Jak co roku zaprzyjaźnione koła spotkały się nad urokliwą rzeką Narew w miejscowości Strzyże. Celem spotkania było wyłonienie drużynowego mistrza strefy zachodniej. Jako, że pogoda była mocno późno jesienna, każdy z uczestników imprezy rozgrzewał się swoim własnym sprawdzonym sposobem. Ja osobiście uraczyłem się pigwowym specjałem, którym poczęstował mnie kompan z łódki [audycja nie zawiera lokowania produktu ;)]. Losowanie przebiegło szybko i sprawnie. Zawodnicy rozeszli się na łodzie, oczekując sygnału do startu.
Moim rywalem na łódce był Paweł Wojciechowski, z którym nie raz miałem już przyjemność wędkować. Głównym założeniem taktycznym było zdobycie punktów przez każdego członka naszego teamu. Taka taktyka dwa lata z rzędu przynosiła nam podium na tej imprezie.
Punktualnie o godzinie ósmej sędzia klasy krajowej Bogdan Milewski dał sygnał do startu.
Zawodnicy popłynęli na swoje sprawdzone miejscówki. Chcąc realizować założenia taktyczne skupiłem się na szukaniu okoni bocznym trokiem. Kolega z łódki postawił na „grubego zwierza”. Pierwsza godzina to biczowanie wody bez rezultatu. Niska temperatura, przelotne opady i brak kontaktu z rybami , zmuszał nas do częstego sięgania po nowe przynęty. Zmiana miejscówki przynosi pierwsze ryby . Paweł łowi trzy krótkie szczupaki, a ja trafiam jednego. Kilka centymetrów i byłyby pierwsze punkty. Niewymiarowe szczupaczki nie są jednak naszym celem. Wracamy na pierwszą miejscówkę i ustawiamy się znacznie bliżej koryta rzeki. Taki manewr od razu daje mi rybę i pierwsze punkty. Na razie jest dobrze.
Każdy z mojego teamu ma okonia, co winduje nas wysoko w górę w klasyfikacji. Brania są bardzo delikatne i trudne do zacięcia. Na moim trokowym haczyku ląduje cała paleta gumowych imitacji. W gusta okoni trafiam sprawdzonym phoenixowskim KIKO w kolorze narybku.
Kompan z łódki jest nadal bez punktu, a czasu pozostało już niewiele . Prześladujący go pech chyba już go dzisiaj nie opuści. Medalowy okoń podczas holu wplątuje się w linę od kotwicy. Próby wyciągnięcia nie dają oczekiwanego rezultatu i ryba znika w odmętach wody. Ja natomiast na brak szczęścia narzekać nie mogę. Blisko 30 centymetrowy garbus melduje się na łódce.
Na ostatnie pół godziny „przyklejamy” się do dwóch Piotrków – Nowickiego i Cieślaka . Chłopaki mają kilka okoni. Jest więc szansa na polepszenie dorobku punktowego. Ja doławiam jeszcze „dwudziestaka”, a pechowy dziś Paweł Wojciechowski prostuje hak na ładnym sandaczu. Końcowa syrena i roznoszący się zapach gulaszu z kociołka zaprasza nas do powrotu do stanicy. W oczekiwaniu na wyniki, raczymy się pysznym jedzonkiem i wymieniamy poglądy na temat dzisiejszych połowów.
Soczysty deszcz uniemożliwił przeprowadzenie dekoracji zwycięzców w plenerze. Cała ceremonia odbyła się pod małą wiatą. Cel, który postawiliśmy sobie przed zawodami udało nam się, jako drużynie zrealizować z nawiązką. Ostatecznie zajęliśmy najwyższe miejsce podium i zostaliśmy drużynowym mistrzem Kół Strefy Zachodniej. Indywidualnie mojej osobie udało się, wywalczyć drugą pozycję. Zawody jak co roku udane dla teamu błońskiej „dziewiątki”.
Do zobaczenia za rok na kolejnej imprezie, o której na pewno przeczytacie na łamach naszego portalu.
Tekst i foto: Paweł Cieślak, foto: Paweł Wojciechowski