Pierwsza otwarta impreza w 2013 roku organizowana przez Koło PZW nr. 11 w Grodzisku Mazowieckim przeszła już do historii. Zawody te miały odbyć się wprawdzie kilka tygodni wcześniej, ale okres urlopowy sprawił, że liczba zapisanych zawodników była zbyt mała. Drugi termin pasował już bardziej i na starcie stanęło 21 wędkarzy z kół z Grodziska, Ożarowa, Ursusa i Pruszkowa.
Standardowo spotkaliśmy się już o 5.30 nad ”Nową”, która powoli budziła się do życia, zaskakując wysokim jak na tą porę roku stanem wody, oraz świetnie przygotowanymi do łowienia stanowiskami. Tu trzeba przyznać, że Zarząd Koła wykonał świetną robotę, bo od drogi na równych stanowiskach z dobrym dojazdem, można było posadzić aż 11 zawodników.
Po sprawnych zapisach i losowaniu musieliśmy trochę poczekać na sędziów z Okręgu Mazowieckiego, którzy z powodów licznych w okolicy remontów nie mogli dojechać na glinianki w Natolinie. Ale w końcu się udało:). Koło nasze było tym razem wizytowane, a nad porządkiem rywalizacji czuwał sędzia klasy krajowej, Adam Antczak.
Podczas odprawy wędkarze zgodzili się, że zawody zamiast 3 godzin powinny potrwać 4, a sędziowie zrobili nam prezent i zdjęli wymiar ochronny z wzdręgi, co było bez wątpienia dobrym posunięciem. Niektórym zresztą mogło to uratować skórę.
Rywalizacja odbywała się na dwóch brzegach z wyłączeniem tzw ”Fornala”, czyli miejsca zwykle nieobliczalnego. Dwa brzegi, na których przygotowano stanowiska są mniej więcej równe, a wyniki osiągane tam przeważnie bardzo podobne. Nie było podczas tych zawodów podziału na sektory.
Wylosowałem stanowisko nr 5, czyli środkowe na brzegu od drogi, obok Marcina Modrzejewskiego. Wiedziałem, że lekko nie będzie, ale z drugiej strony będę miał pogląd na to jak łowię, bo obaj już na tym łowisku wygrywaliśmy zawody lub sektory. Bezpośrednia konkurencja zresztą dodawała smaczku rywalizacji.
Niedaleko łowili jeszcze min. Tomasz Pogorzelec i Marcin Januchowski, którzy jako nieliczni rozłożyli również tyczki.
Reszta zawodników postawiła na baty i szybkościowe odławianie drobnej ryby.
Ja przygotowałem również uklejówki. W czasie słabych brań białorybu, duże alborelle z ”Nowej”, dają sporo punktów. Ich regularne łowienie jest jednak bardzo utrudnione. Rzadko kiedy daje się je utrzymać w łowisku przez dłuższy czas i niebywale często trzeba zmieniać głębokość łowienia.
Zgodnie z przewidywaniami, na niebie nie było żadnej chmurki, ale piękna, urlopowa pogoda szybko stała się naszym wrogiem. Ryba żerowała słabo i każdy kto liczył na wyniki rzędu 5-6 tyś punktów musiał szybko zrewidować swoje założenia. Rybkę trzeba było mocno wypracować.
Rozpocząłem od łowienia uklejek, co dało mi pewne punkty przy bardzo słabych braniach białej ryby. Z czasem było lepiej, ale dopiero gdy ściągnięcie uklejek w zasięg wędki zaczęło sprawiać trudności, zacząłem bardziej koncentrować się na łowieniu płoci i krąpi. Ryby brały chimerycznie, kilka razy zmieniałem też typ haka, ze względu na problemy z zacięciem kilku brań pod rząd. Raz musiałem także uznać wyższość dużej ryby, która po krótkiej walce wypięła się z małego haczyka.
Mój bezpośredni konkurent łowił ryby rzadziej, ale większe. Miał też leszczyki. Wyjeżdżał podbierakiem kilka razy, więc trzeba było regularnie, o ile to możliwe w tych warunkach odławiać ryby, aby nawiązać walkę. Ja po podbierak sięgnąłem tylko raz, po płoć za około 100 pkt. Reszta mojego połowu to ukleje oraz płotki i krąpie w rozmiarze 20-50 gram.
Na drugim brzegu, wędkarze również musieli się zmagać ze słońcem i szukać ryb na różnych głębokościach, z dodajmy nie zawsze dobrym skutkiem. Poniżej w akcji Karol Dębski i Marcin Kulis.
Stanisław Bladowski łowił drobne rybki blisko brzegu. Podobnie jak podczas ubiegłorocznych zawodów, podczas których wygrał sektor właśnie w ten sposób. Tym razem mikro rybki nie brały jednak regularnie i nie dało się nimi zbudować konkretnego wyniku.
Po zakończeniu rywalizacji okazało się zgodnie z przewidywaniami, że szału nie było. Zygmunt Archanowicz na pierwszym stanowisku do drobnej ryby dołowił 2 wymiarowe liny i z wynikiem 2315 wiadomo było, że będzie liczył się w walce o zwycięstwo. Zygmunt reprezentuje ostatnio bardzo równą formę i praktycznie w każdych zawodach znajduje się w czołówce.
( Niestety nie udało mi się dobiec z aparatem, a sędziowie z powodu dużej temperatury uczulali zawodników na szybkie wypuszczanie ryb.)
Darek Dunaj łowił tylko ukleje na różnej długości baty, co jak się później okazało, dało mu przyzwoity jak na te warunki wynik ponad 1595 pkt.
Rezultat Marcina Modrzejewskiego to 2040 gram i jasne było, że tych zawodów już nie wygra. Koledzy, którzy nie startowali i mieli okazję obserwować wszystkich zawodników, twierdzili jednak, że był to na prawdę jeden z najwyższych wyników. Nie pomylili się:)
Ryby w mojej siatce, to również połączenie płoci i krąpi okraszone dawką uklejek z początku zawodów. Okazało się, że udało się w miarę równym łowieniem uzyskać wynik większy od najbliższej konkurencji, a rezultat 3125 pkt, był póki co najwyższy. Na ważenie czekało jednak jeszcze 16 zawodników i wszystko mogło się zmienić. Myślałem, że zagrozić mi może Tomasz Pogorzelec, z którym w świąteczny czwartek trenowaliśmy.
W siatce kolegi należącego do koła PZW nr 18 w Pruszkowie było jednak tylko 1140 gram.
Na drugim brzegu również wyniki nie były lepsze. Czekałem jeszcze na ważenie zawartości siatki Stanisława Bladowskiego, który kilkukrotnie udowadniał, że dobrze radzi sobie na tej wodzie.
Oraz Jacka Dunaja, który na ”Nowej” kilka lat wcześniej wywalczył tytuł Mistrza Koła.
Obaj Panowie mieli jednak mniej ryb w siatkach i stało się jasne, że udało mi się wygrać kolejne z rzędu po Mistrzostwach Koła, zawody na naszych lokalnych wodach.
Po ważeniu przyszła pora na małe co nieco z grilla i dekoracje najlepszych zawodników.
Zawody zgodnie z ich towarzyskim założeniem, przebiegły w luźnej atmosferze. W tych trudnych warunkach, gdy na niebie pełne słońce, jedynie ryby nie do końca chciały współpracować.
Pełne wyniki:
Kolejne otwarte zawody odbędą się ponoć na gruntownie odświeżonej ”Kwaszarni”. Do zobaczenia nad wodą.
Tekst i foto :Tomek ”sircula” Sikorski
foto: Marcin ”dyjes” Cieślak