Tytułowe pytanie zadaje sobie co roku dość liczne grono wędkarzy. Sporo osób odpuszcza lutowe czy marcowe łowienie. Zazwyczaj na przeszkodzie stoi obawa, że brań nie będzie i zmarznięci wrócimy o kiju. Faktycznie zimą brań będzie nieco mniej a bez właściwej odzieży polegniemy, ale podchodząc do tematu przemyślanie, zimowa wyprawa może dać równie dużo frajdy co letnie eskapady.
Tak wygląda zimowe łowienie na methodę.
Taka ilość pelletu starczy na cały dzień wędkowania.
Najważniejszy jest ubiór. Ameryki tutaj nie odkryję, ale kilka rzeczy warto przypomnieć. Nawet jeśli nad wodą meldujemy się dosłownie na dwie czy trzy godziny ciepły kombinezon to podstawa. Osobiście lubię ubiór na tak zwaną cebulę. Moje ruchy są mniej skrępowane co jest bardzo ważne. Tutaj ważny jest kompromis. Jeżeli ubierzecie się zbyt cienko, szybko zmarzniecie, a jeśli opatulicie się zbyt grubo to ruchy będą zbyt toporne i szybko wędkowanie was zmęczy. Na zimowe wyprawy zakładam często dwa cieńsze polary, na które zakładam kurtkę wiatrówkę a gdy jest na prawdę zimno, kombinezon zimowy, na bieliznę termoaktywną lub bluzę. Taki kompromis pozwala mi zachować ruchliwość i komfort wędkowania. O termosie gorącej herbaty, ciepłej czapce czy ocieplanych butach tylko wspomnę, bo są to rzeczy chyba oczywiste.
Ochotka i brasem na zimowe leszcze.
Takie ryby zimą cieszą.
Przyznam szczerze, że moim największym zimowym problemem jest dostępność wód. Tylko nieliczne łowiska w mojej okolicy przyjmują wędkarzy cały rok. Część akwenów jest zamknięta, a część czynna tylko okresowo. Te czynniki sprawiają, że nie jestem wybredny i melduje się tam gdzie woda nie jest zamrożona i istnieje możliwość wędkowania. Zimą skupiam się na nieco innych rybach. Moim głównym przeciwnikiem są jesiotry i leszcze. Oba gatunki nawet w arktyczną pogodę biorą doskonale i są po prostu łatwiejsze do złowienia. Nie oznacza to jednak, że na kiju nie meldują się inne ryby. Bywało już tak, że do stołówki przypływały japońce, amury, karpie a nawet liny.
BF Perfect i Pellet Carp Standard na moje arktyczne wyprawy.
Amurek w śnieżnej scenerii.
W tym okresie zupełnie odpuszczam pellet grubszy niż 2 mm. Często sięgam po jeszcze drobniejsze pasze. Pellety 1,8mm lub 1,5mm są teraz idealne. Nie sycą tak szybko ryb i świetnie spisują się podczas nieco słabszej aktywności. Jeśli chodzi o przynęty sięgam po najmniejsze waftersy i twarde pellety wielkości 6 oraz 4 mm. Przynętę podaję tylko na włosie zupełnie odpuszczając gumkę. Zdarza mi się także „przycinać” nożyczkami większego waftersa lub dumbellsa w zależności od potrzeb. Zauważyłem, że w moich wodach zdecydowanie lepiej teraz sprawdza się kolor czerwony, różowy lub łososiowy, a w przypadku leszczy również zielony. Regułę potwierdziłem na kilku łowiskach. Dodam, że wiosną i latem najskuteczniejszy był tam kolor żółty i pomarańczowy. Jeśli chodzi o smak sięgam po łagodne, stonowane aromaty. Wanilia czy brasem lub pellety z delikatnymi nutami mięsnymi na pewno nie odstraszą ryb. Dobra będzie także ochotka. Wszelkiej maści owocowe, balonowe i tym pochodne smaki radzę zostawić na cieplejsze dni. Nad wodą zjawiam się dopóki lód nie skuje zbiornika i wędkowanie stanie się niemożliwe.
Czerwona 6mm przynęta często się sprawdza.
8 mm przynętę przycinam nawet o połowę.
Jeśli jest choć część odmarzniętej tafli jestem na łowisku z methodą. Łowiłem skutecznie nawet przy temperaturach minusowych. Dodam mniej doświadczonym, że zimą używamy tylko żyłki. Plecionka zniszczy się, postrzępi a wy zdenerwowani wrócicie do domu. Warto o tym pamiętać. Zimowa metoda bywa równie skuteczna i przyjemna co letnie wyprawy. Wystarczy odrobina chęci.
Wodom cześć.
Tekst i foto: Marcin Cieślak