Mój pierwszy wypad z feederami miał być małym sprawdzeniem dwóch metod. Kilka dni temu zszedł lód i nie wiedziałem czy methoda będzie na tyle skuteczna abym był zadowolony z wyniku, dlatego zabrałem ze sobą także wędkę do klasycznego feedera. To doskonały moment na zrobienie małego sprawdzianu i sprawdzenie, co będzie skuteczniejsze podczas łowienia.
Ciemna zanęta i pellet ochotkowy na dziś.
Ochotkowo-halibutowa „dwójka”.
Postanowiłem, że do method feedera rozrobię czysty, dwumilimetrowy pellet o smaku ochotki i halibuta a do klasyka użyję słodkiej, ciemnej zanęty. Zanętę z micropelletem przetarłem na drobnym sicie. Wędkę z metodą zaklipsowalem na 40 metrze w pobliżu grobli a klasykiem chciałem łowić dziesięć metrów bliżej na twardym blacie. Łowisko, które wybrałem posiada dużą populację leszcza i leszczyka, ale mieszkają w nim także olbrzymie karpie. Jeden z takich okazów zameldował się na ostatniej wyprawie w zeszłym roku. Tutaj link do tej pamiętnej wyprawy.
Zanętę za moment przetrę przez sito.
Moja wersja do klasycznego feedera.
Przynętami jakie w tym dniu miały dominować w methodzie były twarde 8 mm pellety o smaku kryla oraz hakowy pellet leszczowy, a także małe, jasne pellety typu soft dedykowane na bremesy. Klasykiem łowiłem na pinki i ochotkę. Przyznam szczerze, że wędkowałem na łowisku już klasykiem i metodą a wyniki zawsze były podobne. Nigdy jednak nie konfrontowałem ze sobą tych dwóch metod jednocześnie. Byłem bardzo ciekaw co będzie dziś skuteczniejsze.
Softy na tutejsze leszcze.
Metoda czy klasyk?! Co będzie skuteczniejsze?
Pierwsze minuty były zupełnie… nijakie. Obie wędki stały jak zamurowane, a ryby wolno i mizernie znęcały się w łowisko. Pierwsza ożyła jednak wędka z koszyczkiem i pinkami na haku. Mały leszcz mocno zagrał szczytówką. Potem kolejny i kolejny. Feeder z podajnikiem do metody mimo częstej pracy zupełnie nie działał. Nie pomogły zmiany podajnika oraz zmiany sposobu jego mocowania. Dopiero, położenie zestawu bliżej pola nęcenia klasyka przyniosło jakieś brania. Wydaje mi się, że metoda w takiej lodowatej wodzie była wersją zbyt odważną. Temperatura wody wynosiła maksymalnie dwa, trzy stopnie. Przed lodem ryby brały z dużym apetytem, więc zaryzykowałem z większym podajnikiem, co na pewno też miało swoje odzwierciedlenie w ilości brań.
Pierwsza ryba na klasyka.
Największy bremes.
W tym dniu rządził jednak tradycyjny feeder z pinkami i ochotką. Wynik to 12 leszczy na klasyk i 3 na method feeder. Sprawdzian powtórzę w cieplejszej porze, kiedy w wodzie przebudzą się także te większe i największe ryby.
Wyniki.
Wodom cześć.
Tekst i foto: Marcin Cieślak