ZAWODY

DRGAJĄCE PRZETARCIE NA BABSKIEJ. WYŁONILIŚMY MISTRZA

         Pierwsze w historii mistrzowskie zawody feederowe przypadły na początek listopada. Flagowy zbiornik, który niedawno przywitał się z dość licznymi zarybieniami miał być po raz kolejny areną naszych zmagań. Woda jeszcze niespełna dwa tygodnie temu regularnie darzyła karpikiem czy płotką. a jak jeszcze dodamy do tego karasie, które dosłownie kilka dni temu zasiliły Babską-Nową, to mamy wydawać by się mogło idealne feederowe łowisko. Takie bynajmniej były nasze przypuszczenia. Osiemnastoosobowa frekwencja to dość liczna grupa jak na imprezę kołową skierowaną głownie dla miłośników wyczynowego feedera. Na odprawie sędziujący tego dnia sędzia klasy krajowej Bogdan Milewski ogłosił, że sumować będziemy tylko tury i poszczególne miejsca w danej turze, rezygnując z podziału sektorowego. Miało to usprawnić przenosiny i bałagan często panujący między turami. Dodam tylko,że mieliśmy łowić dwa razy po 2,5 godziny. Punktualnie o ósmej koszyki z zanętą powędrowały do wody. Dziesięć minut wcześniej w ruch poszły proce i olbrzymie koszyki zanętowe dedykowane do nęcenia wstępnego. Byli też tacy, którzy ryb szukali blisko brzegu i postawili na nęcęnie z ręki.Ten przepis miał pomóc tym, którzy wylosowali stanowiska arcytrudne, szczególne że kołowa woda jest w niektórych miejscach specyficzna. Ci, którzy mieli okazję tu łowić wiedzą o czym piszę.

Nowa-Babska o wschodzie słońca.

Początek zawodów był niezwykle trudny. Tylko nieliczny notowali brania, a na haku meldował się zabłąkany jazgarz lub malutka płotka. Taka sytuacja panowała niemal do końca pierwszej tury. Jak się potem okazało w drugiej też nie było dużo lepiej. Kto potrafił, łowił pojedyncze ryby i wyłuskiwał z wody dosłownie co się da. Każda rybka mogła być na wagę pudła. W niektórych stanowiskach w zanętę i dżokersa wchodziły też okonie. W pierwszej turze kilka garbusków wyłowił Marcin Zakrzewski. Miarowego „garba” złowił także zwycięzca pierwszej odsłony Bartek Krzyżak. W strefie bliżej pomostów zawodnikom zaczęły wieszać się niewymiarowe jaziki. Ryby te w niektórych stanowiskach były utrapieniem, bo nie dawały żadnych punktów.

 

Jacek Piekut i Marek Stachurski wylosowali płytsze strefy łowiska.

 

Wir przygotowań. Towarek mieszają Marcin Zakrzewski i Paweł Sobolewski.

Tadeusz Kowalski w akcji..

Druga odsłona przyniosła kilka pojedynczych ryb skuszonych ochotką i kolejne niewymiarowe jazi. Kilka takich srebrnych orf wyłowił Paweł Sobolewski. Ryby nie mogły być klasyfikowane, ale pozostały drobiazg pozwolił temu sympatycznemu zawodnikowi w końcowym rezultacie wskoczyć na trzeci stopień pudła. Drugie miejsce przypadło natomiast Bartkowi Krzyżakowi, a feederowym Mistrzem Koła na rok 2017 został Marcin Zakrzewski. Moje piąte miejsce powinno mnie cieszyć, szczególnie że drugą turę łowiłem na zupełnym bezrybiu. Piąte miejsce podzieliłem z Darkiem Jasińskim. Tuż przede mną uplasował się mój redakcyjny kolega Tomasz Sikorski który rzutem na taśmę podskoczył wysoko w klasyfikacji. Tomek swoją lokatę podzielił z Piotrkiem Krupińskim, który uzyskał identyczną ilość punktów.

 

Tuż  przed drugą turą. Tomek Sikorski i Piotrek Krupiński.

Po zawodach przyszedł czas wręczenia pucharów i pamiątkowych dyplomów oraz pyszną fasolkę po bretońsku ufundowaną przez zajazd Jankaz w błoniu. To były ciężkie, ale bardzo fajne zawody. Do zobaczenia na kolejnej „drgającej” imprezie. Wodom cześć.

Uczestnicy i zwycięzcy.

Najlepsi:

Marcin Zakrzewski ….1 miejsce

Bartek Krzyżak ……….2 miejsce

Paweł Sobolewski…… 3 miejsce

Tomasz Sikorski ……..4 miejsce 

Piotr Krupiński  ………4 miejsce „ex aequo” 

Marcin Cieślak ………..5 miejsce

Darek Jasiński ………..5 miejsce „ex aequo” 

Tekst i foto : Marcin Cieślak

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress