Łowienie karpi na łowiskach specjalnych czy różnych komercjach może być dla wielu zwykłym przynudzaniem. Ryby przecież jak tresowane powinny trzymać się „smyczy” i co chwila trafiać na matę znajdującą się na brzegu. Ale czy na pewno zawsze tak się dzieję?! Od jakiegoś czasu sprawdzam nowe łowiska komercyjne w regionie gdzie testuje nowości, przeróżne smakołyki i pellety. Z pełną odpowiedzialnością napiszę, że nie trafiłem jeszcze na wydawałoby się komercyjne eldorado. Nie oznacza to oczywiście, że w wodach na których łowię ryb nie ma. Ryby są i mają się dobrze tylko zwyczajnie nie są proste do złowienia. Ryby z okolicznych karpodromów mają swoje nastroje. Ich wrażliwość widać szczególnie kiedy nadchodzi zmiana pogody lub front atmosferyczny. Tym razem było podobnie. Nadchodzące siwe chmury martwiły mnie, ponieważ nie bardzo lubię deszczowe łowienie. Ale po kolei…
Rzut oka na łowisko
Na łowisku Rusiec zameldowałem się po raz pierwszy. Jako portal moczykije mieliśmy już styczność z łowiskiem. Włodarze wód zafundowali jedną z nagród w postaci wejściówki na tą dość urokliwą wodę na organizowane przez nas jakiś czasu temu zawody feederowe, ale nie miałem jeszcze przyjemności tu łowić. To był mój debiut. Pogoda w tym dniu mocno dawała się we znaki. Siwe i ponure chmury co chwila naganiane przez wicher meldowały się nad głową. Wspomniany wiatr na szczęście wiał w plecy, ale momentami jego siła była mocno dokuczliwa. O komfortowym wędkowaniu można było śmiało zapomnieć.
Pellet Profess Method Feeder nie boi się wody.
Wątrobowo-scopexowy express impulse lepiej potraktować spryskiwaczem i uważać na przemoczenie.
Po lewej express impulse 4 mm a po prawej 2 mm pellet o smaku mielonki.
Dziś poszukam ryb na waftersy
Na moje wędkowanie wziąłem dwa rodzaje pelletów. Pierwszy o smaku mielonki to tradycyjny pellet wymagający długiego namaczania. Pellet nie boi się wody i ciężko go przemoczyć. Drugi wątrobowy pellet z serii express impulse to zupełnie inny towar. Ten należy delikatnie zwilżyć, najlepiej użyć do tego spryskiwacza. Osobiście uważam, ze nie ma złych pelletów na rynku. Trzeba tylko zwyczajnie nauczyć się je namaczać. Jako przynęty numer jeden miały posłużyć mi dumbelsy i waftersy. Miałem też tradycyjne twarde pellety w postaci smakołyków halibutowych i wątroby z czosnkiem.
Prawidłowo namoczony pellet będzie puszysty i będzie dobrze pracować.
Nie znając wody obrałem dwie linie. Jedna daleko oddalona około 45 metrów od brzegu a druga blisko z podajnikiem ulokowanym na równych 30 metrach. Wymieszałem też odrobinę zanęty spożywczej i podałem ją z podajników na dwie linie. Ryby ze względu na panujące warunki nie były łatwe. Przez pierwsze dwie godziny kombinowałem ze zmianą smaków, modyfikacją pelletów i zanęt a szczytówki oprócz niemrawych obcierek nie wskazywały brań. W pewnym momencie przeszła mi nawet myśl, że debiut na nowej wodzie zaliczę na zero. I nich ktoś mi powie, że złowienie ryby na takim łowisku to żadna sztuka! Dodam, że wędkarze obsadzeni niemal dookoła zbiornika podobnie jak ja wlepiali się tylko w szczytówki lub spławiki. Po równych dwóch godzinach na włos założyłem klasykę w postaci twardego 8 mm halibuta. To było to! Wędka nie ustała w spokoju nawet kilku minut a pierwszy karp atomowo zasygnalizował branie. To nie był przypadek ponieważ na tę przynętę zaczęły wpadać kolejne ryby. Karpie i karasie.
W oczekiwaniu na pierwsze branie.
Jest pierwsza ryba
Sportowy karpik na halibut i mielonkę.
Kolejny artysta
Jeszcze jeden karpik
Wędkarski dzień zakończyłem koło południa. W podsumowaniu napiszę, że lepsza tego dnia okazała się 2 mm mielonka w podajniku i tradycyjny halibut na włosie. Wątrobowy impulse i kolorowe dumbelsy nie były aż tak łowne bo kusiły do brań tylko karasie. Na pewno jeszcze nie raz odwiedzę wodę i zapoluję na nieco grubszą zwierzynę. Będzie też okazja sprawdzić jak ryby reagują na zupełnie inne przynęty.
Karasie wybrały waftersy fluo
Połamania.
Tekst i foto: Marcin Cieślak