ZAWODY

ODRA – MÓJ SPOSÓB NA FEEDER

Niedawno zarzekałem się, że biorę się za łowienie płotek klasykiem. Ochotka, dżokersik i uboga mieszanka muszą jednak poczekać. Pogoda sprzyja szukaniu większych ryb, a  gdy nadarza się sposobność wyjazdu nad dużą rzekę, to mnie specjalnie namawiać nie trzeba. Jedziemy nad Odrę padło, a ja skwitowałem jedynie – „no i namówili”!

Dobrze czasem zasiąść na główce.

Można się zapytać, po co tłuc się nad oddaloną kilkaset kilometrów Odrę, gdy kilkadziesiąt kilometrów od domu płynie królowa Wisła. Otóż odpowiedź jest prosta. Na warszawskim odcinku, aby złowić fajne ryby, to trzeba mieć albo dużo szczęścia albo dużo  czasu i jeździć co drugi dzień na ryby. W innym wypadku podczas 4-5 godzinnej zasiadki, bo tyle trwa przeważnie moje łowienie, możemy liczyć na stado krąpi i może 1-2 leszczyki. Jak będziesz miał szczęście. Nie da się praktycznie z marszu dobrze połowić. Mieliśmy swoje miejsce, ale nie da się już tam wędkować. Są oczywiście miejscówki „międzynarowe”, na których jest tłok, masa śmieci i dziwnych zawodników, ale ja tam nie jeżdżę. Czasem nad ryby, stawiam estetykę. Dlatego też Odrę pokochałem od pierwszego wejrzenia. Czysto, zielono i są przyzwoite ryby. Katastrofa ekologiczna z pewnością dała się we znaki, a setki ton ryb zniknęły bezpowrotnie. Rzeka się odbuduje, ale potrwa to latami. Tymczasem okazuje się, że trochę ryb zostało. Jednak, aby je złowić trzeba się  wysilić. Zacznijmy od zanęty…

Profess Sweet Fetor to nasz hit na rzeczne łowy. Śmierdzi porządnie! Do tego mączka i bentonit.

Na 5 godzin trzeba przygotować 2 kilo zanęty, 6-8 kilogramów gliny rzecznej lub wiążącej i sporo bentonitu. Wszystko zależy od naszej aktywności. Tak jak wspomniałem wcześniej towar musi być porządnie doklejony. Ryby w szybkim nurcie potrzebują odpowiedniej dawki robactwa. Robaki oczywiście muszą być topione, mrożone, czyli martwe, aby nie rozbijały kul.

Mrożone białe robaki, aby wyglądały jak żywe, przetrzymujemy w wodzie!

Nie wystarczy jednak zarzucić koszyk z zanętą i robakami, ale łowisko trzeba dość mocno zbombardować ciężkimi wałkami z gliną i robakami. Do tak zastawionego stołu powinny przyjść fajne ryby. W innym wypadku nasz towar szybko spłynie w dół rzeki i nie będzie go na tyle dużo, żeby przyzwoite rybki się wnęciły w naszą linię.

Takie wałeczki nie każda wędka do nęcenia wytrzyma:))

Glinę wiążącą trzeba jeszcze dokleić odpowiednio dużą dawką bentonitu, aby nurt powoli wymywał robaki z naszych wałków, a te powoli skupiały ryby tam, gdzie podajemy zestaw. Glina musi być tłusta i gdy to poczujecie, wtedy można zaprzestać dodawania kleju.Po wstępnym nęceniu ramiona i barki pieką jak po siłowni, bo robota to żmudna i ciężka. Wędka do nęcenia musi być mocna, bo posłanie szklanką ciężkich wałków np. na 4o metr, to nie bułka z masłem.

Wędka do nęcenia wałkami na rzece: Mocna karpiówka o długości 3,60-3,90 metra. Najlepiej 2-3 składowa,która jest sztywniejsza od teleskopu i będzie wytrzymywać bardzo duże obciążenie. Duży kołowrotek o wielkosći  minimum 4000-5000, uzbrojony w plecionkę.

Standardowy kiloszczak

Na początek daję 12-15 wałków, a potem co godzinę po 3-5 kolejnych. Wcześniej do samego koszyka ładowałem już tylko zanętę spożywczą i odrobine robactwa, żeby ryby jednak szybko znajdowały moją przynętę, a nie musiały jej szukać w morzu podobych robaków. W momencie słabszych brań dopalam boosterem 0rzech tygrysi od Professa (ma bardzo naturalny, przepiękny aromat) jeśli danego dnia  kręcą się leszcze, ale brania są niezbyt częste, lub jeśli królują w łowisku kolorowe ryby, staram się jeszcze zwiększyć „smrodek” smugi o dopalam mączką halibutową.

Zauważyłem również, że do koszyka trzeba też dać więcej robaków, wtedy nawet jak nurt rozmyje wałki, to pojawiają się brania i mamy trochę wiecej czasu na to aby kolejne wałeczki posłać do wody.  Wcześniej odcinało ryby totalnie. Rozmyte wałki = zero brań.

Oks z rozmycia.

Wcześniej wspomniałem o aktywności. Tu mamy spore pole do popisu. Siedzieć bezczynnie i czekań na branie, to nic nie łowić. Praca, praca, praca. Koszyczek, w zależności od pory roku, nie powinen przebywać w wodzie dłużej niż 7-10 minut. Z uwagi na szybki nurt i wymywanie towaru należy dorzucać do pieca zanętę z robakami. Nagrodą będą solidne rzeczne ryby. Bywa, że dno usłane jest zaczepami i całymi polami małży, warto holować ryby wysoko.

Hol z 40 metrów i wiem, że jest coś ładnego!

Piękny 45-cm jazior z Odry

Ryby chodzą w małych grupach. Zdarza się kilka brań pod rząd i cisza. To znak, że znów trzeba robić wałki, bo jazie i klenie, które często biorą jeden po drugim robią z kulami i robactwem szybki porządek. Okres przełomu października i listopada to czas zbierania kalorii na zimę, więc ryby żerują jeszcze bardzo dobrze.  Czasem trafi się też sportowy leszczyk. Nie narzekam:)

Gdy wałki zaczynają działać, to nawet wychodzące zza chmur jesienne słońce nie przeszkadza rybom brać w bardzo czystej wodzie. W głębokiej rynnie słońce jaziom nie przeszkadza;) Kolejna ryba jak z obrazka trafia do podbieraka, a po focie do wody:)

To było kolejne, bardzo ciekawe rzeczne wędkowanie. Wnioski z poprzedniego wypadu potwierdzone. Złowiłem sporo ciekawych ryb. Zepsułem też kilka brań, więc mam się nad czym zastanawiać i co poprawiać. Naprawdę na tym odcinku trzeba się napracować, aby złowić ryby, ale te wynagradzają swoim pięknem ten wysiłek i dyscyplinę w nęceniu.  Wkrótce, jeśli pogoda pozwoli znów wybierzemy się nad Odrę! Kilka godzin łowienia, a tyle radości. Połamanka!

Tekst i Foto. Tomek Sikorski

W razie pytań zapraszam do kontaktu poprzez mój profil na facebooku: Tomek Sikorski Wędkarstwo

 

 

 

 

 

 

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress