ZAWODY

WIELKIEGO ŻARCIA JUŻ CZAS!

Mamy jesień pełną gębą. Dla większości gatunków to czas wielkiego żarcia. Rybki powoli robią zapasy tłuszczyku przed nadchodzącą zimą. A ta nawet jeśli mroźna nie będzie to zapewne wyhamuje metabolizm u ciepłolubnych ryb. Warto więc skorzystać i zapolować na dobrze żerujące ryby. Echa niosły, że na pobliskim łowisku „ruszyły się” amury. Przyznam szczerze, że bardzo lubię je łowić przede wszystkim ze względu na ich atomowe brania. Ale amury lubię też za ich waleczność i „wieloodjazdowość”. Żadna ryba nie robi bowiem tylu odjazdów podczas holu. Tak naprawdę jeśli przegapimy pierwszy moment i nie podbierzemy ryby od razu, to musimy się liczyć z tym, że ta będzie odpływać na wodę jeszcze wielokrotnie.

Halibutowo- krylowa zanęta dedykowana do methody.

Miks pelletów o smaku krylu i halibuta idealnie pasuje do zanęty.

 

Kukurydza na tym łowisku to przynęta obowiązkowa.

Dumbells halibut z czosnkiem w wersji soft to przynęta która zaraz trafi na gumkę.

Mały amurek na start.

Na mój poligon zabrałem dwa pellety: krylowy i halibutowy. W tym dniu zupełnie zrezygnowałem ze słodkości. Do stworzenia miksu pelletu z zanętą zabrałem także opakowanie zanęty Profess method feeder o smaku halibuta z krylem. Kompozycja była więc składna i prosta. Darowałem sobie również wszelkie ulepszacze w postaci dipów, boosterów i koncentratów. Przynęty jakie zabrałem ze sobą to kukurydza konserwowa, pellet krylowy wielkości 8 mm i nowość od Profess, miękkie dumbelsy o smaku halibuta i czosnku.

Jest jakaś przyzwoita ryba.

Gruby leszcz to dobry prognostyk.

Jako, że na łowisku ryby biorą agresywnie i pewnie zupełnie zrezygnowałem z zestawów mocowanych przelotowo. Obie wędki uzbroiłem w podajniki zablokowane na stałe po to aby po braniu nie musieć już docinać ryb. Atomowe brania są gwarantem, że ryba jest już wpięta. Często widuję obrazki, gdzie mimo łowienia na „samołówkę” po braniu niektórzy wędkarze jeszcze raz mocno zacinają rybę. Często taki hol o ile w ogóle ryba się wetnie, kończy się wyrwaniem przynęty z pyska i zgubieniem ryby. Zapewniam was, że przy odpowiednio dobranym sprzęcie, zestawie i haku, wystarczy lekko unieść kij, lub co najwyżej delikatnie dociąć.

W oczekiwaniu na kolejne branie.

To nieco większy przeciwnik.

Gruby lin to najlepsza nagroda.

Miejsce w którym usiadłem było mocno dystansowe gdzie wyniki osiąga się łowiąc daleko, dlatego postawiłem na podajniki 30 gramowe. Pierwsze brania nastąpiły już po około 15 minutach. Ryby delikatnie, ale pewnie zasysały dumbelsa i kukurydzę. Efektem czego było wyjęcie kilu średnich leszczyków w tym dwóch grubo ponad kilogramowych okazów. Spośród zwabionych do stołówki bremesów udało się wyłuskać także pięknego, zielonego lina i małego amurka. Większe amury zameldowały się później. Zabrakło może ponad metrowych okazów, które w łowisku również pływają, ale powodów do narzekań mieć nie mogłem.

To był dość rybny dzień. Wodom cześć.

Tekst o foto: Marcin Cieślak

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress