W tym roku łowienie na rzece jest trudniejsze niż myślałem. Co prawda niżówka, która nadeszła szybko i utrzymuje się aż do dziś odsłoniła typowe miejscówki, ale ryby żerują bardzo kapryśnie. Wytypować gdzie powinny być ryby jest nad wyraz prosto, ale skusić coś większego do brania już niekoniecznie. Taki stan rzeczy trwa na mojej Wiśle aktualnie niemal cały rok. Uwierzcie mi na słowo, że aby cokolwiek wrzucić do siatki i uwiecznić w relacji człowiek musi się nie lada nagimnastykować.
Takie widoki czekały na mnie o świcie.
Poprzedni wypad na jedną z mazowieckich ostróg okazał się trafiony, bo leszcze tam były. Tym razem ryby nie były już tak skore do współpracy. Nad wodą byłem jeszcze przed świtem. Szybko rozstawiłem się na stanowisku i rozrobiłem mieszankę. Sięgnąłem po wyraźne smaki. Do wiader trafiła więc wątrobowo-czosnkowa zanęta z serii Optima od Profess. Oryginalny smak miał wyróżnić się od podawanych w tym miejscu innych popularnych smakowych zanęt. Ostroga na której łowiłem jest oblegana dosłownie cały sezon. Wędkarze zazwyczaj używają tutaj popularnych słodkich aromatów, ale ostatnio bez efektów. Zaryzykowałem więc z wątrobą i czosnkiem! Zanętę oczywiście zmelasowałem, dodałem płatki leszczowe, szczyptę pieczywa fluo a także topione białe robaki.
Dziś stawiam na wyraźne smaki!
Pieczywo fluo oraz płatki leszczowe uzupełniły moją mieszankę.
Krąpie zazwyczaj meldują się pierwsze.
Jest i średni leszczyk
Nurt w okalającym główkę wsteczniaku nieco przyśpieszył. Najpewniej łowiło mi się zestawami uzbrojonymi w koszyki 70 gramowe. Momentami łowiłem także na zestawy z karmnikami 60 gramowymi, ale w mojej ocenie po wymyciu zanęty koszyczek był zbyt szybko przesuwany po dnie. Zestawy zbudowałem na popularnej skrętce wieszając na końcu metrowy przypon zakończony mocną 14-stką. Rzadko kiedy sięgam po większą numerację haka. Zbyt delikatne haczyki zazwyczaj przy tak olbrzymich przeciążeniach nie trzymają dobrze dużych ryb.
W oczekiwaniu na branie.
Ten leszcz już przyzwoity.
Do nęcęnia wstępnego użyłem nieco większego podajnika i czystej spożywki w mięsną wkładką. 8 koszyków na start było ilością odpowiednią, ponieważ do stołówki dość szybko przypłynęły krąpie a po nich średni leszcz. Starałem się budować łowisko i podawać rybom non stop pokarm z zanętą, ale widać było, że gdy na dnie zostały resztki ryby szybko odpływały a brania gasły. Niestety ostroga jest poza zasięgiem auta a wędrówka na nią zajmuje dość dużo czasu. Dlatego zrezygnowałem z glin, aby nie dźwigać zbyt wiele podczas przedzierania się przez chaszcze. To był mój błąd! Potwierdził to ładny leszcz, który przypłynął do stołu jak kolejny raz donęciłem kilkunastoma koszyczkami zanęty z robactwem. Towar niestety szybko się skończył a ja dołowiłem już tylko kilka krąpi. Następnym razem nie zapomnę glin i większej ilości mrożonych robaków, które są wyraźnym dodatkiem obowiązkowym podczas nęcenia wstępnego.
Wyniki.
Wodom cześć!
Tekst i foto: Marcin Cieślak