Z racji dodatkowych zajęć zawodowych, które wziąłem na siebie w tym roku, czasu na ryby znów jakby ubyło. Trzeba sobie jakoś radzić, a gdy już uda się go trochę wygospodarować, to należy korzystać i ruszać nad wodę, choćby na 2-3 godzinki. W takich wypadkach wybierałem method feeder, bo wszystko mam w garażu, nie trzeba kombinować w ostatniej chwili z robakami, a przygotowanie się na ryby zajmuje mało czasu. Czas tu jest kluczowy.
Też wąchacie zanim podacie je rybom?:))
Ten czas ważny jest również nad wodą. Z powodu jego braku w tym sezonie bardzo często stosowałem gotowe, wstępnie namoczone pellety. Kiedy kilka lat temu różne firmy wypuszczały je na rynek, to spotykały się raczej z chłodnym przyjęciem. Wędkarze narzekali na małą skuteczność, słaby aromat, czy nie taką konsystencję. Czy po latach pracy nad tego typu produktami coś się zmieniło? Myślę, że producenci wyciągnęli wnioski i poprawili jakość.
W tym sezonie niemal każdy wypad z methodą zaczynam własnie od wędkowania z gotowym pelletem Profess w podajniku. Dzięki temu nie marnuję czasu na oczekiwanie aż mój „normalny” towar dojdzie, tylko odrazu atakuję łowisko, a drugi, czy trzeci pellet do podajnika spokojnie sobie dochodzi, gdy wędki już w wodzie. Wtedy można zacząć kombinować, mieszać i żonglować aromatami. Czasami te 20 -30 minut jest kluczowe.
Nieważne, czy na łowiskach komercyjnych, czy wodach PZW pellet wcześniej namaczany przez producenta dawał mi ryby. Wędkuję w tym sezonie raczej rekreacyjnie, więc nie wypowiem się o skuteczności i ich konkurencyjności podczas zawodów, natomiast ryby na wypadach rekreacyjnych nie grymaszą.
Pellet prosto z paczki jest przygotowany tak, aby szybko się obsypał. Jeśli wędkuje na głębokiej wodzie, lekko domaczam.
Trochę o pracy. Pellety wcześniej namoczone są gotowe do użycia. Osobiście uważam, że zanim załadujemy je do podajnika, można przemieszać jeszcze wilgotną dłonią. Szczególnie gdy łowimy na głębszej wodzie. Taki pellet będzie się dobrze lepił, zdąży zejść na dno zbiornika i tam zacznie pracować. Ten prosto z paczki potrzebuje dosłownie odrobinę wilgoci. Oczywiście lepiej tak, niż odwrotnie.
Pellet wstępnie namoczony, tak jak i ten twardy wcześniej przygotowany w razie potrzeby najbezpieczniej domaczać wilgotną dłonią. Dzięki temu czujemy jego konsystencję podczas mieszania, a jedynie wilgotna dłoń zmniejsza ryzyko przemoczenia praktycznie do zera.
Popularne , fermentowane aromaty, występują również w wersji READY. Śmierdzą konkretnie:)
Halibut-betaina dobre nie tylko na lina;))
Pellet idealnie się obsypał i nie zalega w podajniku.
Pellety Profess mają atrakcyjną konsystencję. Są miękkie i sprężyste. Pellet będzie się elegancko obsypywał z foremki. Gotowe pellety to dobra propozycja również dla początkujących methodziarzy, którzy nie mają jeszcze doświadczenia w ich namaczaniu, a dzięki gotowcom unikną ryzyka przemoczenia towaru. Przemoczenie potrzebne jest jedynie w szczególnych sytuacjach. Oczywiście tak jak w przypadku standardowych, twardych pelletów, możemy je miksować z zanętą, dosmaczać, deepować etc. Tu nie ma żadnej różnicy.
Jesiotry z PZW lubią halibutowe przysmaki.
Na koniec warto dodać, że torebki strunowe pozwalają na długo zachować aromat. Dzięki czemu będą świeże przez długi czas. W przypadku niewykorzystania całego opakowania, przed ponownym użyciem warto sprawdzić wilgotność i tak jak wcześniej pisałem, domoczyć delikatnie i powoli wilgotną dłonią, aż do pożądanego efektu. Nie ma co się bać. Warto wspomnieć, że wstępnie namaczane pellety po otwarciu nie pleśnieją i nic z nimi się nie dzieje złego. Mam czasami takie, które leżą 3 miesiące, a potem ich używam, więc z powodzeniem można wykorzystać podczas kilku wypadów rozciągniętych między sobą w czasie. Oczywiscie nie ma siły, żeby przez długi czas nie uleciało trochę aromatu, ale to norma. ZAwsze można taki dowar zadipować już w podajniku.
Tekst i foto: Tomasz Sikorski
W razie pytań zapraszam do kontaktu poprzez mój profil na facebooku: Tomek Sikorski Wędkarstwo