Długo wyczekiwana, druga edycja jedynych chyba w całej Polsce zawodów tylko match’owych już za nami. Kolejny raz spotkaliśmy się nad urokliwym Zalewem w Komorowie, którego gospodarzem jest koło PZW nr 18 w Pruszkowie. Pogoda na początku dopisywała, jednak prognozy zapowiadały jej szybką zmianę już w trakcie rywalizacji.
Tym razem na starcie stanęło 16-tu zawodników. Powiedzmy sobie szczerze, że metoda angielska do najłatwiejszych i najpopularniejszych nie należy i niewiele osób potrafi nią choćby poprawnie władać. Właśnie propagowanie match’ówki było głównym motorem organizacyjnym cyklu Match Test.
Uczestników przywitał i przeprowadził losowanie organizator imprezy Marcin Kostera, który postarał się(wraz ze sponsorami), aby nikt z tych zawodów z pustymi rękami nie wyszedł. W tym miejscu już na wstępie warto podziękować Kacprowi Góreckiemu i jego firmie Górek-Gliny.pl, sklepowi Sum z Radzymina i firmie Venire za wsparcie.
Trofea dla najlepszych, a nagrody dla wszystkich.
Zanim zabraliśmy się do walki trzeba było przygotować towar do nęcenia. Lepienie kilkudziesięciu kulek do procy to żmudna praca. Rekordzistą był Marcin Modrzejewski, który przygotował ich w sumie aż 93 i żartowaliśmy, że zakończy nęcenie akurat po dekoracji najlepszych:)
Akwen został podzielony na standardowe już na tej wodzie 3 strefy. W sektorze A przy ”Pruszyńskim” walczyło 5 zawodników.
Otworek przypadł legendarnemu już łowcy sumów z Żerańskiego, Piotrkowi Pytkowskiemu, zawodnikowi z Warszawskiej ”Jedynki”;)
Tym razem jednak zdobycz jest deczko mniejsza.
Na dwójce los posadził Michała Brzezowskiego, triumfatora dwóch tegorocznych imprez rozgrywanych na łowisku w Komorowie.
Michał Tobiasz, to prawdziwy entuzjasta odległościówki! Łowi często tą metodą nawet podczas imprez typowo ”tyczkowych”.
Ostatni zawodnik gospodarzy z Team Pruszków w tym sektorze to Łukasz Gierach. Łukasz wygrywając podczas inauguracji sezonu sektor match’em na Kanale Żerańskim, postawił siebie w roli jednego z faworytów.
Zamek w sektorze A przypadł Darkowi Jasińskiemu. Niewielu wie, że Darek ma za sobą starty w drużynowych Mistrzostwach Polski. Ja natomiast pamiętam naszą niesamowitą walkę podczas ubiegłorocznej edycji. Podczas której właśnie w tym samym sektorze obaj uzyskaliśmy identyczną najwyższą wagę, a o zwycięstwie Darka przesądziła większa liczba ryb.
W sektorze B usytuowanym przy chodniku usiadło 6 zawodników. Pierwsze stanowisko od tamy zajął Arek Szczepaniak. Zwycięzca tego sektora podczas ubiegłorocznej edycji.
Obok niego zasiadł Marek Stachurski, od lat podpora drużyny Koła nr. 9 w Błoniu.
Środkowe stanowisko przypadło mojej osobie. Dodajmy, że właśnie w tym sektorze przeprowadziłem swoje treningi przed zawodami. Poprzednia edycja pozostawiła we mnie spory niedosyt, bo do wygrania sektora zabrakło naprawdę niewiele.
Obok mnie wylosował dobry znajomy z grodziskiej 11-tki, Marcin Modrzejewski. Tydzień wcześniej spotkaliśmy się tu na treningu.
Tomek Pogorzelec, z kolei trenował przed zawodami dzień wcześniej. Łowił spore płocie. Czy uda mu się powtórzyć ten wynik?
Na ostatnim stanowisku łowił Michał Kędzior, który miał nadzieję na poprawienie wyniku sprzed roku.
Sektor C wydawał się najmocniejszy. Pierwsze stanowisko od rogu przypadło Mateuszowi Łapaczowi, który wraz z Bartkiem Krzyżakiem stanowili zgraną drużynę.
Kolejne miejsce, tuż ”za krzakiem”, to łowisko Łukasza Skirskiego.
Wicemistrz Polski juniorów musiał się sprężać, bo obok siebie miał murowanego faworyta, Marcina Kosterę.
Artur Jakubowski podczas ”odległościowych” zawodów o Puchar Wójta Michałowic pokazał, że nie ma się co napinać! W ostatnich minutach jednym leszczem pokonał kilku wędkarzy, którzy przez całą turę sumiennie dłubali mikro płotki. Można?
Zamek przypadł w udziale drugiemu z murowanych faworytów do końcowego zwycięstwa, Piotrkowi Leleniakowi. Jego wygrana w ubiegłorocznych zawodach o Puchar wspomnianego powyżej Wójta Michałowic nie była kwestią przypadku. Przekonałem się o tym dość boleśnie na jednym z treningów, podczas którego Piotr zbił mnie niemiłosiernie. Od czego są jednak treningi?
RYWALIZACJA
Zawody co tu dużo kryć rozpocząłem fatalnie. w pierwszej godzinie pomimo licznych brań, udało mi się zaciąć jedynie dwie mikro płotki! Dodatkowo zmienne warunki pogodowe i słabo widoczna antenka na ”dziwnego koloru tafli” wprowadziła nerwową atmosferę. Nie było widać ani czarnej antenki ani czerwonej! Jedynym ratunkiem, była w miarę tak od biedy widoczna żółta. Kłopoty z widocznością spławików mieli także zawodnicy łowiący obok. Na szczęście używałem ”sprzętu” z wymiennymi końcówkami, więc szybko mogłem się przestawić. Co jednak gdy antenkę trzeba było przemalować, lub wymienić spławik? Po około 2 godzinach zgodnie z zapowiedziami zaczęło padać i sektory zaroiły się od parasoli.
Dodatkową zachętą do zwinięcia sprzętu i pójścia do ciepłego domu był fakt, że i Marcin Modrzejewski i łowiący na otworku Arek mieli już po japońcu. Poddać się to jednak ostatnia rzecz, którą bym uczynił! Popełniłem prawdopodobnie na początku błąd w nęceniu. Być może podałem zbyt lekką i puszystą zanętę, która od razu rozbijając się o tafle ściągnęła ryby niewiele większe od przynęty i tym samym bardzo trudne do zacięcia na 25-30 metrze. Z czasem jednak ich rozmiar się powiększał, a ja byłem znacznie skuteczniejszy. Celnie strzelałem z procy, a ryba ustawiała się centralnie w kulach. W pewnym momencie i mi w końcu przypadło trochę szczęścia w udziale i trafiam karasia. Nie jest wielki, ale cieszy, a straty powoli wydają się być odrobione.
Teraz pora atakować. Każdemu wędkarzowi, gdy ”wychodzi” łowi się zdecydowanie lepiej. Tak było i tym razem. Dość powiedzieć, że w ciągu pięciu ostatnich minut zawodów wyholowałem 4 ryby!. Nie mogło być tak od początku?! Inni zawodnicy od czasu do czasu również trafiali bonusa, ale nie były to ponad kilogramowe sztuki, które łowiono tu rok temu, czy podczas ostatnich ”normalnych” zawodów. Prawdopodobnie załamanie pogody wybiło ”kabanom” żerowanie z głowy. Łupem oprócz płotek padały jedynie niewielkie karasie.
Tylko Mateusz Łapacz w sektorze C trafił prawdziwego bonusa, w postaci lina za 800 punktów, za którego zgarnął z resztą tytuł Wielkiego Łowczego tych zawodów. Kolejnych ryb podobnej wielkości niestety nie udało się już złowić nikomu i wyniki budowane były głównie na płociach.
Po 5 godzinach wędkowania przyszła pora na sprawdzenie zawartości naszych siatek. Szybko miało się okazać, że już pierwsze ważenie będzie tym zwycięskim. Karol Kostera, który czuwał nad sprawnym przebiegiem ważenia naszych zdobyczy rozpoczął od stanowiska Piotrka Leleniaka. Ten nie zawiódł! W siatce miał 3380 gram.
Artur Jakubowski, tym razem bez bonusa uzyskał 1200 punktów.
Oczy wszystkich były zwrócone na Marcina Kosterę, jako tego, który może uzyskać wyższy wynik niż dotychczasowy lider. Patrzył i Marcel:)
Waga wskazała 2560, czyli drugi wynik. Kolejny do ważenia był Łukasz Skirski, który sam chyba był zdziwiony uzyskanym rezultatem.
Lekko ponad 700 pkt w siatce to była spora niespodzianka.
W moim sektorze sprawa była otwarta, choć raczej nikt nie wierzył, że zbliżył się do granicy 3 kilogramów. Michał Kędzior poprawił swój wynik sprzed roku.
Marcin Modrzejewski nieznacznie przekroczył 2 kilogramy i jak na razie był liderem. Łowił tego dnia naprawdę skutecznie.
Po chwili okazało się, że moja pogoń za konkurencją zakończyła się sukcesem. Waga wskazała 2380 gram i to ja objąłem prowadzenie w sektorze.
Do końca nic się już nie zmieniło. Arek Szczepanik w końcowej fazie zaliczył to co ja na początku. Mając brania nie punktował. W siatce wędkarza łowiącego na otworku znalazło się 1340 punktów, czyli dokładnie tyle samo co u ważonego chwilę wcześniej Marka Stachurskiego.
Wygrałem więc środkowy sektor i czekałem z niecierpliwością na to, które miejsce na podium zajmę ostatecznie.
Łatwo było zgadnąć, że w sektorze A standardowo wyniki będą najmniejsze. W najpłytszej części tego łowiska jest najtrudniej złowić cokolwiek. Rezultat Darka Jasińskiego, 2360 punktów można uznać w tych warunkach za doskonały.
Nikt już nie zdołał wyprzedzić sympatycznego zawodnika z Koła nr. 9 w Błoniu i to on kolejny raz wygrał sektor ”od Pruszyńskiego”
Po pięciogodzinnej rywalizacji przyszła pora na wyborną grochówkę autorstwa mamy Marcina i Karola. Po męczącym boju, setkach rzutów i kilometrów zwiniętej żyłki zupa smakowała wybornie,
W oczekiwaniu na dekorację jak zwykle nie zabrakło rozmów na temat tego co by było gdyby!
Zgodnie z oczekiwaniami I miejsce i certyfikat Władca Odległościówki zdobył Piotr Leleniak.
Drugie miejsce i Vice-Władcą został niżej podpisany.
Trzeci stopień podium zajął Darek Jasiński, którego tym razem w walce o 2 miejsce na podium wyprzedziłem o 20 gram:)
Zwycięzcy oprócz pucharów i dyplomów otrzymali pakiety zanęt od Venire i sympatyczne ”na waciki”. Zdobywcy miejsc od 4-6 otrzymali pamiątkowe dyplomy.
Po dekoracji odbyło losowanie nagród. Nikt po zakończeniu imprezy do domu nie wracał z pustymi rękami! Śmiechu było co nie miara, szczególnie podczas losowania koszulek w niekoniecznie na niektórych pasujących rozmiarach!
Pan Artur na XL już się nie załapał
Losowano także sita, wiadra, czapeczki i zanęty oraz pokrowiec na topy.
To była świetnie zorganizowana impreza w doskonałym towarzystwie! Super oprawa, małe co nieco i nagrody dla każdego uczestnika! Oby więcej takich spotkań. Brawo dla organizatora Marcina Kostera!
Pełne wyniki
Tekst, foto i grafika Tomek ”sircula” Sikorski
Foto :Maciek Mierzejewski – prawie wszystkie fotki. Dzięki!