Trzeba powiedzieć, że aura dla wędkarzy naszego Koła w tym sezonie nie jest zbyt łaskawa. Co impreza to albo halny, albo pustynna burza i 40 stopni Celsjusza w cieniu. Przedostatnie zawody zaliczane do Grand Prix koła PZW w Błoniu nie były wyjątkiem. Wiało parszywie, a i od czasu do czasu trochę pokropiło. Jeśli chodzi o ryby, to te również w tym roku nie dają się złowić podczas zawodów. Nie od dziś wiadomo, że nasza flagowa woda o tej porze roku jest kapryśna i wymagająca niczym październikowa aura. Powyższe okoliczności przyrody sprawiły, że nie każdemu chciało się wstawać przed świtem, aby stanąć w szranki z kolegami. Tym razem na starcie pojawiło się 21 zawodników.
Wiatr, deszcz…wilki jakieś;)
Dodatkowym „smaczkiem” imprezy było solidne zarybienie karpiem w tygodniu poprzedzającym zawody. Spore ryby mogły przesądzić o zwycięstwie nawet w pojedynkę, gdyż wyniki bez bonusa o tej porze roku rzadko przekraczają kilogram! Trzeba było zatem przygotować wiele wariantów (także ten na big fisha) i mieć nadzieję, że to właśnie nam amortyzator wyjedzie w kierunku środka akwenu! Nadzieja, to jak wiemy matka wynalazków i innych mniej przyjemnych rzeczy. Taktyka wóz albo przewóz to jednak spore ryzyko, szczególnie dla tych, którzy przed tymi zawodami zachowali szanse na końcowy triumf w Grand Prix Koła.
Podział na sektory w porównaniu do ostatnio rozgrywanych Mistrzostw był inny. Dwa sektory ulokowano na prostej, a jeden na cyplu. Oszczędzając tym samym zawodników przed łowieniem na okrytej złej sławą Burcie.
Staranny dobór zanęty i dbałość o robactwo, to na Babskiej konieczność i jedna z najważniejszych obok szczęścia w losowaniu rzeczy, aby liczyć się w walce o najwyższe laury:)
Sebastian Góźdź i Michał Kierzkowski.

Tomek Urbański.
Cypel, to miejsce, które latem często daje możliwość uzyskiwania sporych wyników, ale jesienią jako najpłytszy rejon wieje pustką. Złowić tu cokolwiek poza jazgarzem to spory wyczyn. Pierwszy raz w historii moich startów w dziewiątce miałem łowić w tym miejscu. Także na sporą niewiadomą ratunek był jeden. MATCH!
Losowanie uznałem za bardzo dobre, bo w tym sektorze praktycznie obok siebie miało łowić aż trzech zawodników z pierwszej piątki aktualnej klasyfikacji GP Koła. Stanowisko bezpośrednio obok mojego wylosował lider, Marcin Sobczak
Jak widać na załączonych obrazkach i ja i Marcin stawialiśmy przede wszystkim na match’ówki.
Przed tymi zawodami miałem aż 3 pkt straty do Marcina, ważne więc było dla mnie, żeby pokonać go w bezpośredniej walce i liczyć na kolegów z sektora, że również coś dorzucą:) Walka bezpośrednia nadaje smaczku i pozwala szybko przekalkulować swoją pozycję. Wiedzieliśmy niestety, że ryby kompletnie omijają te miejsca. Będziemy rzeźbić jak się da, a o końcowym sukcesie zadecydują pewnie pojedyncze rybki. Po ostatnich zawodach, gdzie wygrałem sektor odległościówką stawiałem przede wszystkim właśnie na match’a. Dodatkowo, ale bardziej z obowiązku zanęciłem także pod tyczkę. Kolejny wariant to druga linia tyczki, z towarem typowo pod świeżo wpuszczane karpie. Czyli na bogato:)
Zgodnie z przewidywaniami blisko brzegu nic specjalnego się nie działo. Obserwując sytuację w sektorze oceniłem ryzyko i postanowiłem 90 procent czasu poświecić odległościówce. Od czasu do czasu sprawdzając mocnym topem, czy w linii „karpiowej” nic nie żeruje. Nie żerowało. Także w pozostałych sektorach po za wyjątkami na głębszej wodzie, karpia prawie nikt nie widział. Kto jednak zobaczył, ten mógł liczyć na zwycięstwo w zawodach. Pierwszego cyprinusa wyholował Paweł Sobolewski.
Jedna duża ryba i kilka drobniejszych dawała Pawłowi zwycięstwo w całych zawodach. Walczyć jednak trzeba do ostatniego sygnału. Kilkanaście minut przed końcem imprezy wysoko uniesiona do góry pełna tyczka Tomka Urbańskiego wskazywała, że również on ma na kiju coś sporego. Tomek w błyskotliwy i widowiskowy sposób wyholował sporego karpia i przechylił szale zwycięstwa na swoją korzyść.
W naszym sektorze zgodnie z zapowiedziami „graliśmy” w mini jazgarze. Na szczęście na odległościówce można było trafić kilka płotek i małych leszczyków i przechylić szale zwycięstwa sektorowego na swoją korzyść. To można powiedzieć taka nagroda za tegoroczną wytrwałość. Z powodu braku czasu i mniejszej aktywności zawodniczej skoncentrowałem się na trenowaniu odległościówki. Ta metoda w trudnych warunkach potrafi zrobić różnicę. Sektor wygrany, ale niestety bez karpia można było zapomnieć o wygraniu całych zawodów. Wystarczyło na 3 miejsce na podium.
Tylko w strefie oznaczonej literką A, w głębszych miejscach pokazały się cyprinusy. Czterech zawodników w pierwszym sektorze wyholowało po jednej sztuce, a największy jak już pisałem po brawurowym holu na pełnej tyczce padł łupem Tomasza Urbańskiego. Ta ryba zapewniła doświadczonemu zawodnikowi zwycięstwo w całych zawodach. Swoje kilka minut szczęśliwego holu przeżył także Michał Kierzkowski.
O pechu mógł mówić z kolei Sebastian Góźdź, który również wyholował karpika, a drugiego, który mógłby mu dać zwycięstwo wyjął już po czasie.
Warto wspomnieć jeszcze o bohaterskiej postawie naszych najmłodszych zawodników. Pomimo bezrybia i trudnej pogody wytrwali na swoich stanowiskach:)
Pełne Wyniki zawodów:
Pierwsza 6-tka zawodów(jest i Prezio)
I jeszcze raz zwycięzcy zawodów, młodzież i Zarząd Koła…. na tle banera naszego sponsora 🙂
Po tych zawodach w czołówce zmagań o Grand Prix Koła PZW nr 9 w Błoniu zaszły spore zmiany. Zerknijcie w tabelę poniżej:
Tekst: Tomek Sikorski
Foto:Cezary Wieczorek(Prezio) i ….