Bywają nad wodą takie dni, że nawet w najdokładniej ułożonym scenariuszu nie da się przewidzieć wszystkiego. Podczas mojej kolejnej wyprawy na karpie chciałem nałowić się dominujących w wodzie „dwójek”, ale nie spodziewałem się, że łowisko odwiedzą takie niespodzianki. Karpie pełnołuskie! Pełnołuskich w mojej wodzie jest mało, są trudne do złowienia i biorą dużo rzadziej niż pozostałe ryby. Ale po kolei…
Dziś stawiam na pomarańczę i czekoladę.
Do kuwet wsypałem pellet 2mm od profess o smaku pomarańczy i czekolady. Pellety znam bardzo dobrze i wiem, że nie boją się wody i namaczania. Tylko pellety z serii impulse od Professa należy traktować spryskiwaczem, resztę można spokojnie zalać i pozwolić im porządnie dojść. Przyznam szczerze, że nad wodą zjawiłem się także z powodu nowych podajników, które chciałem sprawdzić. Rzadko łowię na tego rodzaju karmniki na zestawach. Chciałem jednak przekonać się czy malutka dawka pelletu i wyskakujący przed nos ryby wafters będzie wystarczającym bodźcem dla ostatnio nieźle żerujących w łowisku karpi. Nie spodziewałem się jednak, że mój test pokryje się z wspaniałym żerowaniem pełnołuskich karpi.
Wafters o smaku morwy i wanilii. Na tą przynętę złowiłem najwięcej karpi.
Podajnik bez foremkowy.
Pan wąsacz już na macie!
Pierwszy łuskacz!
Takich rozbójników praktycznie wcale nie było w łowisku! Oprócz łuskaczy dominowały same kilówki.
Karpie smakowały w waftersach o smaku morwy i wanilii. Przynęty 10 mm są w moim odczuciu najlepsze na tutejsze ryby. W tym łowisku karpiowate uwielbiają również jaskrawe kolory. Brania były oczywiście pewne i bardzo majestatyczne. Pierwszy karp prawie strącił wędkę z podpórek, a kolejne dwa chciały zwyczajnie zabrać ze sobą kij. Oprócz pełnołuskich piękności trafiłem sporo karpiowego przedszkola w granicy kilograma. Te ryby jednak zupełnie mnie nie interesowały. Po złowieniu dwóch pełnołuskich, rozpocząłem polowanie na kolejne sztuki. Łącznie udało mi się przechytrzyć 4 pełnołuskie z czego ostatnia ryba była już pokaźna.
Pełnołuski numer dwa!
Trzy!
I największy rozbójnik – numer cztery!
Jestem ciekaw czym łowisko zaskoczy mnie jeszcze w tym roku. Woda kryje także amury, do których nie udało mi się jeszcze dobrać.
Tekst i foto: Marcin Cieślak