Takiej pogody nie spodziewał się chyba nikt! Podczas tegorocznej edycji zawodów z okazji Tygodnia czystości Wód, deszcz nie ustawał ani na chwile, a 16 zawodników, którzy zdecydowali się wystartować w tej imprezie musiało zmagać się nie tylko z trudnym technicznie łowiskiem, ale przede wszystkim z upierdliwymi opadami.
Stalowe niebo, które spowijało arenę naszych zmagań nie rozjaśniło nawet na chwilę swojego chmurnego oblicza. Na szczęście praktycznie każdy z nas ma w swoim wędkarskim arsenale porządny parasol, więc deszcz nie zepsuł nam przyjemności ze spotkania w doborowym towarzystwie. Nie mówiąc już o możliwości przygotowania się do wędkowania.
Michał Tobiasz przygotowuje mieszankę pod odległościówkę
Po szybkim losowaniu zawodnicy zostali podzieleni na 3 sektory. Jeden juniorski przy tarlisku i dwa seniorskie. ”Chodnik” pomieścił tym razem sześciu zawodników, a ”Pęcice” pięciu w tym niżej podpisanego.
Moje stanowisko.
Łowili tu jeszcze wspomniany wyżej Michał Tobiasz, Tomasz Pogorzelec, Jarosław Wycech z Koła nr 4 Warszawa Praga, oraz bezapelacyjny faworyt zawodów Marcin Kostera.
W drugim sektorze o zwycięstwo walczyli Łukasz Gierach, Piotrek Leleniak, Krzysiek Opłocki oraz Michał Brzezowski i Artur Jakubowski.
Zawody rozpoczęliśmy o 9.30 i od razu widać było, że praktycznie wszyscy wyciągnęli wnioski z ubiegłego roku. Nikt bądź prawie nikt na ”Komorów” nie wybiera się już bez matchówki. Niektórzy tylko w tej metodzie upatrywali nawet swojej szansy na zwycięstwo:)
Zgodnie z przewidywaniami po sygnale wolno łowić w okolice 30 metra poszybowały wagglery i tam też padły pierwsze zdobycze. Głównie wzdręgi i płocie. Ryba zamieszkująca ten akwen nie znosi stagnacji w łowisku i szybko brania na match’u stanęły, a konieczność ciągłego donęcania na dużą odległość sprawiała, że co raz więcej osób sięgała po tyczkę. Okazało się bowiem, że w przeciwieństwie do ubiegłego roku, ryba w sektorze ”od Pęcic” żeruje także blisko brzegu.
Początek mógł należeć do Tomka Pogorzelca, który szybko zaciął ładnego lina, ale ryba ostatecznie wygrała walkę z wędkarzem. Co oczywiście nie zmartwiło specjalnie pozostałych zawodników:)
W miarę upływu czasu widać było, że rośnie przewaga Marcina Kostery. Zawodnik choć bez szaleństw, to jednak regularnie odławiał ryby, stale punktując. U pozostałych zawodników tymczasem pojawiały się przestoje w różnych fazach zawodów, co moim zdaniem jasno wskazywało, że ryba pod tyczką jest, ale my popełniamy błędy.
Z drugiego sektora dochodziły nas słuchy, że zawodnicy mają sporo bonusów, ale tylko nieliczne dają się wyholować. Specyfika zalewu w Komorowie jest taka, że paradoksalnie chcesz łowić duże ryby, musisz je łowić bardzo cienko. Zalew jest płytki, a duże egzemplarze linów czy leszczy są bardzo ostrożne. Właśnie na taki zestaw z przyponem 0,06 pięknego leszcza wyholował Piotr Leleniak. Zawodnik na tak delikatnym zestawie walczył z nim bagatela, ponad półtorej godziny!! Ale najważniejsze, że się udało.
Ten ważący niespełna 3 kg bonus dał mu 2 miejsce w sektorze. Oczywiście szczęśliwy łowca zapłacił za to nie tylko zmęczeniem nadgarstka. Ryba dość długo siała spustoszenie w jego łowisku, więc po zakończonym holu było mu trudno dołowić już cokolwiek.
W sektorze A to nie jedyny ładny okaz.Pięknym zielonym ”prosiaczkiem” mógł się pochwalić także Łukasz Gierach.
Pozostałe liny, które Łukasz miał na kiju wygrały walkę z zawodnikiem i ten musiał zadowolić się 3 miejscem w sektorze. Młodych wędkarzy pogodził z pełnym wyrachowaniem Michał Brzezowski, który odławiając średnie płocie i krąpie uzyskał wynik 5240 pkt i wygrał sektor A oraz całe zawody.
Zgodnie z oczekiwaniami nasz sektor ”pozamiatał” perfekcyjny Marcin Kostera. Z mniej rybnego brzegu kolejny raz jednak nie udało się powalczyć o zwycięstwo w całej imprezie.
Drugie miejsce, ale już z dużą stratą przypadło mojej skromnej osobie. W siatce oprócz jednego niewielkiego karasia miałem wzdręgi i płocie.
Żałowałem jedynie szybko zerwanego bonusa, którego ”wymyśliłem” sobie nęcąc tak trochę po angielsku, miejsce przy trzcince. W pierwszym wstawieniu z krótkiego topu, zaciąłem lina, który jednak ze względu na słabą amortyzację, szybko wypiął się z malutkiego haczyka. Szkoda, choć pewnie i tak mojej pozycji by to w klasyfikacji nie zmieniło. Ostatnie punktowane miejsce zajął Jarosław Wycech z warszawskiej ”czwórki”.
Juniorzy na tarlisku nie osiągnęli oszałamiających wyników. Walka o zwycięstwo rozegrała się pomiędzy zawodnikami znanymi z rywalizacji w Grand Prix Okręgu.
Niestety z powodu wciąż dużych opadów nie doszło do dekoracji pierwszej szóstki zawodów, bo w takim deszczy dyplomy szybko zamieniły by się w papier czerpany:). Cóż ”SORRY…TAKI MAMY KLIMAT”🙂
….. mogliśmy za to liczyć na bardzo smaczną kiełbaskę i kaszankę z grilla, która mokrym i zmęczonym zawodnikom smakowała jak nigdy.
Dziękuję za zaproszenie na jak zwykle udaną i rozegraną w doborowym towarzystwie imprezę.
Tekst i foto:
Tomek Sikorski (sircula)