Ostatnie tygodnie tego roku to istna huśtawka pogodowa. Już wydawało się, że nie będzie szansy powędkować feederem, aż tu nagle robi się ocieplenie, śnieg się topi, lód truchleje i można jeszcze budować skilla na przyszły sezon. Warto więc zdjąć jeszcze wędki z przysłowiowych kołków i ruszyć nad wodę:)
Porządny strój, to zimą podstawa.
Przeważnie w grudniu moim celem są płocie i fajne oksy, które łowię na trudnej, bardzo głębokiej gliniance. O takim wędkowaniu możecie poczytać m.in. w tym miejscu. Tym razem jednak chciałem połowić leszczyków i to tak bardziej leniwie, bez wielkiego szykowania się, przecierania glin etc. Wybrałem więc bardzo przyjemne łowisko komercyjne, które prócz okazów karpii w sezonie, oferuje także możliwość sportowego łowienia leszczyków, karasi itp. Nie jest to jednak dół z rybami dorzucanymi w sezonie, a na zimę osuszany, tylko łowisko całoroczne. Z tego też powodu na „Łowisku” w Piorunowie można spotkać również w trakcie sezonu nawet zawodników GPP, szlifujących swoje umiejętności łowienia feederem, matchówką etc.
Nie chciałem się specjalnie napinać na to wędkowanie, więc z racji dużej populacji ryb łowiłem bez ziemi i gliny, a do koszyczka przygotowałem śmierdzącą zanętę Jesiotr od Professa i trochę neutralnego pelletu o aromacie orzecha tygrysiego, ale to tylko na wszelki wypadek, gdyby żarły jak szalone. Po rozrobieniu towaru do zanęty trafiła garstka rozmrożonego jokersa. Zawsze mam resztki z zawodów w zamrażarce. Zanęta Jesiotr ma dość drobną frakcję, fajny popielato-brązowy kolor i dość mocny rybny aromat. W jej składzie znajdują się też małe ilości 2-4 mm ziarna pelletu. Wędkując w gliniance zastosowałbym inną, mniej aromatyczną i bogatą zanętę, ale w łowisku komercyjnym powinna sprawdzić się idealnie. To był także test tego, czy zimowe leszki na takich łowiskach potrzebują skomplikowanego mieszniaa ziemi, gliny itp. Odpowiedź poniżej.
Na haczyk miałem do dyspozycji trzy opcje. Pinka, reszta, cudem jeszcze przechowanej ochotki w delikatnie mówiąc średnim stanie i sztuczne larwy. Wachlarz może niezbyt szeroki, ale trzeba sobie radzić. Wędkowanie rozpocząłem około godziny 8. Prócz mnie na łowisku było może z 2-3 wędkarzy. To znak, że karpie już odpuściły żerowanie, a nieliczni amatorzy sportowego przyginania szczytówki, choć zimno, postanowili jeszcze spróbować swych sił. Początki nie były wcale obiecujące, bo trwało dość długo nim leszczyki znalazły moje systematycznie budowane łowisko.
Całkiem przyjemny bremesik otwiera stawkę.
O tej porze roku odpuściłem wstępne nęcenie szklanką, a postanowiłem posłać 5 małych koszyczków do łowienia na 40 metr. Dość daleko, bo ryby jednak przyzwyczajone są przez karpiarzy do stołówki dość daleko od brzegu. Być może rezygnacja ze szklanki była błądem i dopiero, jak towaru już w polu nęcenia było sporo ryby weszły na łowisko. Na szczęście po ponad pół godzinie ryby zaparkowały w towarze i mogłem się dobrze bawić. Po to przyjechałem.
Raz mniejsze, raz większe, ale o to chodziło.
Ryby rozkreciły się na tyle, że wprowadziłem po trochu pellet do koszyczka, który miał pomóc w utrzymaniu ryb w łowisku, obok szczątkowej ilości joka, która posiadałem. Pellet nie przeszkadzał a rybki brały, ale… Własnie skuteczną przynętą była ochotka, lub dwie, ewentualnie kanapka pinki z ochotką. Gdy na hak trafiały dwie pinki, to brania odcinało. Co daje również do myślenia, że pellet mógł być przez ryby ignorowany, a te żerowały tylko na robakach. Myślę, że będzie okazja do sprawdzenia tego. Może z methodą. Jak czas pozwoli. Tymczasem kolejne rybki meldowały się w podbieraku…
Raz mniejsze…
Raz większe, które naprawdę dawały frajdę o tej porze roku.
Tego dnia wędkowałem winklepickerem Trabucco Selector, uzbrojonym w kołowrotek rozmiaru 3000 z nawinietą plecionką 0,08 mm. Przypon 50-70 cm. I to miało spore znaczenie, bo za krótki przypon powodował jednak klasycznie już dla leszczyków rwane brania. Dłuższy o 20 cm przypon, to brania płynne, praktycznie 100 procentowa skuteczność zacięć. Haczyki 18-20.
To było naprawdę świetne wędkowanie. Moje już ostatnie w tym roku. Akumulatory naładowane podczas wędkowania bez napinki. Wprawdzie na akwenie komercyjnym, ale całorocznym, bez spuszczania wody, gdzie ryba jednak dziczeje i nie jest ją aż tak prosto złowić, jakby sie wydawało.
Trochę udało się połowić:)
Tekst i Foto : Tomek Sikorski
W razie pytań zapraszam do kontaktu poprzez mój profil na facebooku: Tomek Sikorski Wędkarstwo