Jedno z ”Praw Murphiego” mówi, że jeśli coś nie powinno się zdarzyć danego dnia, lub prawdopodobieństwo tegoż jest minimalne, to należy być przygotowanym na to, że z niemal stuprocentową pewnością się zdarzy. Kto jeszcze kilka dni temu, kiedy mroziło wszędzie i wszystkich spodziewałby się, że akurat przez całe podlodowe mistrzostwa grodziskiego koła będzie padał deszcz?!
Dziewięciu zawodników i kilkunastu kibiców jednak aura nie wystraszyła i w dwóch turach, trwających w sumie 4 godziny wyłoniono Mistrza Koła AD 2012.
Na starcie nie zabrakło najmłodszego w stawce Mateusza Wojacika, który swoją determinacją i uporem zadziwiał wszystkich, którzy przyszli na łowisko by zobaczyć jak radzą sobie nasi podlodowcy.
Większość zawodników łowiło na mormyszkę z użyciem kiwoka.
Jednak kto chciał mógł łowić także na spławik, z czego skrzętnie kilku wędkarzy skorzystało. To metoda łatwiejsza, ale moim zdaniem w tych warunkach, dużo mniej skuteczna.
W pierwszej turze zawodnicy łowili na połówce stawu zlokalizowanej bliżej parkingu i widać było, że o sukcesie zadecydowało skuteczne łowienie wymiarowych okoni.
To one dawały wysokie miejsca, bo biała ryba, która trafiała na haczyk ważyła w okolicach błędu wagi, a zrobienie jej zdjęcia graniczyło z cudem. Ciężko było złapać ostrość 🙂
Wyniki w tej turze nie były imponujące, gdyż żaden z zawodników nie przekroczył nawet 300 pkt, na co z pewnością miała wpływ pogoda i gwałtowny spadek ciśnienia.
Pierwszą turę wygrał Andrzej Michalak.
Nieco gorzej połowił Sylwester Wojacik.
Na podium po pierwszej turze znalazł się także Zenon Feręczkowski, który jako jedyny porządnie zabezpieczył się przed złośliwością aury i w miarę komfortowych warunkach łowił na tyle skutecznie, by znaleźć się w czołówce zawodów.
Po pierwszej turze nie wszyscy mieli szczęśliwe miny.
Stanisław Bladowski, który nastawił się na łowienie płotek i robił to ze sporym poświeceniem, nie był zadowolony z wyniku.
Jak zwykle pomimo nie najlepszego wyniku humor nie opuszczał Roberta Śleszyńskiego. Robert nie miał szczęścia, bo jego łupem padały przede wszystkim niewymiarowe sztuki.
Krótką organizacyjną przerwę, wędkarze wykorzystali na obmyślenie taktyki na kolejną turę po czym sprawnie i szybko przemieścili się do drugiego sektora.
Druga odsłona zawodów ze względu na paskudną pogodę, została zgodnie z regulaminem skrócona przez sędziego głównego, Prezesa Koła nr 11, Włodzimierza Gołębiowskiego. Wędkarze łowili tylko półtorej godziny.Padający cały czas deszcz dawał się we znaki, a na tafli lodowej pojawiły się pokaźnej wielkości kałuże z roztopionego śniegu.
Szybko okazało się, że ponoć najlepsze miejsca są w narożniku zbiornika przy upuście. Prawie wszyscy uczestnicy zawodów zaczęli wiercić właśnie tam.
Niektórzy wędkarze przerwę między turami wykorzystali na wykopywanie z bagażników swoich aut letniego ekwipunku. Również jak się okazało bardzo przydatnego w tych warunkach. Mariusz Puchalski.
W tej turze ryb było więcej, a jej zwycięzca Tadeusz Reszka złowił ponad 500 gram. Niestety w pierwszej turze zerował i pozwoliło mu to zająć dopiero, (lub aż ze względu na małą frekwencję) 4 miejsce.
W czołówce zawodów druga tura nic nie zmieniła, bo wędkarze łowiący najlepiej w pierwszej odsłonie łowili nieźle także w drugim rozdaniu.
Podlodowym Mistrzem Koła nr 11 na rok 2012 z 4 punktami sektorowymi na koncie został Andrzej Michalak, wicemistrzem Sylwester Wojacik, a drugim wicemistrzem Zenon Feręczkowski.
Tekst i foto: Tomasz Sikorski