W tym sezonie, kto chciał, to żadnej przerwy w wędkowaniu spławikowym i gruntowym nie miał. Starorzecza i kanały obstawione wedkarzami jak Polska długa i szeroka. Nieważne czy chcesz łowić feederem, tyczką, czy matchem. Zima była bardzo łaskawa. Szczerze mówiąc, to od nadmiaru aż głowa boli. Znudziły mnie deczko kanałowe leszczyki i płocie. W życiu każdego potrzebna jest od czasu do czasu odmiana. Zamarzyły mi się za to wiosenne liny. Wróciłem do notatek z zeszłego roku i zacząłem planować 🙂
O tej porze roku nie ma jeszcze grążeli, które wskazują nam jasno gdzie szukać linów. Na znanych nam łowiskach nie powinniśmy mieć z tym jednak problemu. Wszak wiemy gdzie za chwile kapelony pojawią się na wodzie. Tam gdzie życie zaczyna się odnawiać, tam będą się kręcić ryby w poszukiwaniu wszelkiej maści robaczków i małych ślimaków, w których gustują.
W NIEZNANE: Jeśli nie znamy specjalnie łowiska, to musimy troszeczkę miejsc linowych poszukać. Oczywiście od każdej reguły są wyjątki, ale miejscówki linowe nie są aż tak trudne do namierzenia. Linów szukamy w litoralu, czyli blisko brzegu na niezbyt dużych głębokościach. Tam życie rozwija się bujnie i szybko. Z jednej strony dzięki słońcu, a z drugiej dzięki świetnemu nawozowi na dnie. Warstwa mułu, rozkładające się szczątki organiczne, to świetne podłoże dla szybkiego wzrostu roślin. W roślinach schronienie ma masa owadów i ślimaków, a za nimi podążają liny. Będąc małym chłopcem, często po szkole jeździłem na stawy z ogromną populacją lina i z bardzo czystą wodą. Widziałem, jak ryby całymi rodzinami pływały wśród moczarki i rogatka. Złowić było trudno, ale już samo wpatrywanie w te codzienne rybie wędrówki było pięknym doświadczeniem. Przyjeżdżałem często i czekałem aż przypłyną. Po 15 latach wróciłem nad te stawy. Linów już nie było(ponoć „prądem wytłukli”) kilka lat poźniej stawy też zniknęły, a w ich miejsce pojawiły się budynki…
Osobiście znam dwie szkoły nęcenia linów. Jedna mocno zawodnicza, czyli nęcimy dość ubogo jeśli chodzi o mieszankę, a bogato w robaczki i przynęty. Druga na bogato. Dużo towaru, grube robactwo i kukurydza. Mam szczęście mieć w okolicy zbiornik no-kill z dużą populacją lina, który lubi podjeść. Wiosną ryby będą uzupełniały po zimie stracone kalorie. Choć zimy nie było i są podstawy żeby zastanawiać się, czy liny w ogóle miały jakąś przerwę w żerowaniu.
Bogato, ale oszczędnie w aromaty. Zaneta Profess o zapachu kukurydzy i niewielka ilość konopnego pelletu mające utrzymać ryby w łowisku.
Bez względu na metodę połowu, kule czy feederowe wałeczki powinny być lekkie, a najlepiej takie, które rozpadną się tuż po wrzuceniu do wody tworząc w naszym łowisku dywan z rozrzuconymi smakołykami. Z pewnością warto będzie wczesną wiosną posiadać jokersa i ochotkę, ale również nie stroniłbym od ciętych gnojaczków a nawet słodkiej kukurydzy, którą wędkarze zaczynają podawać rybom bardzo wcześnie.
Jeśli wciąż na dworze jest zimno, to ilości podawanego towaru sporo zmniejszam, natomiast przeważnie nie rezygnuję z klasycznego składu. Im cieplejsza wiosna, tym częściej nad wodę nie zabieram jokersa i ochotki co jest niezwykle komfortowe jeśli chodzi o spontaniczne wypady. Wtedy tylko grube robaki, gnojak i kukurydza.
Małym koszykiem bez obawy o przekarmienie utrzymamy ryby w łowisku.
Naturalnie najlepszą przynętą na początek jest ochotka. To zawsze pewniak na każdą porę roku. Nie zawsze natomiast ją mamy, a nawet jeśli mamy, to nasze sny o linach może pokrzyżować wszędobylska drobnica. Jeśli wejdzie w łowisko, nie da się łowić na ochotkę. Wtedy musimy użyć grubszego towaru, nie wyłączając kukurydzy. Jeśli mamy dostęp do hodowli, możemy spróbować również aromatycznego gnojaka.
SPRZĘT: Wędka powinna posiadać zapas mocy, aby móc postawić sie rybie, gdy ta bedzie chciała wjechać w zielsko. Może to kogoś zdziwi, ale jeśli chodzi o żyłkę główną, to nie używam cieńszej niż 0.18. Uważam, że tylko grubość przyponu i wielkość haka ma znaczenie. Znaczenie grubości żyłki głównej to mit. Polując na liny i linki stosuje przypony o długości minimum 70 cm, a często wybieram nawet metrowe. Haki 18-16 są wystarczające, bo lin ma bardzo miękką wargę i jeśli już zatnie się pewnie, to rzadko schodzi z haka. Długie przypony są ważne, bo to sprawia, że ryba pobierając przynętę, bardzo późno czuje pierwszy opór i odpływa z pobranym kąskiem, a brania są widowiskowe jak na methodzie.
Gdy populacja lina jest spora, np na łowiskach no kill możemy być pewni, że emocji nie zabraknie, a ręka będzie nas boleć po widowiskowych holach. Chyba tylko ryby łososiowate potrafią tak rozrabiać na wędce jak liny. Warto więc zwracać prosiaczkom wolność. Spójrzcie z resztą na zdjęcia. Wiosenne polowanie na lina to wyzwanie dla każdego, o tej porze roku bowiem możemy liczyć na branie przez cały dzień. Warto być cierpliwym, a do wędkowania przygotować się na fest. Liny to piękny waleczny i wymagający „przeciwnik”.
Tekst i foto
Tomek Sikorski