ZAWODY

JESIENNA METODA – CZAS KISZONKI

Jesienna metoda  jest zdecydowanie trudniejsza od letniej. Na pewno są łowiska, gdzie ryb jest zwyczajnie dużo a zbiornik jest na tyle „czytelny”, że zawsze idzie coś wydłubać, nawet późną jesienią. Gorzej ma się sprawa jeśli woda jest głęboka i przypomina rynnę. Wtedy ryby potrafią grupować się w różnych, często mało rozumianych miejscach.

Okolice lilii to dobre miejsce. Zanęcę tu pierwszą linię.

Wcześniej nie miałem problemu ze znalezieniem ryb. Karpie i białoryb trzymały się kantów blisko brzegu. Tym razem kant przestał istnieć ponieważ woda znacznie opadła. W najgłębszym miejscu głębokość zbiornika wahała się w granicy trzech metrów i zlokalizowana jest w okolicy środka zbiornika. Tam postanowiłem poszukać karpi.  Gruntowanie pozwoliło mi ustalić, że za wytypowanym miejscem mam zanurzoną trawiastą roślinność a dwa metry obok jakiś zaczep w postaci zatopionego korzenia z drzewa. Liczyłem, że blisko takich kryjówek ryby będą chętne do współpracy. Co prawda istniała obawa, że po braniu karpie będą parkować w zaczepach, ale postanowiłem zaryzykować.

Jest branie!

Wyścigówka na dzień dobry.

Pellet w neutralnym kolorze.

Scopex squid i wodorosty. Te przynęty wypadły najlepiej

Na wszelki wypadek zanęciłem również bliską linię grubszym pelletem i kukurydzą.  Dalszą odległość zanęciłem z koszyczka do metody. Sześć podajników pelletu i dwa zanęty poleciały w łowisko. O ile latem brania są tu dość szybkie, teraz oprócz kilku obcierek zupełnie nic się nie działo. Cały czas jednak pracowałem kijem i nęciłem łowisko. Zmiany waftersów i kuleczek niewiele pomogły. Na hak trafił więc dumbells o smaku scopexu.  Po kilku minutach w końcu szczytówka ożyła. Branie było wolne i majestatyczne. Tak biorą tutejsze, większe ryby. Po kilkuminutowej walce, na macie wylądował przyzwoity karpik. Następne brania notowałem już regularnie. Ryby odskakiwały, ale jak przypływały w łowisko ustawiały się w stołówce. Musiałem jedynie pamiętać o regularności i czasie.

Kolejne karpiki…

Kiszona grusza od bestfeed – to musi się udać!

Pellet jakiego użyłem podczas wędkowania miał smak kiszonej gruszki. Kiszonki kojarzą się z jesienią. Chciałem sprawdzić, czy rybom również o tej porze taki zapach będzie odpowiadał. Dodam, że smak kiszonej gruszy to dla mnie nowość, pierwszy raz miałem z nim styczność. Po tym wędkowaniu na pewno nie ostatni. Wielkość 1,8 mm była opcją bardzo bezpieczną. Miałem także zanętę o smaku kukurydzianym, którą „podpierałem” pelletem kiedy brania gasły.  O dziwo na przynętę z podajnikiem czystej spożywki nie udało mi się złowić nic.  Czysty pellet też nie zawsze dawał brania. Ryby najlepiej reagowały na mix pelletu i zanęty z przewagą pelletu. Zanęta musiała być tylko śladowa. Karpiki, które w tym dniu trafiły na matę wybrały smaki scopexu, wodorostów i gumy balonowej. To było ciekawe i dość trudne łowienie.

Następnym razem też proszę się zameldować.

Wodom cześć.

Tekst i foto: Marcin Cieślak

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress