Nareszcie! Zimowi wędkarze podlodowi odetchnęli z ulgą. Styczniowy mróz okazał się na tyle łaskawy, że miłośnicy bałałajek mogli w końcu zawitać na lodowej tafli. Przyznam, że i ja nieco stęskniłem się za podlodówką. Musiałem skorzystać z okazji i ruszyć nad wodę. Moją areną była jedna ze związkowych glinianek. Woda ta znajduje się w obniżonej skrajni terenowej, co dodatkowo dawało mi komfort pewniejszego lodu. Pierwsze odwierty pokazały jasno, że lód miejscami ma 10 cm. Jest czysty, jednolity i bez pęcherzy, czyli bezpieczny!
Przeręble na głębokiej wodzie zasypałem ciemną, waniliowo-piernikowo-scopexową zanętą od Profess oraz dżokersem.
Taktyka była prosta. Kilka otworów na głębszej wodzie nęcę obficie zanętą i dżokersem w kulkach, a kilka otworów nęcę samym dżokersem sypiąc rybom drobinki luźnego „dżoka” na głowę. Postanowiłem skorzystać z gotowej zanęty typu ready od Profess, aby uniknąć namaczania nad wodą. Przyznam się od razu, że zadziałały obie taktyki. W nęcone ryby wszedł grubszy białoryb a do luźnego dżokersa przyszły fajne okonie.
Drobne płotki meldowały się niemal w każdym wywierconym otworze.
Jeśli chodzi o samo łowienie po zanęceniu przerębli zanętą, dałem im odpocząć. Ryb szukałem w dziurach, gdzie trafił luźny dżokers. Jeśli nie było drobnicy, niemal od razu na haku meldował się przyzwoity okoń. Kilka sztuk miało bite 27-29 cm. Po jednej rybie skakałem do kolejnej dziury i tak w kółko. Po godzinie zajrzałem do nęconych przerębli. Tam czekały na mnie fajne bonusy. Nie udało się pozbyć drobnicy, ale moment kiedy przestawała ona pukać w mormyszkę zwiastował branie większej ryby.
Kluczem było jednak znalezienie dobrej i odpowiedniej mormyszki ponieważ prawie w każdym przeręblu dominowała ryba drobna. Małe płotki lub krąpiki były na tyle uciążliwe, ze pozbycie się ich było możliwe dopiero po założeniu sporej jak na owe warunki mormyszki. Najlepsze okazała się pomarańczowa i zielona kulka typu ikra. Dobra była także seledynowa, błyszcząca łezka, którą okonie nie gardziły. Gorzej sprawdziły się przynęty złote, srebrne oraz patynowe.
Rzut oka na mormyszki.
Moje efekty możecie zobaczyć na foto.
Hol takiej ryby na bałałajkę to coś wspaniałego!
To był pierwszy jakże przyjemny dzień na lodzie. Lekki mróz i umiarkowany wiatr pozwolił na przyjemne wędkowanie. Podlodowa powtórka okazała się jeszcze lepsza, ale o tym opowiem w następnym materiale.
Wodom cześć!
Tekst i foto: Marcin Cieślak