ZAWODY

METHODA NA WAKACJE Z DZIECKIEM

Wakacje to doskonały moment żeby zabrać swoje pociechy nad wodę. Najbardziej cieszy fakt, gdy nasze dzieci same upominają się o taki wypad. Pojawia się szansa na to, że chociaż na krótko wciągną się w wędkarstwo. Nie każde dziecko w końcu musi podzielić nasze zainteresowania, bo wraz z wiekiem często hobby rodziców i dzieci są zupełnie inne. Korzystajmy więc z tego póki możemy i cieszmy się chwilą z dziećmi na rybach!

Bezcenne chwile, których nikt nam nie odbierze.

Tym razem właśnie tak było. – Tato, kiedy w końcu pojedziemy na te ryby! Zapytał mnie syn z niemałym wyrzutem. – Tak dawno już nie byliśmy. Dodał. Nie było wyjścia. – Synek, jutro działamy. Pakujemy auto i ruszamy z methodą!- odparowałem bez namysłu, łapiąc szansę na męski wypad!

Naszym łowiskiem była jedna z pobliskich glinianek, która dzięki dobrej pracy miejscowego koła PZW, darzy często średnimi i większymi rybami. Takie akweny warto wybierać na wypad z dziećmi, bo one zdecydowanie szybciej niż my, znudzą się wędkowaniem bez efektów. Jeśli nie macie obok siebie wody związkowej, na której niemal macie prawie pewność, że połowicie to lepiej pojechać wtedy na komercje. Miejsce to jedno, ale warto również pomyśleć o odpowiednim wyposażeniu które pomoże nam  w komfortowym łowieniu, a w razie czego, nie będziemy musieli się zwijać i uciekać do domu:

JADĄC Z DZIECKIEM NA RYBY POWINNIŚMY MIEĆ:

Dużą ilość wody

krem przeciwsłoneczny

nakrycie głowy dla dziecka

bluzę, jeśli się ochłodzi

płaszcz przeciwdeszczowy, na wypadek deszczu

plaster w razie skaleczenia

przekąskę, bo dzieci nad wodą szybko robią się głodne i niecierpliwe.

Kolejną ważną sprawą jest łatwość i przejrzystość tego co będziemy robić. Od kiedy nad wodami króluje method feeder, uważam, że jest to najlepszy temat na wypad z dzieckiem, które nie ma widocznych ciągot do bycia pro spławikowcem czy feederowcem, ale chce od czasu do czasu połowić. Prosto – łatwo – skutecznie!

Namoczony Pellet serii Ready od Professa fermetowana kukurydza. Plus zanęta Wanilia, Piernik Scopex, o rewelacyjnym moim zdaniem zapachu. To na początek.

Najpierw wytłumaczmy, przypomnijmy i pomóżmy przygotować towar. Ja robię w ten sposób, że dzięki towarowi z serii Profess Ready, sam nęcę łowisko, żeby ryby się powoli zdążyły ustawić, a syn w międzyczasie ogarnia, namacza i przesiewa standardowy towar użyty do wędkowania w czystej postaci i miksie! Dzięki temu, gdy skończy, to w domyśle, nie czekamy długo na brania, a on ma satysfakcje z przygotowania zanęty i pelletu.

Przyglądanie się dziecku, jak bardzo się stara robić zlecone zadania starannie, dokładnie daje naprawdę dużo satysfakcji.

Towar gotowy. Różne kolory i jest ciekawie … także dla dziecka.

Najważniejsze dla nas to oczywiście spektakularne przygięcia szczytówki. Każdy rodzić, do pierwszego brania wyczekuje z duszą na ramieniu, oby nie okazało się, że to właśnie dziś jest niestety ten dzień, gdy nie biorą. Gdy pojawiają się pierwsze brania możemy odetchnąć! Pokażemy klasę! Jeśli jest to pierwszy wypad, po sporej przerwie, podział obowiązków przy wędce jest prosty, syn przygotowuje podajnik, ja zarzucam, on pilnuje wędzisk, zacina i holuje, chyba, że weźmie coś większego i wymaga pomocy.

Pierwszy w punktowo nęconym miejscu pojawia się niewielki leszczyk.

Niestety tego dnia pogoda zmieniała się jak w kalejdoskopie. Mocny, kręcący co chwila wiatr, nagłe ochłodzenia spowodowane zachmurzeniem i w końcu opady deszczu, na szczęście przelotne. Gdy wyjeżdżaliśmy z domu, był skwar ! To pokazuje jak ważne jest wspomniane powyżej przygotowanie na różne warianty, dodatkowe ubranie i coś na deszczyk! Na szczęście ryby nie strajkowały i syn zalicza pierwszego, całkiem ładnego lina:)

Po krótkich opadach, znów niebo się lekko przejaśniło i choć do końca naszego wędkowania wciąż było wietrznie i raz cieplej, gdy słońce wychodziło zza chmur i raz zimniej, gdy zachodziło, a wiatr przybierał na sile. Na szczęście już nie padało. Ja tymczasem łowię już przyjemnego leszczyka.

Wspominałem poniżej o tym, że method feeder w swej mnogości barw przynęt i towaru do pojemnika wyzwala kreatywność i syn tworząc mieszanki czasami lubił popłynąć. Co najważniejsze skutecznie:) Zabawa kolorami w oczekiwaniu na brania.

Jednym z obowiązków młodego było doglądanie szybko wysychających latem pelletów i domaczanie ich lekko zwilżoną dłonią, mieszanie itp.

Zestawy w łowisku przerzucane były co 10 minut, ale rzadko kiedy trzeba było czekać do końca. Najwięcej na haku pojawiło się leszczyków. Trafiały się też dublety. Tym razem syn pobił wielkościowo starego:)

Wisienką na torcie były dwa karpie, które złowiliśmy tego dnia, pod koniec naszego wędkowania. Najpierw wspólnie wyholowaliśmy fajnego, blisko  4 kilogramowego wariata. Synek nie dał już rady, bo karp szedł z klipsa tak, że myślałem, że ma z 8 kilo, a dodatkowo baliśmy się go stracić z bezzadziorowego haka. Jednak fota należała mu się za wspólny hol i podebranie zdobyczy!

Dla takich chwil to robimy!!!

To był wspaniały dzień. Ryb było więcej, bo w sumie złowiliśmy 17 średnich i sporych rybek, a synek nawet poczuł zmęczenie po holach. Polecam każdemu wypad z dzieckiem. Może połknie bakcyla:) Co ważne podczas takiego wypadu nasza pociecha ma szansę nie tylko wędkować, ale w międzyczasie obserwuje przyrodę, roślinność, ptactwo wodne etc. Warto!

W razie pytań zapraszam do kontaktu poprzez mój profil na facebooku: Tomek Sikorski Wędkarstwo

Tekst i foto: Tomek Sikorski

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress