ZAWODY

WIOSENNY PELLET WAGGLER

Pellet waggler to metoda kojarzona z typowo letnim wędkowaniem. Kiedy temperatura wody wzrasta najłatwiej jest podnieść ryby w toń do opadającej przynęty. Wiosenny pellet waggler jest nieco bardziej skomplikowany. Brań będzie nieco mniej, ale będą równie widowiskowe. Jedyny warunek jaki musimy spełnić to znaleźć odpowiednio głębokie a tym przypadku płytkie łowisko. Najlepsze będą całoroczne akweny, gdzie grunt rzadko przekracza metr. Woda w takich miejscach szybciej nagrzewa się a ryby znacznie wcześniej zaczynają intensywniejsze żerowanie. Co prawda karpiowate nie będą jeszcze przechwytywać pelletu w toni, ale jak ten znajdzie się w okolicy dna skorzystają z takiej stołówki na pewno.

Na moją wiosenną sesję z pellet wagglerem wybrałem płytką strefę jednego z okolicznych zbiorników. Jeśli chodzi o częstotliwość strzelania procą, była ona podobna jak podczas letnich wypraw, gdzie wystrzeliwuje się setki pojedynczych lub podwójnych ziaren w łowisko. Chodzi oczywiście nie tylko o budowanie łowiska przez ciągłe podawanie jedzenia, ale również o plusk wpadającego pokarmu do wody, który wabi ryby. Właśnie dlatego na mojej wyprawie strzelałem ciągle niemal bez przerwy. Rzadziej jednak pracowałem zestawem. Łowiąc pellet wagglerem w upalne dni bardzo często przerzuca się zestaw, aby ten jak najczęściej opadał z przynętą w miejscu nęcenia. Wiosną pozwalam jednak nieco dłużej zalegać przynęcie w okolicy dna. Opad nie zawsze przynosi brania, ale podszarpywana przynęta przy dnie, lub  zalegający na styku z dnem pellet już tak. Podobnie było i tym razem. Ryby wolały spoczywającą przynętę lub delikatną prowokację. Dodam, że pierwszego brania doczekałem się po około 40 minutach strzelania procą.

Czwórka i szóstka do procy

oraz ósemka na włos

Widoczność spławika jest znakomita.

Strzelałem dwoma, trzema ziarnkami co jakieś 15, 20 sekund

Do strzelania wybrałem dwa rodzaje pelletu. Były to pellety kukurydziane, ale różniące się wielkością. Postawiłem na 4 i 6 mm pellet z czego czwórką strzelałem nieco częściej. Szóstkę dostrzeliwałem raz na jakiś czas lub dopiero po braniu. Aby wyróżnić swoją przynętę postawiłem na 8 mm pellet podany na włosie. Nie chciałem ryzykować z agresywnymi kolorami, dlatego wybrałem przynętę o barwie zbliżonej do podawanego w łowisko towaru.

Ten karaś wziął gdy pellet znajdował się w okolicy dna.

Wiosenny karpik z cudownymi łuskami.

Zestaw zbudowałem na 6 gramowym spławiku firmy Expert zakończonym 30 cm przyponem z push stopem. Łowiłem feederem 3,3 m, który doskonale zastąpił mi wędkę do pellet wagglera. Dodam, że łowiłem na dość bliskim 20 metrowym dystansie. Zarzucało się więc celnie i bardzo przyjemnie. Odległość wędkowania uwarunkowałem głębokością łowiska. Na dalszym dystansie akwen jest dużo głębszy a co za tym idzie wędkowanie na „pw” mogłoby nie przynieść nawet brania.

Zestaw ze spławikiem sześciogramowym…

zakończyłem przyponem z włosem z push stopem na który wchodził twardy ośmiomilimetrowy pellet kukurydziany

Jak na szybki rekonesans nad wodą i wybranie typowo letniej metody wędkowania, moje rezultaty były chyba znośne. Na moje konto wpadł karp oraz kilka karasi srebrzystych. Co prawda okazów zabrakło, ale na te przyjdzie jeszcze czas, gdy zrobi się zdecydowanie cieplej. Na koniec napiszę, że wiosenny pellet waggler to metoda dla bardzo cierpliwych i pracowitych wędkarzy. Po pół godzinie strzelania procą bez dotknięcia przynęty potrafią przyjść do głowy rożne myśli, ale jak już brania się zaczną, uwierzcie mi na słowo, satysfakcja jest bardzo, ale to bardzo duża.

Japoniec na pellet waggler

Tekst i foto: Marcin Cieślak

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress