Spinningowanie nie jest mi obce, choć na pewno z braku czasu coraz rzadziej sięgam po okoniówki. Ale jak śpiewał klasyk: „ czasami człowiek musi, inaczej się udusi”. Tym razem postanowiłem spróbować swoich sił podczas organizowanych przez koło z Pruszkowa zawodów towarzyskich. Oprócz spinningistów z pruszkowskiego koła gościliśmy wędkarzy z Przasnysza. Areną zawodów miał być zalew Zegrzyński w okolicach popularnej „czwórki”. O ile okolice Serocka i Bugu na zalewie są mi znane druga część zalewu już niekoniecznie. Po cichu liczyłem, że towarzyszący mi na łódce Piotrek będzie znał jakieś miejscówki i wspólnymi siłami namierzymy okonie. Sam zasięgnąłem języka i w teorii dowiedziałem się o miejscach gdzie powinny być ryby. Szybko jednak stało się jasne, że teoria to jedno a praktyka drugie. Dodatkowo całą robotę utrudniała olbrzymia fala, która uniemożliwiała stabilne kotwiczenie łodzi oraz przenikliwy deszcz, który momentami zmieniał się w ulewę. Padało dosłownie bez przerwy!
Nasza taktyka była prosta. Namierzamy echosondą spadki w okolicy grążeli i tam szukamy ryb. Pierwszą godzinę byliśmy jednak na zero. Ryby, które miały być w „bankówkach” były nieobecne. Kilka wytypowanych miejsc nie przyniosło nawet pstryka więc zaczęliśmy krążyć w innych miejscach. Dość przypadkiem znaleźliśmy głęboki na 10 metrów dół i tuż obok niego dwumetrowe wypłycenie. Ryb na wypłyceniu nie było, nie było ich także w głębinie, ale pierwsze brania pojawiły się na łagodnym spadku podwodnej górki. Pierwszy okoń połakomił się na klasyczny twister w kolorze motor oil na bocznym troku. 21 cm garbusek dał mi pierwsze punkty. Chwilę później wymiarowego okonia zameldował Piotrek.
Wymiarowy okonek – są pierwsze punkty!
Wymiarowy pasiak – w dniu dzisiejszym na wagę złota.
Potem jednak przerzuciliśmy sporą ilość „niewymiarków” w tym niektóre okonki, którym dosłownie milimetrów brakowało do wymiaru. Zmiany przynęt i kolorów w końcu przyniosły mi punktowanego garbusa wielkości 21,5cm. Tym razem zadziałał fiolet z brokatem. Potem znowu przerzucaliśmy okoniową młodzież z której Piotrek wyłuskał wymiarowego pasiaka.
21, 5 centymetrowy garbus na miarce
Największy, deszczowy garbus.
Mały bolo- a miały być tylko okonie!
Okoń Piotrka jak widać po dużych przejściach.
Po tych rybach łowisko zgasło całkowicie. Spłynęliśmy więc na nową miejscówkę, ale tam zbyt wiele się nie działo. Oprócz małego bolka który zaatakował mojego paprocha i malutkiego okonia wyjętego przez kompana z łódki, wskazań nie było. Wróciliśmy więc na wcześniejsze miejsce. Widać było, że miejsce odrobinę „odpoczęło” bo znowu wróciły ryby i trafiliśmy po wymiarowym okoniu. Wiedziałem, że z Piotrkiem wygram bo moje ryby były większe, ale nie wiedziałem jak łowili pozostali. A Ci również nie poszaleli. Niektórzy zawodnicy zerowali, ale byli i tacy, którzy do miary podawali 6 czy 7 okoni. Sumarycznie Piotrek był 6 a ja z 540 punktami uplasowałem się na piątej pozycji. Imprezę wygrał Łukasz Wójtowicz z przasnyskiego koła, drugi był Łukasz Wiśniewski z Pruszkowa a pudło zamykał Józef Rzeszutek. Następna spinningowa impreza w październiku, również na Zegrzu.
Najlepsi!
Wyniki
Wodom cześć!
Tekst i foto: Marcin Cieślak