ZAWODY

GRUDNIOWY SZCZUPAK – RELACJA SPINNINGOWA

Grudzień w tym roku nie jest łaskawy. W poprzednim sezonie zimową porą szukałem rzecznych leszczy, które ochoczo żerowały w głębszych wstecznikach. Wiślana woda jednak opadła znacznie, w dodatku kilka pewnych bankówek zapiaszczyło się a ryby gdzieś przepadły. Zamiast szukać leszczy, tym razem postanowiliśmy spróbować swoich sił z drapieżnikami. Złapaliśmy więc za spinningi i pognaliśmy nad jedno z pobliskich jezior. Prognozy w dniu wyjazdu nie były optymistyczne. Co prawda mróz miał nie dokuczać ale wiać miało niemiłosiernie. Temperatura 2 stopnie przy silnym wietrze na łodzi to średnia, wędkarska przyjemność. Ale wypłynęliśmy…

Zapowiada się wietrzne łowienie…

Nasza łódź już zapakowana.

Bryły lodu przy brzegu świadczą, że w regionie dość mocno mroziło.

Echosondą dość szybko namierzyliśmy blaty i spadki gdzie liczyliśmy na kontakt z drapieżnikiem. Po cichu liczyłem na okonie, dlatego jedną z wędek uzbroiłem w boczny trok z 8 gramową oliwką. Dobre dwie godziny zmienialiśmy miejscówki, ale okonie zupełnie ignorowały różne kolory paproszków. Pewniaki motor-oil czy odcienie fioletowe i niebieskie nie dały nawet pstryka. Pozostało nam szukać szczupaków. Jedyny „krokodyl” mierzący 62 cm trafił na naszą łódkę w trzeciej godzinie. Ryba wzięła pewnie na duże białe kopyto. To była jedyna ryba jaka zawitała na naszej łodzi.

Szczupak mierzył równe 62 cm

Do następnego…

Kolejną godzinę biczowaliśmy na duże przynęty za szczupakiem lub sandaczem, który również występuję w jeziorze. Po czterech godzinach spinningowania zmuszeni byliśmy się poddać. Wiatr był zbyt silny i uciążliwy. Gorąca herbata szybko się skończyła a zgrabiałe ręce były coraz mniej sprawne. Do tego akumulator od silnika elektrycznego zaczął odmawiać posłuszeństwa. Pewnie z zimna. Jeszcze tu wrócimy, ale przy nieco cieplejszej pogodzie.

W ostatniej godzinie pogoda popsuła się jeszcze bardziej.

Tekst i foto: Marcin Cieślak

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress