Odkąd sięgam pamięcią nad Narwią zawsze łowiłem mniej ryb niż na Wiśle. Zwyczajnie Narew jest nadal bardziej kapryśna. Często ryby biorą tylko w nocy, albo bytują w takich miejscach gdzie nie jest możliwe dotarcie do nich z brzegu. Wiosną tego roku przy olbrzymiej niżówce problemem było złowienie nawet wszędobylskiego krąpia. Na szczęście latem nastąpił znaczny przybór wody, więc i ryby bardziej ochoczo zjawiały się w łowisku. Możecie oczywiście odszukać wszystkie te relacje na naszej www w zakładce grunt. Jesienne upodobania ryb z Narwi są zupełnie inne niż ryb z Wisły. O ile wiślany białoryb trzyma się jeszcze dość wartkiego prądu i płytkich rynien, narwiańskie ryby są już w miejscach spokojniejszych i bardzo głębokich.
Nad wodą jeszcze ciemno. Zanętę rozrabiam przy latarce.
Feeder od Stynki pachnie wyśmienicie.
Jeden z takich dołów znajduje się nad Narwią w okolicy Czarnowa. Za zalaną główką woda wymyła głęboki na około 7 – 8 metrów dół, przechodzący w głęboką, połączoną z nurtem rynnę. Górą woda zasuwa jak oszalała ale na dnie woda stoi. Wydawać by się mogło, że to typowe zimowisko ryb. Pojawienie się dużych stad białorybu wcale nie wróży szybko nadchodzącej zimy. Ryby z Narwi mają takie zwyczaje właśnie wtedy, kiedy poziom wody rośnie jak szalony.
Takie widoki tylko dla tych, którzy kochają ranne wstawanie.
Rodzinka łabędzi przypłynęła zobaczyć na co łowię.
Tym razem nad rzeką zjawiłem się jeszcze po ciemku. Chciałem nie przegapić wczesnych brań, dlatego o świcie wędki były już zarzucone a ja cierpliwie czekałem na branie. Moja cierpliwość nie została nadwyrężona bo po kilku minutach na haku zameldował się pierwszy krąp. Podczas wędkowania postawiłem na dwie linie. Pierwsza znajdowała się we wspomnianej głębokiej rynnie, oddalonej dosłownie 15 metrów od brzegu. Drugą wędkę posłałem na metr 45 gdzie woda już mocno ciągnęła i było zdecydowanie płycej.
Hol i pierwsza poważniejsza ryba z drugiej linii.
Pierwszy leszczyk
Ten wąsaty pan miał być dużym leszczem.
Sum płynie po dziadka.
Kolejny bremesik.
Ryby rozkręcały się z minuty na minutę. Łowisko opanowały krąpie, które brały z dwóch linii i to dosłownie w tym samym momencie. Oprócz krąpasów na haku meldowały się jazgarze i sapy. Ciągłe posyłanie koszyczka z zanętą na drugą linię przyniosło mi w końcu potężniejsze branie. Leszczyk mimo, że nie był olbrzymi bardzo ładnie walczył w głównym nurcie. Kolejne dwie ryby były ciekawymi przyłowami. Żebyście widzieli moje zdziwienie kiedy przekonany, że holuję dużego leszcza spojrzałem w oczy wąsatemu podlotkowi. Miała być łopata a była kijanka. Na szczęście druga linia nie zawiodła i rankiem udało mi się dołowić jeszcze cztery leszcze, podobne rozmiarowo jak ten pierwszy. W dole z pierwszej linii odławiałem za to krąpia za krąpiem a ryby niczym piranie atakowały każdy rodzaj przynęty posłany w łowisko. Momentami ciężko było obsługiwać dwie wędki.
Krąpas już przyzwoity.
Jeśli chodzi o zanętę tym razem sprawdziłem feeder od Stynki, wymieszany z zanętą czekoladową oraz biszkoptem. Do zanęty dodałem płatki owsiane, pieczywo fluo a całość zmelasowałem, Do mieszanki powędrowało też około 200 ml mrożonek w postacie pinki, białych i kasterów.
W zanęcie same pyszności. Płatki, pieczywko, kukurydza i dużo mrożonki.
Mój wynik.
Cieszy fakt, że ryby dopisały co możecie zobaczyć na foto. Wkrótce ponownie odwiedzę Narew. Do następnego!
Tekst i foto: Marcin Cieślak