Po krótkich wakacjach nad naszym pięknym morzem, musiałem szybko zregenerować się wędkarsko zanim wrócę do pracy. Dwie wędki do methody, kilka napoczętych paczek towaru, trochę przynęt i można ruszać nad miejscową gliniankę PZW w poszukiwaniu ryb. Za tę prostotę lubię tę metodę najbardziej. Na łowisku byłem niestety późno, bo wędkowanie zacząłem po 10-tej, kiedy słońce już ładnie piekło, a nad wodą żywej duszy. Podobno nie biorą, a dzień wcześniej były zawody, więc i rybki mogą być przekarmione.
Skoro już przyjechałem, to nie zamierzam się jednak poddawać. Ludzi brak, więc w końcu mogę usiąść w pobliżu grążeli i zapolować na kochane liny, które w tym roku aż tak chętnie nie wchodziły mi w łowisko, jak w latach ubiegłych. Łowiłem piękne złote karasie i inne ryby, ale linki trochę mnie ostatnio omijały. Czas nadrobić zaległości.
Postanowiłem przygotować kilka wariantów zanęty i miksów. Trochę paczek napoczętych wcześniej miałem na składzie, więc czas je opróżnić. Pomysł na nęcenie był taki, że na początek idzie sama zanęta, a potem gdy ryby wchodzą dosypuję pelletu i robię delikatne miksy. Delikatne, czyli z małą ilością pelletu. Wprawdzie środek sezonu, ale upał jak diabli, a ryby na tej wodzie mogą być przekarmione i nieskore do współpracy. To nieobliczalne łowisko.
Wszystkie zanęty przetarłem przez sito.
Do kuwetek trafił zielony miks oparty o zanętę Profess „Zielona Betaina, Halibut” z takim samym pelletem serii Ready, czyli wstępne namoczonym. Co ciekawe wystarczyło zamieszać go kilka razy mokrą dłonią, żeby wciąż był aromatyczny, pomimo tego, że paczka była otwarta już dość długi czas. Kolejne warianty to jasna i słodka „Guma Balonowa”, również firmy Profess i ciemna, słodka zanęta do methody z serii H.P.B.
Do miksowania wszystkich wariantów namoczyłem również klasyczny, czarny pellet halibutowy. Miałem więc sporo możliwości mieszania i doprawiania. Słodkie i rybne zanęty, oraz rybne pellety zanętowe w dwóch kolorach.
Po drugiej stronie kosza półka z zanętami HPB i Guma Balonowa
Zestawy powędrowały na odległości 25 i 28 metrów, tuż pod grążele. Na wstępie podałem po 4 podajniki w każde łowisko. Odpaliłem stoper i zacząłem ochoczo sprzątać stanowisko. Zbyt długo się nie narobiłem, bo po 3 minutach od zarzucenia lewa wędka odjeżdża, a ja holuje jak się okazuję swojego pierwszego zielonego prosiaczka.
Pierwszy całkiem ładny lin wyholowany:)
ZESTAWY: Oba zbudowane na żyłce 0.23 z podajnikami typu boat 20 i 30 gramów. Zestawy zawsze przelotowo, bo nie lubię samołówek. Przypony z hakiem bezzadziorowym nr 16 i małym bagnecikiem.
Po kolejnych 7 minutach na drugiej wędce zameldował się leszczyk. Całkiem juz przyjemny. Słońce daje się we znaki, pali po rękach i opalonym nad morzem karku, ale ryby biorą i dla wędkarza tylko to się liczy. A żona mówiła posmaruj się przed wyjściem.
Warto wspomnieć, że obie ryby wzięły na zestaw z malutką przynętą Mikron. To od razu dało mi do myślenia i na drugiej wędce zamiast standardowych rozmiarów waftersa, również postawiłem na małą przynętę.
Mała przynęta tego dnia była koniecznością.
Kolejny lin wziął po 10 minutach. Ryby pomimo upalnej pogody i małej już pewnie ilości tlenu w wodzie były niesamowicie silne. Wcale nie największa tego dnia ryba wypięła żyłkę z gumowego klipa i z impetem odjeżdżała w „kapelony” niczym spory karpik. Pozazdrościć siły i kondycji.
Do wody wędrowały różne miksy. Jedynym wspólnym mianownikiem była mała ilość pelletu, a duża ilość zanęty w mieszance. W pewnym momencie obie wędki zostały przygięte a ja miałem dublet i holowałem na raz dwie ryby.
Za chwilę druga wędka też będzie przygięta:)
Kolejny leszczyk na jasnego Mikrona od Professa
Aby utrzymać ryby, które ewidentnie się wkręciły, zwiększyłem ilość pelletu w miksie. Być może , jak się potem okazało, był to jednak mały błąd, bo na kolejne brania czekałem dłużej. Zbyt porywczo zareagowałem na podwójne branie. Po 20 minutach wziął już naprawdę piękny linek. Cudowna i spora już ryba. Fota i do wody.
Po 4 godzinach w pełnym słońcu miałem już dość. Skończyła mi się woda i robiło się zbyt gorąco. Tego dnia złowiłem 7 linów i 4 leszcze. Takie połowy, w pełnym słońcu to jednak biorę w ciemno. Wszystkie ryby tuż po złowieniu i ewentualnej fotografii, wróciły do wody.
W razie pytań zapraszam do kontaktu poprzez mój profil na facebooku: Tomek Sikorski Wędkarstwo
Tekst i foto: Tomek Sikorski