ZAWODY

DRUGA WIZYTA TOMKA IWANOWSKIEGO, CZYLI CO NOWEGO U STYNKI?

          Na początku maja mój zacny gość, Tomek Iwanowski zawitał w moje skromne, wędkarskie progi. Nasze spotkanie miało charakter czysto integracyjny. Kilka zbiegów okoliczności sprawiło, że ryby jakoś dziwnie przesunęły się na plan dalszy. Pisząc „zbiegów okoliczności” mam na myśli, choćby dwie awarie auta! Ot taka ciekawostka. Jako, że Tomek przywiózł ze sobą sporo nowości, postanowiłem pokrótce przedstawić, co nowego czeka nas w tym sezonie.

Zielone zanęty karp, lin, karaś będą dostępne w paczkach 2 kilogramowych. Świetne rozwiązanie dla łowisk komercyjnych.

Na początek nowa zanęta karp,lin,karaś o specyficznym migdałowym zapachu i zielonej barwie. Ekonomiczna mieszanka ma znaleźć zwolenników u mniej wymagających wędkarzy. My sprawdzimy ją niebawem na jednym z łowisk karasiowych. O wynikach zapewne przeczytacie w późniejszym czasie.

Nowe gliny powinny spodobać się zawodnikom polującym na leszcze.

Kolejną ciekawostką są gliny. W tym roku w ofercie Stynki pojawiła się żółta i brązowa Argile. To kolejne nowości oprócz tradycyjnej wiążącej, rozpraszającej i rzecznej gliny, z którą do czynienia już mieliśmy  w ubiegłym sezonie.

Oprócz tradycyjnej uklejowej zanęty, w tym sezonie na półki trafi zawodnicza brązowa ukleja. 

Na prawdziwą uwagę zasługuje brązowa ukleja. Nasza ekipa obiecała sobie, że bliżej przyjrzymy się walorom tej „kusicielki” srebrnych rybek. Z tego miejsca zapowiadam więc teksty uklejowe, które wkrótce pojawią się na łamach naszej strony.

Wróćmy jednak do mojego gościa. Nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie wyskoczyli, choć na moment nad wodę. Tomek uwielbia łowić lizakami, dlatego wytypowaliśmy rzekę. Nad brzegiem Narwi zameldowaliśmy się późno bo około południa. Dość sprawnie, bo już po godzinie od przybycia byliśmy gotowi do rozpoczęcia „bombardowania” wody.

 

Oprócz zanęt Stynka i gliny do mieszanki powędrowało pieczywko fluo oraz mięsna okrasa w postaci topionych białych robaków, oraz dżokersa.

Tym razem zanętę przygotowaliśmy wspólnie. Oprócz gliny wiążącej i rzecznej do kotłów powędrowała zanęta leszczowa oraz baza zawodnicza. Mój gość długo tłumaczył mi, że w obecnych, przełowionych wodach warto samemu eksperymentować z zanętą. Produktem wyjściowym może być właśnie baza, która już na wstępie pachnie nutą waniliową. Tomek opowiedział mi także, że bardzo często swoją mieszankę na zawody kierunkuje właśnie na podstawie swojej złotej bazy i poszczególnych dodatków. Skuteczne tworzenie własnej kompozycji zanęty od podstaw wymaga nie lada doświadczenia. Dziś bardzo rzadko spotyka się zawodników stosujących tego typu rozwiązania.

Rzeczny arsenał Tomka powiększa się z sezonu na sezon.

Tomek część mieszanki podał z podajnika.

Ponieważ rzeczne leszcze w mojej okolicy nadal są na tarle skupiliśmy się na pewniejszych krąpiach i płociach. Z nimi rzadko kiedy są problemy.

 

Jedno jest pewne mój gość w zmaganiach z rzecznym nurtem czuje się jak mało kto. Łowi i łowi..

Obowiązkowo tak znakomitemu uklejarzowi musiała trafić się chociaż jedna ukleja. Nie obyło się bez żartobliwych stwierdzeń, że Tomek złowi ukleje nawet tam gdzie jej nie ma, albo nawet wtedy kiedy nie chce.

 

Nikogo nie powinien zdziwić fakt, że mistrz z którym przyszło mi wędkować rzeczny arsenał ma bardzo bogaty. W końcu łowienie w rzekach Tomek kocha najbardziej. Ręczna robota – to zawsze będziemy cenić.

Jak już wspomniałem w tym dniu ryby zeszły na plan dalszy, a my sporą czasu poświęciliśmy dyskusjom na różne wędkarskie i niewędkarskie tematy. Zaplanowaliśmy też kolejne wypady na ryby. Oby tym razem obyło się bez niespodzianek. Teraz pozostało nam tylko czekać na leszcze….

A tak wygląda to od kuchni..

Do następnego!

Tekst i foto: Marcin Cieślak

Foto: Piotr Cieślak

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress