ZAWODY

I MEMORIAŁ ROMANA BRZOZOWSKIEGO

Część I: czyli przywitania i uprzejmości:
Pierwszy Memoriał Romana Brzozowskiego, zorganizowany na łowisku specjalnym w Halinowie już za nami. Pomimo słabego żerowania ryb, porannych przymrozków i warunków, które w przypadku tego typu zawodów uznawane są za trudne, impreza zapowiadała się nieźle. Wiadomo było przecież, że humoru i pozytywnych wibracji nie zabraknie. Na co dzień podczas zawodów serwują nam to Bracia Brzozowscy, organizatorzy imprezy. Dlaczego więc tym razem miało być inaczej? Oczywiście, że nie było:)

1 - Kopia

To piękne trofeum spoczywające na troszkę oszronionym stole, spokojnie czekało na swojego nowego właściciela. O tym, kto nim będzie mieliśmy przekonać się jednak dopiero za nieco ponad 5 godzin.

6 - Kopia

8

10 - Kopia

5 - Kopia

11 - Kopia

Pomimo wspomnianych powyżej niemal zimowych warunków, na starcie pojawiło się aż 25 zawodników, co o tej porze roku jest myślę nie lada sukcesem frekwencyjnym. Dodatkowo co widać na załączonych obrazkach, nie było tu osób przypadkowych. W zawodach wzięli udział niemal sami specjaliści od Big Game.

13 - Kopia

14 - Kopia

Po porannej kawce, herbatce i małym co nie co, organizatorzy przywitali zawodników i przystąpiliśmy do szybkiej odprawy i losowania. Tu zaskoczenie spore, bo zamiast standardowego numerka, z maszyny losującej (zwanej z resztą potocznie workiem) wyciągaliśmy ręcznie robione pellet wagglery z numerem stanowiska!

3 - Kopia

Pomysł według mnie niezwykle trafiony, szczególnie dla wędkarzy, którzy nic tego dnia nie ugrali, a dzięki temu mają unikalną pamiątkę z imprezy.

4 - Kopia

Zawodnicy losowali swoje stanowiska w 3 sektorach. Mój numer 55 zdawał się być bliski ideałowi, bo oznaczał nie mniej nie więcej to, że zamykam imprezę i tym razem musi się udać 🙂

33

W sektorze oczywiście wielu znakomitych zawodników z Adamem Krukiem i Marleną Matczak na czele, która jeszcze tuż przed startem dopracowywała ostanie szczegóły taktyczne z mężem Arturem, który był z kolei jednym z faworytów do zwycięstwa w sektorze A.

27

Bartek Sobczyński, wymościł sobie stanowisko w dole, dzięki czemu w trudnych warunkach miał lepszy widok na spławik.

20 - Kopia

Leszek Starczewski mocno opatulony w kaptur, co moim zdaniem było jedynie słusznym rozwiązaniem. W innym przypadku uciążliwy wiatr zamiast ryb mógł nam zafundować co najwyżej chore zatoki.

22

Tomasz Pogorzelec, co prawda dopiero drugi raz na Halinowie, ale łowienie dużych ryb nie jest mu obce.

25

Dzięki sporej ilości czasu na przygotowanie mogłem na chwilę odwiedzić z aparatem także sąsiedni sektor B usytuowany na grobli.

28 - Kopia

29

Porozmawiałem chwilę z Krzysztofem Warda, który jak się później okazało słusznie, nie wierzył specjalnie w moc skrajnych stanowisk na Halinowie.

32

W tym sektorze łowili także Sylwester Dawidziuk i Tomasz Kozłowski.

30

Także Mariusz Kurek sporo już wygrał na tym łowisku, więc nie dziwne, że humor mu dopisywał.

31

Do najdalej położonego od mojego stanowiska sektora A, już nie dotarłem, trzeba było jednak ulepić jeszcze kilkanaście kul pod matcha i przygotować towar do kubka, a do rozpoczęcia zawodów było już tuż tuż…

Część II : Łowimy, czyli ”Kto tu zgasi światło?”*

Po sygnale wolno łowić nikt nie spodziewał się szału. Każdy bywalec Halinowa wie, że nie ma co się spieszyć. Pierwsze ryby przeważnie pojawiają się w sektorach po półgodzinie, czy nawet godzinie wędkowania. Nikogo to już nie dziwi. Co jednak, gdy mijają dwie, trzy godziny, a pomimo starań zawodników siatką wciąż porusza jedynie wiatr hulający w jej przepastnym tunelu?! Kolejne minuty mijały jak nigdy, a połowy tyczką, match’em , a nawet czasami feederem nie przynosiły żadnych efektów. Zresztą do tej ostatniej metody stosowanej na zawodach u nas niezmiernie rzadko, w przeciwieństwie do komercji na Wyspach, jednak nie miałem cierpliwości. Patrzenie na szczytówkę zamiast na spławiczek jakoś przychodziło mi z dużym trudem. Cierpliwość tego dnia była jednym z kluczy do sukcesu i tego niestety mi zabrakło.

Moje eldorado z losowania zamieniło się w piekło i tylko czekałem jak za plecami pojawi mi się przysłowiowy kierownik lodowiska. W sektorach zaczęły padać pojedyncze ryby, a kto złowił 4 czy 5 mógł liczy na ścisłą czołówkę zawodów. Bezsilność spowodowana martwą ciszą w łowisku zamiast napędzać kreatywność, dołowała. Przerobiłem już wszystko co mogłem i tym razem zamiast poprawy wyniku, po pięciu godzinach miałem swoje pierwsze zero w historii moich niedługich jeszcze startów.

Jak się później okazało, ryb było ogólnie bardzo mało, a każde branie było na wagę kilku punktów sektorowych. Ważenie rozpoczęto od sektora C. Bartek Sobczyński zaliczył dwa karpie.

35

Kilku zawodników uzyskało wynik ponad 5 tysięcy punktów. Wśród nich był Tomek Pogorzelec.

34

Dawid Kędziora wszystkie ryby złowił feederem.

36

Marlena Matczak, dopiero pół godziny przed końcem miała pierwsze punkty. Udało się szybko wyholować kilka ryb i zająć 2 miejsce w sektorze.

37

Najwięcej w sektorze C złowił Adam Kruk. Jeden ”misiek”, który ważył około 5 kilogramów pozwolił odskoczyć rywalom i zając pierwsze miejsce na brzegu bez pomostów.

40

55

W sektorze B zlokalizowanym na grobli również niektórzy znakomici wędkarze musieli przełknąć gorycz porażki i pomimo dużych umiejętności nie udało im się z wody wyciągnąć nawet sztuki. Niezwykle gościnny okazał się Ryszard Brzozowski, który przecież podczas ostatnich dwóch imprez na Halinowie gromił rywali, aż trzeszczało. W tym sektorze bezkonkurencyjny okazał się Krzysztof Kaczmarek. Na jedynkę wystarczyło niewiele ponad pięć tysięcy punktów.

49

Sylwester Dawidziuk.

48

Krzysztof Warda.

41

54

W sektorze A, również nie obyło się bez przykrych wpadek. O tym, że otworek nie zawsze oznacza zwycięstwo przekonał się Piotrek Śliwiński, który wygrał sektor na ostatnich zawodach Gienek Gliny_ Big Game. Rywalizacje wygrał tu Wiesław Frąchowicz z wynikiem 8800pkt.

45

Lucjan Kacik z jesiotrem.

47

Krzysiek Brzozowski, czyli Raison z Halinowa uratował się przed zerem jednym amurkiem.

46

53

Wszystko zatem stało się jasne. Zawody wygrał Adam Kruk, który jako jedyny przekroczył tego dnia granicę 10 tysięcy punktów.

50

51

Pierwsza trójka, czyli wszyscy zwycięzcy sektorowi.

52

Na zmarzniętych wędkarzy czekał jeszcze pyszny poczęstunek. Kiełbaska, kurczaczek, grzybki, smalczyk, czyli dla każdego coś miłego:). Znakomita impreza w świetnym składzie. Tylko te wyniki trochę mało komercyjne. Cóż, o tej porze roku raczej tego wszyscy się spodziewali, każdy jedynie miał nadzieję, że złowi więcej niż pozostali. Czasami by wygrać trzeba się spocić i złowić 60 kilo, a czasami wystarczy dużo mniej.

Gratulację dla zwycięzców i do zobaczenia za rok, podczas kolejnej edycji zawodów.

Tekst i Foto:Tomek ”Sircula” Sikorski

* termin ten w języku wędkarzy wyczynowych oznacza zajęcie ostatniego miejsca, wyzerowanie.etc.

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress