AKT I – GRA WSTĘPNA
Na starcie pierwszych zawodów tegorocznej edycji cyklu ”Puchar Portalu Mazowsze Wędkuje” pojawiło się 38 zawodników i zawodniczek. Kolejny raz spotkaliśmy się na łowisku specjalnym w Halinowie.
Te pozornie lokalne zawody, swoim dobrym klimatem i wysokim poziomem organizacji po dwóch latach istnienia przyciągają miłośników Big Game nie tylko z tytułowego Mazowsza.
Na liście startowej znalazł się min. team ”On i Ona”, odnoszący ostatnio spore sukcesy na wszelkich karpodromach. Pewnie spora rzesza kolegów zazdrości Arturowi tego, że jako jeden z niewielu nie musi tłumaczyć się z każdego wypadu na ryby:)
Kolejny szczęściarz to Paweł Kotlarski. Wystarczy tylko czasami przełknąć gorycz porażki z Agnieszką i są powody do zadowolenia:). Na zdjęciu także Wojtek Stefaniak.
Wśród uczestników nie zabrakło także wszystkim doskonale znanego i zawsze uśmiechniętego Adama Kruka.
Zresztą ogólnie humory jak zwykle przed zawodami dopisywały wszystkim zawodnikom, wśród których nie zabrakło licznych gwiazd mazowieckiego i krajowego spławika.
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że większość to znajomi, z którymi można zawsze wymienić kilka uprzejmości i uszczypliwości na temat ostatnich startów.
Standardowo już ogromna ilość przywiezionego sprzętu świadczy o tym, że pomimo towarzyskiego charakteru imprezy, nikt nie miał zamiaru odpuścić.
Choć na palcach obu rąk policzę moje wizyty na tym łowisku, to spokojnie mogę napisać, że jest to jedno z najbardziej nieobliczalnych i zarazem nierównych łowisk na jakich zdarzyło mi się rozstawić kombajn. Preferowane stanowiska co prawda z zawodów na zawody się zmieniają, ale nie raz już zwycięzca jednej imprezy zerował na kolejnej. Nikogo zresztą to już nie dziwi.
Mimo dużej loteryjności rzesze wędkarzy wyczynowych ciągną tu aby wziąć udział w zawodach rozgrywanych z udziałem prawdziwych ryb. Uczestnicy ostatnich zawodów okręgowych rozgrywanych na Kanale Żerańskim wiedzą dobrze co mam na myśli:).
Jest co prawda już sporo łowisk komercyjnych w okolicy, ale ryby są na nich albo za małe, albo za duże do rozgrywania zawodów i czerpania zarazem przyjemności z holu silnych okazów karpiowatych. Halinów zawsze był po środku.
Losowanie numerka rozpoczynającego…losowanie, czyli przyszła reprezentantka jednego z warszawskich klubów wędkarskich i organizator Damian Furmańczyk.
Darek Bogucki, zawsze wśród faworytów do końcowego zwycięstwa.
Po szybkim losowaniu i równie bezproblemowej odprawie udaliśmy się na stanowiska i tu właśnie rozpocznę swoją opowieść okraszoną licznymi zwrotami akcji…
AKT II – OPOWIEŚCI Z SEKTORA B
… Choć numerek wyciągałem jako jeden z ostatnich, to szczęście uśmiechnęło się do mnie po raz drugi już na tym łowisku. Wylosowałem bowiem skrajne stanowisko w sektorze B. Na zakończenie ubiegłego sezonu z otworka udało mi się wygrać sektor A, o czym przeczytać możecie w tym miejscu . Apetyt urósł mi więc w ciągu kilku chwil niebotycznie. Zmalał jednak nagle, gdy przytoczyłem swój wózek ze sprzętem na stanowisko, a w sektorze zobaczyłem prawie samych wyjadaczy.
Łowili tu Marcin Kostera, Darek Bogucki, Paweł Kotlarski i Krzysztof Skowroński oraz triumfator licznych komercyjnych zawodów Artur Matczak i Sławek Urbaniak, z którym zresztą w sektorze jestem zawsze:D. Zresztą podczas tych zawodów każdy sektor był mocny i wypełniony na prawdę dobrymi wędkarzami.
Po sygnale wolno nęcić, specjały przygotowane przeze mnie powędrowały w 3 punkty. Pod matcha wystrzeliłem 15 kul z zanętą spożywczą z dodatkiem pelletów i ziaren. Zanętę celowo przemoczyłem, aby miała postać bardzo plastyczną i nie rozbryzgiwała mi się na wszystkie strony podczas strzelania z procy, co wciąż niestety pozostaje moją piętą achillesową.
Za pomocą Kubka natomiast zanęciłem pełną tyczkę i miejsce pod tzw.krzaczkiem, czyli na wzór anglików blisko brzegu.
Pomimo spławów w zanęcie położonej na odległości nie koncentrowałem się jednak na matchu, bo okazało się, że pod tyczką bardzo szybko jak na Halinów pojawiły się pierwsze brania. Wybrałem więc opcję łatwiejszą..
Rozpocząłem niestety od kilku pudeł, potem spinka, po chwili seria dziwnych niezaciętych brań, aż w końcu w podbieraku wylądował sprawca tego zamieszania, czyli pan jesiotr. Mój pierwszy w życiu:).
W pierwszej godzinie dołowiłem jeszcze niewielkiego amurka i całkiem przyzwoitego karpia. Wprawdzie w sektorze padały pojedyncze ryby, ale powoli wyrastałem na lidera. Trzeba dodać, że tego dnia nigdzie szału nie było, a rybę trzeba było porządnie wypracować. Zdawałem sobie sprawę, że dobrze losując mam pewien handicap nad kolegami z sektora. Druga strona medalu to moje mniejsze doświadczenie wyczynowe, nie mówiąc już o komercyjnym, które mogło nie pozwolić na obronę dobrej pozycji.
Wszystko zaczęło się psuć w końcu 3 godziny. Po którymś z brań niestety przeciwnik okazał się za silny na amortyzator 2,1 mm. Wyciągnął wszystko co mógł i popłynął z całym zestawem oraz łącznikiem. Tak więc mój szczęśliwy jak do tej pory top poszedł w odstawkę i trzeba było sięgnąć do rezerw. Od tego momentu zaczęły się moje problemy.
Po tym zamieszaniu donęciłem z kubka, strzeliłem kilka razy i dałem tyczce trochę odpocząć. Udało mi się dość szybko wyholować karpika z matcha, bo ryby wciąż żerowały w nęconym miejscu kuszone dostrzeliwanym tam od czasu do czasu pelletem. Niestety prawem serii podczas kolejnego brania na odległościówce, zaczepiam gdzieś o uchwyt i żyłka strzela podczas zacięcia. Taki błąd każdego może wyprowadzić z równowagi, a że ja do oaz spokoju nie należę, także wyjątkiem nie byłem.
Niestety zerwana ryba narobiła szumu i na match’u nastała cisza. Wróciłem więc do tyczki. Tu czekała na mnie (a jakże) klasyczna rybia złośliwość, która położyła moją nadszarpniętą już tego dnia psychikę na łopatki:) Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że trzymając tyczkę w ręku nic się nie działo, a gdy tylko tyczka spoczęła na chwilę na balkonie następował szybki wjazd pod wodę z gatunku tych, których na płociach się nie zacina tzw. pierwsze tempo!
Koledzy w sektorze łowili co raz lepiej. Wcześniejsza przewaga nad Darkiem Boguckim była mała, więc miałem świadomość, że każda wyciągnięta przez niego ryba przybliża go do pewnego zwycięstwa. Odpalił w końcu tez Kostek, który tego dnia łowił tylko na matcha i przez półtorej godziny siedział bez ryby. Końcówkę miał jednak zdecydowanie lepszą…
AKT III – JEDNAK NA TARCZY
Sektor B zgodnie z moimi przewidywaniami wygrał Darek Bogucki, który jako jedyny ze wszystkich zawodników uzyskał wynik ponad 20 tyś punktów.
Drugi był Marcin Kostera, który w ostatniej godzinie brylował z matchówką.
Trzeci (o czym dowiedziałem się dopiero w domu przeglądając wyniki) był łowiący już na grobli Artur Matczak, a ja zakończyłem rywalizacje ostatecznie z wynikiem 15,510 gr na 4 miejscu w sektorze co uznać musiałem za sporą porażkę. Do domu wracałem więc na tarczy.
Piękną rybę tuż pod koniec zawodów złowił Paweł Kotlarski. Karp o masie ponad 5 kilogramów cieszył oko i na pewno osłodził niedosyt po małej ilości brań tego dnia.
Wyniki z wszystkich sektorów:
To była fajna impreza z nielicznymi ale bardzo przyzwoitymi oraz silnymi rybami. Złowiono kilka naprawdę pięknych okazów, a największa ryba Lucjana Kacika miała ponad 9 kilogramów. Niestety zajęty składaniem swojego sprzętu nie wychyliłem się z aparatem poza swój sektor.
Na najlepszych zawodników czekały pucharki, dyplomy i nagrody rzeczowe. Także trzech lucky looserów wzbogaciło się o zestawy kilku paczek pelletu, zanęty, czapeczkę i ręczniczek od Sensas Polska, wśród których był i niżej podpisany, co osłodziło mi to trochę gorycz mojej niewykorzystanej szansy.
Pierwsza ósemka, czyli jedynki i dwójki sektorowe.
Uczestnicy zawodów i organizator Damian Furmańczyk.
Warto dodać, że podczas tej imprezy udało się zebrać prawie tysiąc złotych dla dzieci z Domu Dziecka w Równem. Super!
Do zobaczenia późną jesienią na Kanale Żerańskim, gdzie rozegrana zostanie 2 tura tegorocznego Pucharu Mazowsze Wędkuje.
Tekst i foto:
Tomek ”sircula” Sikorski