ZAWODY

Z OPASKI NA RAFCE

Mazowiecka Wisła w tym roku jest bardzo chimeryczna. Długo utrzymująca się wysoka woda i bardzo zmienne temperatury z nocnymi przymrozkami sprawiły, że o ryby na dużej rzece było zwyczajnie ciężko. Dodatkowo leszcze i krąpie miały rozciągnięte w czasie tarło, co skutkowało gorszym żerowaniem. Poprzedni rok był zdecydowanie łaskawszy. Niżówka, która nadeszła wcześnie pozwoliła szybko zlokalizować ryby, przez co już na początku sezonu mogłem pochwalić się ładnymi leszczami i innym białorybem.  Poprzedni wypad na jedna z podwarszawskich ostróg dał kilka ryb i przyłów rzecznego karpia. Kto przegapił bez trudu odnajdzie lekturę na łamach naszej strony.

Tak wygląda łowienie z wiślanej opaski

Tym razem postanowiłem poszukać ryb na  jednej z opasek. Zawsze łowiłem tutaj fajne, ciekawe ryby. Miejsce te bardzo lubię ponieważ nigdy nie wiadomo co targnie szczytówką na końcu zestawu. Bywało już, że łowiłem tu certy , leszcze, ale przyłowami były ładne okonie, klenie  czy świnki.

70 gramowy koszyk nabity towarem był wystarczający.

Po przyjechaniu nad wodę zobaczyłem, że opaska bardzo się zmieniła. Kilka miejsc znacznie się wypłyciło a gdzieniegdzie duża woda naniosła różnych zawad i zaczepów. Dodatkowo w miejscu mojego wędkowania biegła stalowa lina, która była cumą dla wodnej maszyny „zaparkowanej” w korycie rzeki. Nie mam pojęcia czy to piaskarka czy pogłębiarka. Mimo tych wszystkich trudności postanowiłem zaryzykować i spróbować swoich sił za jednym ze zwalonych do rzeki drzew. Stalową linę cumowniczą miałem dalej po prawej stronie, więc przy zachowaniu ostrożności wiedziałem, że raczej nie będzie mi ona przeszkadzać.

Po prawej widać wodną maszynę.

Jako, że nie wiedziałem jakie ryby będą na żerowaniu postanowiłem przygotować coś w miarę uniwersalnego. Płociową czekoladową zanętę od Marlina wymieszałem z brasemem od Carpio.  Całość odrobinę przyciemniłem brązowym barwnikiem, dodałem płatki, pieczywo fluo oraz mrożone białe robaki. Zanętę zmelasowałem i dałem jej odpocząć, aby wypiła wodę. Pierwsze rzuty zakończyły się urwaniem zestawu na podwodnych zaczepach. Chwilę mi zajęło zanim znalazłem odległość i miejsce bezpieczne. Chciałem łowić tam, gdzie toczący się lekko w wodzie zestaw  nie zaparkuje po kilku sekundach między kamieniami. Mimo to podczas wędkowania straciłem kilka przyponów i urwałem dwa zestawy. Pod wodą biegła kamienna rafka, którą lubią ryby, wędkarze ze względu na masę zaczepów już niekoniecznie. Ryzyko opłaciło się bo mimo strat, kilka fajnych ryb udało się złowić.

Dziś stawiam na Leszcz Brasem i czekoladową Płoć.

Tej wielkości trzy robaczki najchętniej zjadały rzeczne krąpie.

Brązowy barwnik nadał zanęcie odpowiedniego koloru

Brasemowym atraktorem dopałiłem zanętę kiedy brania gasły.

Do siatki z samego rana trafiło sporo krąpi, które upodobały sobie białe robaki i mady barwione na czerwono oraz mniejsze dżdżownice.  Wraz ze wschodzącym słońcem pojawiły się małe klenie, a potem do podwodnej stołówki przypłynęły dwa leszcze.  Miałem też branie z rodziny atomowych,  ale ryba się nie wcięła tylko ogołociła haczyk. Nie można mieć jednak wszystkiego. Wkrótce znów zawitam nad dużą rzeką.

Bonus z podwodnej rafki.

Wyniki

Połamania!

Tekst i foto: Marcin Cieślak

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress