, bo podczas poprzedniej imprezy, o której pisałem na początku łowiący tu zawodnik schodził ”na zero”. Cóż pomyślałem, wziąłem ze sobą match’a, a na większej odległości szanse się wyrównują. Najwyżej przełowię całe zawody odległościówką. Po mojej prawej łowił zawodnik klubu Gienek Gliny, Leszek Starczewski.
Po lewej natomiast na zamku wylosował stanowisko Piotr Śliwiński.
W tym sektorze łowili także min. Marlena i Artur Matczak, Sylwester Dawidziuk i Tomasz Urbański, w którego towarzystwie miałem przyjemność przyjechać tego dnia do Halinowa.
Rywalizację rozpocząłem od próby na odległościówce. Tam pojawiły się szybko spławy i po krótkim czasie na kiju miałem jedną z pierwszych ryb w sektorze. Około 2,5 kilogramowy amur spina się jednak przy samym podbieraku, co koledzy łowiący obok kwitują tylko tekstem ”… jak nam przykro”:). Trudno myślę sobie i próbuję dorwać kolejną sztukę z match’a. Powoli sytuacja się jednak rozkręca. Sąsiedzi łowią karpika i lina, więc niestety przy dość dużym wietrze i zakończonych fiaskiem próbach zacięcia kolejnych brań na odległościówce, postanawiam sprawdzić czy i u mnie pod tyczką już się coś dzieje. Okazało sie, że ryby już są. Najpierw łowię amura, a po jakimś czasie ładnego ponad 3 kilogramowego karpia. Jest nieźle. Widzę jednak kątem oka, że dalej amortyzatory również często wyjeżdżają z topów i zawodnicy holują kolejne sztuki. Część z nich to jednak podpinki i mało co trafia do siatek wypinając się gdzieś po drodze. Podobna sytuacja niestety dopadła wkrótce i mnie.
Po pierwszych normalnych braniach pojawiło się kilka podejrzanych spinek. Niby spławik normalnie wjeżdża pod wodę, ale ryba zacięta szybko schodzi z haka. To niemal pewny znak podhaczenia. Niestety dwa prawidłowo zacięte karpie także spadają mi niemal przy podbieraku. Za szybko chyba chciałem je wyjąć. Regularne strzelanie pelletem i robakami przynosi efekty w postaci ryb w łowisku i brań.
Mam jednak wrażenie, że muszę rozszerzyć gamę przynęt i tego co służy mi do strzelania z procy, bo moja półka boczna zdaje się być bardzo skromna patrząc na to co koledzy podczas zawodów serwują cyprinusom.
Niestety w ciągu ostatnich dwóch godzin z 8 zaciętych ryb tylko jedna trafia do siatki. Pocieszające było tylko to, że wszystkie rybki były fajnych rozmiarów. Nie miałem sztuki mniejszej niż 2 kilogramy. Niestety ilościowo już tak pięknie nie było.Niedosyt po poprzednich zawodach powiększył mi się jeszcze ze dwa razy, bo wyniki kolegów z sektora również nie zachwycały i można było powalczyć trochę lepiej.
Po pięciu godzinach wszystko było jasne. Kolejny raz najlepszy w sektorze A okazuje się Ryszard Brzozowski, wyławiając z wody ponad 26 kilo ryb. Już podczas trwania zawodów było widać, że dużo łowi, bawiąc się przy tym przednio …zresztą jak zwykle:)
Drugi i jednocześnie ostatni wędkarz, który tego dnia pokonuje granicę 20 tysięcy punktów to Lucjan Kacik, który standardowo jak wieść niosła miał i tym razem na rozkładzie największą rybę imprezy. Wyniki w tym sektorze były zdecydowanie wyższe niż na brzegu bez pomostów.
W sektorze B wśród faworytów był Sylwester Dawidziuk, który uzyskał ponad 13 tysięcy punktów. Jednak podobnie jak ja i inni startujący, zawodnik dużo więcej tego dnia zostawił w wodzie.
Moje lekko ponad 10 kilogramów wystarczyło na 5 miejsce.
Sektor B z wynikiem 14 470 pkt wygrał Piotr Śliwiński
Zwycięzcy 2 odsłony zawodów Gienek – Big game w objęciach Krzyśka Brzozowskiego.
Podliczenia punktów po dwóch imprezach nie trwały więcej niż kilka sekund bo wszystko było już jasne podczas ważenia. Dwuktotnym triumfatorem zawodów z 2 punktami sektorowymi na koncie został Ryszard Brzozowski i to on oczywiście bezdyskusyjnie stał się nowym właścicielem głównej nagrody, czyli kosza firmy Rive.
Wielkie Gratulacje dla świetnego i pełnego dobrych wibracji zawodnika. Jednego Króla Ryszarda miała historia, a teraz ma i Halinów:)
Uczestnicy imprezy.
Jeszcze raz gratuluję zwycięzcom i do zobaczenia nad wodą.
Tekst i foto: Tomek ”sircula” Sikorski