W mojej ocenie, gdy za nami już pierwsze przymrozki, najtrudniejszymi łowiskami stają sie płytke zbiorniki miejskie, zalewy i inne oczka, których głębokość oscyluje w granicach max 1,5 m. Tu zmiany w pogodzie są najbardziej odczuwalne, a ryby na nie reagują natychmiast. O sposobie na takie akweny, opowiem przy okazji ostatniego startu z zawodach gruntowych.
Płytkie łowisko w środku miasta, to wymagający akwen na przedzimiu
Żeby złowić choćby kilka płotek czy leszczyka o tej porze roku, to trzeba się nieźle napocić. Warto jednak podejśc do tematu, bo satysfakcja jest z tego spora. Trzeba przestawić myślenie o tym, jak o tej porze zachowują się ryby, gdzie ich szukać, gdzie będą żerować i jak dobrać taktykę aby przebić się przez jazgarze i niewymiarowe okonki?
Przygotowania na stanowisku nr 14
Pierwsza myśl jaka nam sie pojawia, to taka, czy zanęta jest potrzebna, czy może już o tej porze roku możemy sobie ją darować. Ja prawie zawsze nad wodę zabieram zanętę ze sobą, bo wielokrotnie przekonałem się, że może przydać się w wielu sytuacjach. Z jednej strony rzadko kiedy się obywam bez spożywki łowiąc płotki, a z drugiej zanęta czasami pomaga odpędzić niewymiarowe okonki. Wybór zatem jest prosty.
Podstawa do lekkiego wędkowania feederem na przedzimiu. Lekka, puszysta ziemia i bentonit.
Zanęta spożywcza na przedzimiu powinna być o neutarnym aromacie. Może to być wanilia, konopie, czy jak w tym przypadku zanęty ziołowe.
Zanętę spożywczą o tej porze roku wybieram ciemną. Jeśli mam akurat w magazynku tylko jasne mieszanki, wtedy siegam po barwnik, aby delikatnie chociaż przyciemnić towar. Płytkie, miejskie zbiorniki są przeważnie zamulone, więc kolor dna jest zdecydowanie ciemny. Zanęta płociowa Profess Płoć Kolendra ma barwę idealną, ciemną i lekko popielatą.
Robaki o tej porze roku to podstawa. Moim zdaniem teraz szczególnie muszą być dobrej jakości. Ochotka porządnie przepuszczona na sitku, a jokers koniecznie świeży. O ile latem przejdzie towar gorszej jakości, o tyle późną jesienia i zimą nie ma miejsca na kompromis. Lepiej żeby mieć mrożony, ale dobrej jakości, niż jakiś dżem. Pogoda jednak sprzyja długiemu przetrzymywaniu, więc nie ma z tym problemu.
Jakość robaczków ponad wszystko.
W moich kuwetach wtedy znajduje się kilka rodzajów mieszanki. Sama zanęta w małej ilości na specjalne okazje. Mieszanka uboga, ziemi z zanętą w proporcji 5:1 i małą ilością jokersa, oraz mieszanka do tzw, jeżyków, czyli ziemia z bentonitem i dużą ilością jokersa i mniejszej ilości ochotki hakowej, aby skoncentrować ryby w środku pola nęcenia i sama ziemia aby w razie awarii podać tylko z jokiem, którego zawsze trochę zostawiam w gazecie. Jeżyki mają również zastosowanie przy jazgarach i małych okoniach w łowisku, które takie „kuleczki gliniane” będą miały problem rozbić i dzięki temu, gdy płocie, czy leszczyki już przyjdą, to zastaną coś na naszym stole. W innym wypadku, z luźnego dywanu specjalnie nic już nie zostanie.
W kuwetach towar z mniejszą ilością dżokersa na wstępne nęcenie i stałe częste donęcanie, oraz (z lewej) bogaty towar do jezyków, czy też kulek,
Zanęciłem dwie linie. Jedną na 30 metrze, a drugą na kancie blisko brzegu. Bliska linia miała być awaryjną, na której szukałbym przede wszystki okoni i jazgarzy, gdyby na otwartej wodzie nie udało mi się wpasować w białoryb, albo ryby byłyby poza zasięgiem moich wędzisk. Nie planowałem wędkowania dystansowego, chociażby z tego powodu, że nad moim stanowiskiem dość nisko były drzewa i dłuższa wędka nie mogła być użyta.
SPRZĘT: Pickery o długości 2,7 metra z delikatnymi szczytówkami 0,5 oZ. Oba zestawy zbudowane na plecionce, zakończonej 3 metrowym przyponem strzałowym i skrętką. Koszyczki 15 gr umocowane na feeder linku. Pprzypony 0,08-0.09 o długości 50-70 cm w zależności od brań. Jeśli były rwane, wydłużałem, jeśli przynęta wyssana abranie niewyraźne zmniejszałem długość. Kluczowe było wpasowanie się w długość. Hak 18-20.
Krótszym kijem postawiłem na precyzję, nie chcąc specjalnie ryzykować wędkując na odległości, na którą dorzucę zestaw, lub nie. Okazało się szybko, że obie linie dawały mi ryby, ale również obie linie dość szybko stygnęły. Wymagały odpoczynku. Po 2-3 rybach następowała cisza, wtedy przechodziłem na linię pod nogami, która była strzałem w dychę, bo przy kancie udało mi się złowić kilka naprawdę eleganckich okoni, które ładnie budowały wagę. Skakałem tak naprawdę do końca zawodów. Gdy jedno źródełko „wysychało” drugie znów zaczęło żyć. Po powrocie na daną linię znów były branka. Ryby ewidentnie nie lubiły gdy sypie się im na głowę i reagowały na 1-2 ochotki na haku. Pinka była zupełnie ignorowana. Wynik niespełna 2 kilogramów, który uzyskałem w tych ciężkich warunkach dał mi drugie miejsce w zawodach.
Płotki, okonie i jazgarze dały mi 2 miejsce w zawodach.
Zawody wygrał redakcyjny kolega Marcin Cieślak i jego również poprosiłem o kilka zdań o swoim wędkowaniu:
MARCIN: Obrana taktyka na zawody była dość ryzykowna, ale chciałem jak najszybciej pozbyć się z łowiska jazgarzy i drobnego okonia. Postanowiem użyć 400 ml dżokersa co o tej porze zdarza się raczej rzadko. Jeśli chodzi o nęcenie swoją mieszankę oparłem na glinach Profess. Ziemię, czarną glinę wiążącą i czarną glinę rozpraszającą wymieszałem ze sobą w stosunku 1 do 1 do 1. Dwa litry mieszanki odsypałem i wymieszałem ze 100 ml zanęty płoć czarna profess. Do tego szczypta pinki i aż 250 ml dżokersa. Taką bardzo bogatą mieszanką chciałem cały czas sycić wszędobyslkie o tej porze roku jazgarze. Mieszanka do wstępnego nęcenia stanowiła pozostałą część około 3 litry. Do niej dodałem 150 ml dżokersa i szczyptę czerwonego pieczywa fluo. Na start posłałem 6 wałeczków ziemi z glinami podklejonych klejem oraz 6 luźnych szklanek mieszanki. Ryby były w łowisku cały czas. Z zanęconej linii złowiłem kilkanście płotek i dwa średnie leszcze oraz ogrom jazgarzy, których całkowicie wyeliminować się nie dało. Sumarycznie złowiłem 54 ryby co dało wynik 2990 gram i pozwoliło mi wygrać.
Marcin i jego prawie 3 kilogramy.
To były ostatnie zawody w tym sezonie w naszym Kole PZW. Teraz pora na przygotowania do nowego sezonu i relaks z wędką nad wodą w jesiennych, a potem zimowych okolicznościach przyrody. Wędek na kołek nie wieszamy. Mam nadzieję, że w sezonie 2023 w końcu znów wrócę do większej ilości startów. Oby czas pozwolił.
Trójka najlepszych zawodników.
Tekst i foto: Tomasz Sikorski
Foto: Piotr Leleniak i Marcin Cieślak
W razie pytań zapraszam do kontaktu poprzez mój profil na facebooku: Tomek Sikorski Wędkarstwo