Ostatnio odwiedzam moje wędkarskie łowiska wcześnie rano. Za każdym razem pora obiadowa to dla mnie czas zejścia z wody. Efekty tych wypraw możecie oczywiście zobaczyć w wielu wpisach, które są dostępne na naszej stronie. Tym razem postanowiłem odwiedzić moje śródleśne jeziorko w samo południe. Byłem strasznie ciekaw czy południe to okres wędkarskiej posuchy na tej wodzie, czy może ryby dopiero wtedy odpalają się na dobre.
Rzut oka na akwen.
Na moją wyprawę zabrałem dwie wędki do method feedera Winner X carp i X lite, które uzbroiłem w dwa lekkie 15 gramowe podajniki. Oba zestawy uzbroiłem przelotowo. Jeden zestaw zamontowałem z gumką podaną na włosie a drugi z bagnetem również założonym na włos. Tym razem postanowiłem przygotować mieszankę z method mixu o smaku orzecha tygrysiego, oraz pellet ready o smaku ziemniaka. Dla mnie zapach ziemniaka to absolutny hit.
Na to dziś będę łowił…
Pellet o smaku ziemniaka jest idealny na ciepłe miesiące.
Wszystko już prawie gotowe.
Postawiłem na łowienie w dwóch liniach. Jedna znajdowała się równo 30 metrów do brzegu a następna 20 metrów dalej. Na początku łowienia posłałem kilka koszyków z method mixem w wodę, nęcąc dwa obrane punkty. Potem do wody wpadł czysty pellet z wafteresem i truskawkową kulką pop up założoną na włos. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się tak dużej ilości brań. Po zarzuceniu zestawów niemal natychmiast odezwała się dalsza linia, która przyniosła mi lina. Potem następnego. Brania były mocne i zdecydowane. Ryby pewnie pobierały przynęty i szybko opanowały łowisko. Po cichu liczyłem jednak, że w tym dniu uda wyłuskać się coś nieco większego. Na mojej pierwszej wyprawie udało się przecież złowić około 5 kilowego karpia.
Mamy rybkę…
Pierwszy linek
Kolejny lin ciut mniejszy
Kolejna zielona piękność.
Druga, bliższa linia odpaliła się po około 40 minutach od zanęcenia. Brania tego typu nie zapomina się prędko. Ryba chciała odpłynąć z wędką! W końcu miałem to po co tu przyjechałem. Tak biorą tutejsze karpie. Ryba może nie była okazem, ale nie zawsze łowi się rekordy niemal z marszu. Kolejne ryby kręciły się w polu nęcenia, a punktowe dosyłanie pelletu trzymało karpie w łowisku. Zauważyłem, że kiedy do wody trafiał podajnik nabity method mixem brań było mniej. Karpie potrzebowały czegoś bardziej treściwszego. Dopiero kiedy koszyk wypełniony był po brzegi pelletem większa ryba meldowała się na haku. Do końca dnia udało mi się wyjąć łącznie 4 karpie, które dały mi sporo frajdy z holu.
Karpik numer jeden.
i numer dwa…
Truskawkowa kulka pop up od Bestfeed. Na nią złowiłem wszystkie karpie.
Taka rybka potrafi już fajnie odjechać.
Kolejny raz okazało się, że bliższa linia potrzebuje więcej czasu na „rozruch”. Ryby brały nawet w największy skwar i mimo lejącego żaru potrzebowały sytego, konkretnego pokarmu. To kolejne spostrzeżenia, które na pewno się przydadzą. W wodzie mieszkają również olbrzymie ryby w granicy kilkunastu kilogramów. Mam nadzieję, że poznanie łowiska pozwoli mi prędzej czy później dobrać się do największych karpi.
Tekst i foto: Marcin Cieślak