ZAWODY

RZECZNE LESZCZE – ŁOWIENIE PRZED NAPŁYWEM

Łowienie leszczy w dużej nizinnej rzece wcale nie jest proste. Zazwyczaj zjawiam się nad rzeką znacznie wcześniej w kwietniu kiedy ryby mają ciąg tarłowy. Potem szukam ich na starorzeczach, gdzie jeszcze przed tarłem jest szansa na złowienie dużej łopaty a na końcu w strefach nurtowych jak ryby są już wytarte. Ten rok jest jednak dość dziwny. O łowieniu leszczy podczas wędrówki na tarło mogłem spokojnie zapomnieć bo stany wody były deliakatnie mówiąc zbyt wysokie aby wędkowanie było w ogóle możliwe. Na leszcze ze starorzecza zwyczajnie się spóźniłem i przestrzeliłem wybór terminu. Pozostało mi spróbowanie z rybami potarłowymi, które spłynęły w strefę nurtu.

Rzut oka na moją miejscówkę

Zalana ostroga od strony napływu

Leszczy, które spłynęły w rzeczny nurt szukam na granicy głównej rynny i spokojniejszej wody. Woda w mazowieckiej Wiśle nie odsłoniła jeszcze ostróg a wsteczniaki występujące przy brzegach są zbyt płytkie. Ryby zdecydowanie wolą teraz strefy napływowe przed główkami. Zaznaczę jednak, że ostrogi które mam na myśli mają od 50 do nawet 150 metrów długości i więcej. Płań przed taką, zalaną ostrogą zupełnie inaczej układa nurt niż przy krótkich, małych główkach. Bardzo często woda ciągnie bardzo szybko górą, ale dołem znacznie mniej. Co za tym idzie nie jest potrzebne stosowanie często widywanych przeze mnie u innych wędkarzy koszyków o masie 100 albo nawet 150 gram. W olbrzymiej klatce między ostrogami nawet od strony napływu można spokojnie zastosować koszyczki 70 lub 80 gramowe, a gdy woda jest niska i ostrogi są widoczne da się łowić jeszcze lżej.

Koszyczki Feeder Pro doskonale sprawdzają się nie tylko na Wiśle. Polecam!

Zestawy które przygotowałem, zbudowałem z tradycyjną skrętką, zakończone długim metrowym przyponem. Kiedy poluję na leszcze lubię jak przypon jest długi. Gdybym polował na żarłoczne krąpie nie wydłużałbym się bardziej niż 60-70 cm. Rynna w której chciałem łowić leszcze biegnie 28-30 metrów od brzegu. Zdecydowałem się na 29 metr. Na taką odległość posłałem 10 wałków z gliny i zanęty pełnych mrożonych robaków, które dodatkowo skleiłem bentonitem. Do koszyczka zastosowałem zanętę leszczową od Profess. Podczas łowienia dorzucałem dodatkowe wkładki z czerwonej pinki lub białych robaków. Chciałem aby moja przynęta była widoczna w dość brudnej wodzie. Na hak wędrowały więc dwa, trzy a czasem cztery czerwone robaki. Lubię kiedy przynęta jest konkretna. Pozwala to na ograniczenie brań drobnych ryb krapików i uklejek.

Albo grubo albo…. grubo!

 

Solidna przynęta równa się duża ryba!

Profess Optima na rzeczne wędkowanie!

Melasa to dodatek obowiązkowy.

Pierwsza ryba pokazała się zaraz po świcie. Sumek nie był duży i szybko odzyskał wolność. Od kilku lat widzę trend rosnącej populacji sumów. Zazwyczaj jednak nie są to duże osobniki. Po odłowieniu suma wędki stały jak zaczarowane przez dobrą godzinę. Potem nieśmiało zaczęły brać mniejsze ryby: sapy, krąpie a także pojedyncze nieduże leszczyki. Po godzinie donęciłem wałkami. Kolejne 10 sztuk zasiliło wodę. To było to. Stado leszczy w końcu zajrzało do stołówki a na wędkach pojawiły się potężne brania. W szybkim czasie złowiłem 3 grube leszcze i jednego mniejszego.

Mały wąsacz zameldował się rano

Leszcze były już bardzo przyzwoite!

Wyniki!

To był wspaniały dzień, pełen atomowych brań i holi silnych nurtowych ryb. Następne relacje już wkrótce. Wodom cześć!

Tekst i foto: Marcin Cieślak

 

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress