ZAWODY

KARASIE,LINY, KARPIE – PIĘĆ GODZIN Z METHODĄ

W tym roku nadrabiam szybkie wypady z methodą. Utrzymująca się wysoka woda na Wiśle, przez dłuższy czas uniemożliwiała łowienie. Wcale mi to jednak nie przeszkadzało. Nowe łowisko jakie odkryliśmy w tym roku wraz z Marcinem pozwala wyszaleć się z metodą. Do tego woda ma bardzo ciekawy rybostan z dużą populacją linia i karasia.

Tym razem stawiam na owocowy pellet z domieszką drobno zmielonego method mixu black fish.

To będzie chyba już trzecia wizyta w tym roku na tym łowisku. Na pierwszym wypadzie robotę zrobiły pellety, tak zwane śmierdziuchy. Za drugim razem ryby „odpaliły się” dopiero po osłodzeniu mieszanki pelletowej. Tym razem również postanowiłem iść w stronę słodkości. Wybrałem pellet bananowo ananasowy oraz coś dla złamania mieszanki na wypadek marnych brań czyli method mix black fish. Oba produkty od firmy Carpio.

Jest pierwsza ryba

Znając już mniej więcej zwyczaje tutejszych ryb,  wędki zaklipsowałem na około 40 metrach, Odległość ta pozwalała na dość bliski kontakt z trzcinowiskiem na przeciwko łowiska.  Jest też dość bezpieczna od zaczepów jakie kryje ta woda, które położone są nieco dalej. Zestawy uzbroiłem w klasyczne podajniki do methody o wadze 15 gram i przypony zakończone bagnetem.

Tym razem w podajniku zagościł żołty wafters zatopiony w bananowym pellecie

Ranek należał do karasi.

Ten karaś wybrał czerwonego waftersa.

Dublecik w całkiem przyjemnym rozmiarze.

Trochę trwało zanim dobrałem odpowiednią w tym dniu przynętę. Jak już wstrzeliłem się w odpowiedni kolor waftersa to ciężko było wędkować na dwie wędki,  za sprawą bardzo aktywnych w godzinach porannych karasi. Kilka razy musiałem podbierać dwie ryby jednocześnie. Jednak wraz z unoszącym się słońcem brania zaczęły gasnąć. Na pewno miało to związek z krystalicznie czystą wodą i bardzo małą głębokością łowiska. Sama zmiana koloru przynęty nie pomagała, więc postanowiłem na bagnet założyć przynętę typowo pływającą i podnieść ją o około 5 cm nad dnem. Zabieg ten sprawił że regularność łowienia powróciła, lecz na taki zestaw meldowały się głownie liny w różnych rozmiarach. Przyłowem było też kilka zdjęciowych karpi.

Linek już całkiem przyjemny.

Mały pełnołuski karpik.

Prawie okrągły karpik.

Na koniec zdjęcie ryby dnia.

Wędkowanie zakończyłem po około 5 godzinach, kiedy słońce na tyle prześwietliło wodę, że ryby pozamykały pyski całkowicie lub przestawiły się na głębszą część łowiska. Mimo wszystko byłem już wyłowiony. To był wspaniały dzień.

Tekst i foto: Piotr Leleniak

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress