ZAWODY

PŁOTKI Z GŁĘBOKIEJ ŻWIROWNI

Przez ostatnie dwa sezony podczas moich wypadów czy to z feederem, czy spławikówką w ręku, moim łupem padały głównie leszcze. Płotki, wydawać by się mogło wszędobylskiej, łowiłem mało albo wcale. Kiedy dowiedziałem się, że na pobliskiej żwirowni czerwonookie miewają okresy dobrego żerowania, postanowiłem zawitać i sprawdzić, co jeszcze pamiętam z podlodowej bałałajki.

Po przyjechaniu na miejsce ujrzałem pierwszych amatorów bałałajki.

Nad wodą byłem o świcie. Nie znając wody udałem się w okolice wypłyceń zlokalizowanych przy wyspie. Tam jednak nie złowiłem nic, oprócz małego okonia. Zbiornik jest bardzo głęboki z licznymi górkami i dołkami. Przypuszczałem, że skoro ryb nie ma w płytszych strefach, mogą brać na wodzie głębszej. Wywierciłem trzy otwory na pięciometrowym blacie i zacząłem łowienie. Do pierwszego przerębla trafiła czysta spożywka, do drugiego mix spożywki z dżokersem i ziemią a trzeci przerębel nie nęciłem niczym. Zostawiłem go, aby w trakcie rozwoju sytuacji zasypać go pierwszą lub drugą wersją towaru. Miałbym wtedy kolejny znęcony otwór na wypadek gdyby ryby odskoczyły.

Płociową zanętę od Profess wymieszałem przed wędkowaniem.

Plociowe Turbo w wersji z ziemią i szczyptą dżokersa.

Pierwsze płocie.

Zaraz czerwooka zamelduje się na lodzie.

Oto mały patent dla tych, którzy nie lubią nakolanników. Ja zabieram ze sobą styropian wyjęty z dziecięcej podkładki samochodowej. Podkładka jest lekka a przy przemieszczaniu się wystarczy wziąć pod pachę. Polecam!

Pierwsza płoć zameldowała się natychmiast w otworze nęconym czystą spożywką, potem kolejna. Brania byly pewne i bardzo agresywne. Oprócz typowych brań z opadu, ryby uderzały w mormyszkę także podczas podciągania jej do góry. Dziura zasypana miksem ze względu na dżokersa przyniosła oprócz płoci małe okonie. A trzeci, nienęcony otwór dał mi tylko jedną płotkę.

Jedyna z nienęconej dziurki.

Zimowe płotki – piękne ryby!

Czerwoonokie najlepiej brały między 8 a 10-tą. Pogoda była zmienna, co chwilę wychodziło słonko, aby za moment schować się za chmury. Temperatura bliska zeru sprawiła, ze łowiło się nad wyraz komfortowo. Co prawda momentami przeszkadzał wiatr, ale nie na tyle, aby było to uciążliwe. Najwięcej ryb przyniosła mi srebrno-patynowa mormyszka w kształcie bałwanka. Płocie wolały pęczek ochotek. Brania były wtedy zdecydowanie pewniejsze.

Pajda ochotek działała najlepiej.

Łowienie zakończyłem przed południem. Nie „zbierałem” płotek na lodzie. Każda złowiona ryba od razu wracała do siebie. Tak czy siak wyłowiłem się do syta!

 

Tekst i foto: Marcin Cieślak

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress