Jeszcze kilka lat temu puknął bym się w głowę, że w okresie, od grudnia do lutego będzie można łowić skutecznie ma method feeder, nie tylko leszcze, czy płotki, ale także karpie i karasie. Owszem, gdy koniec roku ciepły, to na wodach związkowych można było często zapolować na po zarybieniowe niedobitki, które nie trafiły na stoły wigilijne, ale żeby do lutego? Dziż zebrałem trochę prostych wniosków, żeby sobie przypomnieć i ustrzec się błędów nad wodą teraz i na prawdziwym przedwiośniu. A może i komuś się przyda…
Hu hu ha, hu hu ha, Nasza zima i wiosna zła :))
W okresie zimowym i wiosennym przeważnie nie zmieniam sprzętu, jeśli ten, który mam służy mi dobrze, to niestety słaby ze mnie klient i marny gadżeciarz. Nie wyglądam z utęsknieniem targów wędkarskich, czy promocji w sklepach na najnowszy, a często jedynie przemalowany ekwipunek. Ten czas poświęcam na zadbanie o to co już mam, powiązanie przyponów i jeśli da radę, to przede wszystkim wyskoczenie nad wodę.
Zawsze mam w torbie jasną i ciemną mieszankę.
Zimowy i wczesno – wiosenny towar, to w mojej ocenie temat dość złożony. Przeważnie używamy wariantów ostrożnych, czyli jeśli mówimy o method feederze, to jest to na początku sama zanęta, a jeśli ryby odpalą porządnie, to mix, ale jedynie z lekką domieszką pelletu. Ciemna, delikatnie aromatyczna mieszanka Profess – kozieradka, kokos, miód towarzyszy mi dość często nad wodą.
Bywały jednak lata, że mój podajnik wypełniała w dużej części ziemia zmieszana z małą ilością zanęty i tak należało łowić. Jedynym warunkiem było doklejenie mieszanki w podajniku klejem, np. liant coolerem, aby mieszanka doleciała do dna i tam zaczęła pracować.
Taki japończyk o tej porze roku już cieszy:)
Paradoksalnie nawet ten wariant sprawdzał się w okresie letnim, przy bardzo słabym żerowaniu, np. przy małej ilości tlenu w wodzie na łowiskach komercyjnych. Gruba i zbyt odżywcza mieszanka w zimnych okresach, gdy woda chłodna i czysta, to jeden z głównych błędów popełnianych podczas wędkowania.
Spokojne aromaty i stonowane kolory oraz różna zawartość pelletów w mieszance.
Również przynęty, które dobieramy powinny być raczej małe. Osobiście na wędkowanie zimną porą rezygnuje z typowo letnich , kulek, dumbelsów czy waftersów o dużych wymiarach i koncentruje się na wszelkiej maści mikrusach, a w ostateczności, jeśli ryby w danym akwenie mają ulubione kolory i smaki, których nie mam w wersji mini, to dzielę waftersy na mniejsze kawałki i zakładam na bagnet. Z tym, że trzeba wziąć pod uwagę, że ten wafters nie będzie już zgrany z igłą, na którą nadziewaliśmy przynętę pełnego rozmiaru. O tym trzeba pamiętać cały rok. Część przynęty ma inną wyporność. Sprawdzajcie w kuwetce. Duże przynęty nie są atrakcyjne , gdy woda jest zimna, a ryby mają wolną przemianę materii.
Mikrus w porównaniu do standardowej przynęty używanej przeze mnie na tym łowisku w sezonie.
W ostatnim czasie coraz częściej wybieram zestawy, które mają włos zrobiony z plecionki. Ten jest bardziej elastyczny i łatwiej podnoszą się na nim szczególnie małe waftersy, które mają mniejszą wyporność. Gotowe bagnety, jak ten ze zdjęcia są za ciężkie skracam je dość mocno(co nie przeszkadza w trzymaniu waftersa) i pozbawiam silikonowej koszulki. Dzięki temu wafters ma więcej swobody.
Jeśli chodzi o przynęty, nie warto w zimne dni łowiąc na methodę rezygnować z mięska. Zawsze na takie okazję mam zamrożone białe i kolorowe robaki. Kilka nieruchomych larw na haku i dodatkowo kilka w mieszance zanętowej, swoją naturalnością często robią różnicę.
Martwe białe i pinki przechowujemy w kuwecie z wodą, dzięki temu nie flaczeją.
Bardzo ważne moim zdaniem jest również przełamywanie nawet „dobrych” schematów. Dobre schematy, to oczywiście takie, które stosujemy w trakcie większości sezonu, a które zwykle są oczywiste i sprawiają, że jesteśmy skuteczni. Moim zdaniem takim schematem będzie punktowe łowienie. Precyzja, która w trakcie sezonu jest często kluczowa, paradoksalnie może nam popsuć pierwszą część wędkowania, jeśli będziemy się jej trzymać kurczowo. Zimą, gdy ryby są mało ruchliwe, brak szukania ryb i wiara w to że jesteśmy w stanie je znęcić w „nasze miejsce”, może nas ostro zawieźć. Zawsze wtedy zabieram dwa wędziska. Jedno odmierzam w miejscu, w którym w sezonie nieźle połowiłem, a drugą, jeśli nie ma brań, obcierek itp, przerzucam w różne miejsca i szukam ryb. Dopiero gdy je znajdę, wtedy klipuję. Często bywa tak, że taki zestaw rzucany o tej porze trochę w różne miejsca, daje lepsze efekty niż precyzyjne łowienie w punkcie.
Wędkowanie zimą jest nieobliczalne. Obecnie możemy wybrać się na ryby, w grudniu, styczniu i lutym gdy temperatury będą minusowe, dodatnie, ale niskie, jak również sięgające 18 stopni. Tu wspomnę o jednym z najczęstszych błędów, czyli złym ubraniu. Kilka razy taki błąd popełniłem i co z tego, że byłem dobrze przygotowany sprzętowo i taktycznie, gdy drgania szczytówki były częściej spowodowane tym, że dygotam z zimna na koszu, niż braniami ryb. Od tej pory zawsze w aucie jeździ ze mną kombinezon zimowy, kurtka zimowa, polar, bluza etc. W zależności od temperatury dobieram ubiór nad wodą, tak aby wędkowanie było komfortowe. Wtedy można się skupić na łowieniu.
Zimowe połowy potrafią być dość obfite.
Tekst i foto :Tomek Sikorski
W razie pytań zapraszam do kontaktu poprzez mój profil na facebooku: Tomek Sikorski Wędkarstwo