ZAWODY

METHOD FEEDER – FAKTY I MITY

Już dobre kilka lat łowię regularnie na metod feeder. Odkąd poznałem tą bardzo skuteczną metodę wędkarskiego rzemiosła, staram się łowić na nią regularnie. Nie zrezygnowałem oczywiście z wędkarstwa spławikowego czy np: klasycznego feedera ale zawsze w sezonie co najmniej kilkanaście razy odwiedzam karpiowe łowiska. Wydawałoby się, że o methodzie napisano już wszystko. Internet w przenośni pęka w szwach od filmów czy wpisów o tej tematyce. Mam nadzieję, że ten teskt będzie uzupełnieniem dostępnej wiedzy. Myślę, że te kilka uwag przyda się mniej a może i tym bardziej zaawansowanym wędkarzom.

Nie tyko dystans.

Prawdą jest fakt, że karpie przyzwyczajone przez karpiarzy łowiących na kulki, często przebywają na znacznych odległościach. Ale czy tylko tam?! Poprawne i skuteczne łowienie związane jest z dokładnym odmierzeniem odległości i zaklipsowaniem zestawu. Nie zawsze jednak musimy torpedować zbiornik ładując podajnik do pełna i waląc przed siebie na kilkadziesiąt metrów. A może tak spróbować pod nogami?! Wędkowanie tego typu jest na pewno trudne techniczne, ale uwierzcie mi, że czasem warto wrzucić kilka garści pelletu pod przybrzeżną roślinność a po pewnym czasie najdelikatniej i co najważniejsze najciszej jak się da podać w takie miejsce podajnik z pysznym pelletem i jakąś smaczną wisienką na torcie. Najlżejsze podajniki a często te najmniejsze powinny idealnie sprawdzić się do tego typu podchodów. Nie zdziwcie się kiedy oprócz fajnego karpia spod nóg „wyjedzie” jakiś fajny przyłów. Przypomina mi się jedno z moich ulubionych łowisk, gdzie oprócz karpi występuję inny białoryb i jesiotry. Wszystkie „dinozaury” złowiłem pod samym brzegiem przy nawisach przybrzeżnych roślin. Ryby brały dosłownie pół metra od brzegu! Warunek był tylko jeden. Nad wodą musiałem zachowywać się bezszelestnie. Podobną sytuację miałem na innym karpodromie łowiąc dwa karpie i kilka przyjemnych karasi srebrzystych. Wszystkie ryby wzięły pół metra od brzegu!

Mniejszy podajnik, spokojnie wystarczy aby zaprezentować przynętę pod samymi nogami!

Na takim łowisku, zestaw warto umieścić nawet pół metra od wyspy lub pod przybrzeżnym drzewem.

 

Karpik złowiony na zestaw umieszczony niemal pod nogami.

Złote przynęty.

Aby zwiększyć swoje szanse nad wodą, musimy skupić się na odpowiednim przygotowaniu zanęt i przynęt. Niektóre pellety trzeba moczyć 20 minut, inne będą gotowe już po dwóch, trzech minutach po zalaniu wodą. Ale złote przynęty to oczywiście mit! Często widywana choćby na portalach społecznościowych opinia o istnieniu pelletów idealnych lub tych, które zawsze i wszędzie są skuteczne to bujda.  Cudowne smaki można również wsadzić między bajki. Łowiłem ryby począwszy od słodkich, owocowych pelletów a skończywszy na pieprznych, pikantnych i śmierdzących smakach. Karpie padały także na zapomniane pellety o smaku czosnku, kukurydzy czy np: konopi a nawet na sztuczną kukurydzę i dostępne w każdym sklepie robactwo. Oczywiście smaki mieszałem ze sobą w różnych wariantach. Nie pamiętam żebym zszedłem z wody o kiju. Nawet jeśli karpie miały wolne, moim łupem padały amury lub inny występujący w danym zbiorniku białoryb. Łowienie leszczy czy np. pięknych zielonych linów lub karasi bywa przecież nie mniej przyjemne. Podczas polowań trzymałem się jednej, kluczowej zasady dotyczącej zbrojenia przynęt. Miękkie przynęty i obojętnie czy były to tradycyjne softy, waftersy, dumbelsy zawsze, ale to zawsze mocowałem na włosie i zbroiłem bagnetem lub szpilką.  To samo spotykało pellety z dziurą. Pozostałe twardsze pellety zbroiłem gumką a jeśli decydowałem się na białe robaki, przynęta trafiała bezpośrednio na hak. O białych robakach, warto zawsze pamiętać. Sprawdzą się zapewne tam, gdzie ryby mają dosyć słodkości i kolorowych wynalazków. Na każdą wyprawę zabieram chociaż małą paczkę białych jako wersję rezerwową.

Gotowe pellety przydadzą się tym, którzy mają problem z nawilżaniem pelletu. Po otwarciu pellet wystarczy delikatnie spryskać  wodą.

Dokładność i precyzja czyli koszyczek zanętowy w methodzie.

O podstawach takich jak odmierzanie odległości i jej klipsowanie nie będę się rozpisywał, bo jest to zapewne wszystkim znane. Dziwi jednak fakt, że mało który amator methody używa wędki do nęcenia. Żadna proc czy łyżka zanętowa nie zastąpi wędki do nęcenia. Koszyczek sprawdzi się świetnie kiedy zależy nam na idealnej precyzji. Koszyk wystarczy naładować grubszym pelletem a otwór zaczopować np. odrobiną zanęty. Wędka do nęcenia wstępnego powinna być oczywiście mocna i sztywna. Wystarczy jakiś ciężki feeder lub karpiówka. Osobiście preferuję kije dłuższe, którymi sięgnę wybranego dystansu. Długim kijem będzie nam również łatwiej i celniej trafić w wybrane pole nęcenia. Zdarza mi się na wstęp posłać dziesięć, dwanaście dużych koszyków pełnych pelletu. Po nęceniu wstępnym uzbrajam zestawy do łowienia. W ten sposób ryby są zazwyczaj już znęcone więc branie pojawiają się szybciej.

Twistery wielkości 12 mm można śmiało podawać wędką do nęcenia.

Karaś srebrzysty w pełnej krasie.

Alternatywą koszyczka zanętowego jest także nęcenie ryb koszyczkiem do methody, który uzupełniamy czystą zanętą. Ta podana w łowisko po opadnięciu na dno dość szybko się wymywa i wabi ryby. Takie ostrożne nęcenie jest dobre o określonej porze roku, szczególnie wczesną wiosną kiedy ryby są jeszcze czujne i nie żerują intensywnie. Na naszym www jest na ten temat oddzielny artykuł. Wystarczy kliknąć tutaj. W pełni sezonu lepszy będzie zdecydowanie koszyk zanętowy. Jeśli zdecydujecie się na wędkę do nęcenia pamiętajcie o solidnym młynku, który poddany olbrzymim przeciążeniom spokojnie sobie z nimi poradzi, szczególnie, że  dojdą opory plecionki. Ja używam modelu ABU… wielkości 6000.

Dokładne odmierzenie odległości to podstawa.

Luźny pellet warto zaczopować zanętą i posłać w łowisko. Na zdjęciu koszyk uzbrojony w trzy wąsy.

To oczywiście tylko namiastka porad, które mogą się przydać. Nadchodzi zima, dobry czas na uzupełnienie braków przynętowych czy choćby kupno wędki do nęcenia. Wykorzystajcie go dobrze, bo wkrótce znów liczyć będą się tylko karpiowate i methoda.

Tekst i foto: Marcin Cieślak

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress