Połowa lutego przyniosła chwilowe ocieplenie i słoneczną pogodę. Dodatnie temperatury występowały jednak tylko w dzień, w nocy nadal dość mocno mroziło. Większość akwenów w mojej okolicy była częściowo pokryta lodem lub tuż po jego zejściu. Miałem do wyboru dwie możliwości. Albo szukam płotki i leszczyka z klasykiem na wodach związkowych, albo jadę na pobliskie łowisko zapolować na jesiotry.
Pogoda jak widać wyśmienita.
Jesiotry nie są lubiane przez wędkarzy i raczej nie stanowią cennego połowu. Chciałem jednak poczuć jakiś ciężar na kiju, dodatkowo nie miałem grama ochotki i dżokersa. Postawiłem więc na komercyjną methodę. Jako, że kilka dni temu w moje ręce wpadło sporo nowości od Meusa, postanowiłem sprawdzić jak wypadną przy połowie “nosaczy”.
Dziś sprawdzę fluo waftersy Minis.
Taktyka była prosta. Omijam leszczyki i inny białoryb a skupiam się tylko na jesiotrach. Z tego powodu zabrałem nad wodę jasny, niemal biały pellet. Na włos miały powędrować jaskrawe fluo waftersy wielkości 6mm. Innych przynęt nawet nie pakowałem do torby. Dodatkiem do jasnego pelletu była zanęta do method mixu premium. Jeśli towar byłby zbyt ciemny i stonowany, w zanęcone łowisko weszłyby bremesy. Liczyłem, że jasny pokarm pozwoli mi wyselekcjonować jakieś większe ryby.
Jasny pellet z jaskrawą przynętą.
Wafters 6 mm o smaku kałamarnicy tym razem na gumce
Miejscem jakie wytypowałem był spadek dna biegnący w kierunku najgłębszego dołka w łowisku. Na płytkich blatach roiło się od leszczyków, a te w tym dniu mnie nie interesowały. Odmierzyłem 22 metr i posłałem methodę w łowisko. Już na początku łowienia wiedziałem, że jesiotry kręcą się w polu nęcenia. Sygnalizowały to mocne i gwałtowne obcierki żyłki. Nosacze schodziły dna i buszowały w poszukiwaniu pelletu zahaczając ogonem o żyłkę. Kilka takich fałszywych brań przeczekałem, a kilka zaciąłem na pusto.
Podajnik wypełniony pysznościami.
Jesiotry nie były duże, ale i tak jak na zimową porę dają sporo frajdy.
Jedyny rodzynek z tego dnia.
Nosacze jak widać polubiły minisy.
W końcu wstrzeliłem się w ryby. Reakcja musiała być dopiero gdy ryba dosłownie zabierała wędkę. Mimo mroźnego ranka, do południa udało mi się przechytrzyć kilka jesiotrów. Ryby nie były duże, ale cieszyły. Na większe okazy przyjdzie jeszcze czas w pełni sezonu.
Tekst i foto: Marcin Cieślak